Artykuły

Brecht Rotbauma

Zauważono już, że nastąpiła chwila, w której tekst Brechta zaczyna się oddzielać od teatru Brechta. To bardzo ważne spostrzeżenie: przez wiele lat inscenizacje dramatu Brechtowskiego były - czy miały być - wiernymi kopiami przedstawień Berliner Ensemble, później zdarzały się też - i to uznawano za daleko posunięty liberalizm - próby stworzenia "przedstawienia epickiego" nie odwołującego się bezpośrednio do modelu berlińskiego, ale tylko przejmującego jego stylistykę za najważniejszy punkt wyjścia. W tej chwili teatr polski - i nie tylko polski - widzi w Brechcie dwóch artystów: twórcę teatru i dramatopisarza. Brechtowskiego teatru - poza Konradem Swinarskim - nikt naprawdę w Polsce nie zna i uprawiać nie umie; Brechtowski dramat próbujemy grać "inaczej", niekiedy z powodzeniem, raz - osiągając na tej drodze niewątpliwy sukces (łódzkie przedstawienie "Kaukaskiego koła kredowego" Jerzego Grzegorzewskiego).

Po to jednak, by ten "inny" Brecht miał sens, spełnione muszą być dwa warunki: zamiana stylistyki nie może być zamianą teatru "lepszego" na teatr "gorszy"; i po drugie - inscenizator musi nas przekonać, że ta zamiana była konieczna i była w sposób świadomy zaproponowana. Wrocławska "Kariera Arturo Ui" Jakuba Rotbauma (w Teatrze Polskim) jest niewątpliwie mało Brechtowska (niepostrzeżenie wkradły się do tego przedstawienia elementy psychologizmu obyczajowego, widać było próby "urealistycznienia" konwencji szopki jarmarcznej), jest także, jako propozycja teatralna i jako współczesna realizacja sceniczna Brechta, zjawiskiem dużo mniej jednolitym i przekonywającym artystycznie od np. warszawskiego przedstawienia Erwina Axera. Axer nie próbował w sposób nadto widoczny modyfikować Brechta; jego "klasycyzująca" realizacja była wszakże jednym z wybitniejszych przedstawień warszawskich. Rotbaum nie trzymał się kanonu Brechtowskiego, ale niewiele (może nawet - nic) na tym nie zyskał: dał poprawne, czyste, fachowo opracowane przedstawienie - to wszystko. Zagrał Brechta jak tuzinkowy, zwykły tekst o doraźnych wartościach użytkowych. Ta obojętność wobec Brechta (ani zafascynowanie jego politycznym teatrem epickim, ani niechęć do jego dogmatyzowanych środków teatralnych) przygłuszyła także sens polityczny "Kariery". Widać było, że Rotbaum chciałby, aby jego przedstawienie było czymś więcej, jak przypowieścią jarmarczną o gangsterach z niedawnej przeszłości. Chciał czas przeszły zastąpić czasem teraźniejszym, w kronice, mającej być przypomnieniem i ostrzeżeniem, akcent próbował postawić przede wszystkim na to drugie. Szczere chęci to jednak w teatrze trochę mało, muszą być poparte dowodem artystycznym, który będzie w stanie przekonać widza. Poprawny, obojętny Brecht: przedstawienie, które jest dobre rzemieślniczo, sprawne, przygotowane ze znajomością fachu teatralnego, ale które nie parzy. A nawet nie grzeje.

W roli Arturo Ui wystąpił Igor Przegrodzki. Rola w pierwszych scenach bardzo obiecująca, opracowana z rozmachem, nieszablonowo. Od połowy przedstawienia Przegrodzkiemu zaczyna jednak brakować sił i środków dla prowadzenia z początkowym zapałem crescendo głosowo-ruchawego. Za wcześnie przycisnął gaz, i to mocno, "do dechy". W finale zamiast forte ostatniego przemówienia Arturo Ui mamy krzyk ochrypły, z pogranicza rzężenia. Mogła to być duża, ambitna rola. Zabrakło w niej rozsądnego umiaru w stopniowaniu natężenia. Trochę tak, jak całemu przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji