Artykuły

Bardzo śpiąca pracoholiczka

- Przyjaciele mówią, że jestem pracoholiczką. To nieprawda. Oczywiście, praca jest moją pasją i jest to taki rodzaj pracy, że my sami dla siebie jesteśmy narzędziem. Więc musimy dawać z siebie wszystko, bo inaczej to nie ma sensu - mówi MAJA OSTASZEWSKA, aktorka TR Warszawa.

Pochodzi z artystycznego, krakowskiego klanu. Babcia była aktorką Teatru Rapsodycznego i grała razem z Karolem Wojtyłą, dziadek był rzeźbiarzem, ale też projektował scenografie. Ojciec zaczynał od jazzu, m. in. z Krzysztofem Komedą, grał w zespole Anawa towarzyszącym Markowi Grechucie, w końcu został współzałożycielem i liderem zespołu Osjan, brat poszedł w ślady ojca i jest muzykiem, także już komponuje, obie siostry oddały się sztukom pięknym i są dyplomowanymi plastyczkami.

W takim domu dorastała Maja Ostaszewska [na zdjęciu], aktorka warszawskiego Teatru Rozmaitości, o której jej mistrz i profesor, wybitny reżyser Krystian Lupa, mówi, że "nie daje się tresować".

Krzysztof Kucharski: - Wychowała się Pani w dość niezwykłym domu.

Maja Ostaszewska: - Dopiero, kiedy zaczęłam odwiedzać moje koleżanki w domach bardzo mieszczańskich, konserwatywnych, zauważyłam, że tam jest coś nie tak, że te domy są inne. Rodzice rozwijali w nas poczucie wolności. Otwierali nas na sztukę. Zabierali nas do teatru, na koncerty muzyki klasycznej, jazzowej, na wystawy. To była codzienność, która nas rozwijała.

- Nie odczuwała Pani tego jako swego rodzaju presji?

- Nigdy, każdy z mojego rodzeństwa decydował sam o swojej drodze. To są wybory artystyczne, ale różne i zdecydowanie nasze własne. Nigdy ze strony rodziców nie było żadnej presji. Mało tego, zawsze z ich strony mieliśmy duże wsparcie.

- Kto miał na Panią większy wpływ - mama czy ojciec?

- Nigdy nie myślałam w takich kategoriach, że ktoś ma na mnie wpływ. Teraz, z dłuższej perspektywy, mogę powiedzieć, że te wpływy były bardzo różne w różnych okresach mojego życia. Raz mi się wydawało, że lepiej rozumiem się z mamą, potem, że jestem bliżej z ojcem. Potrzebujemy obu tych energii i bliskich związków z jednym i z drugim. Mam wspaniałych rodziców i właściwie nigdy nie miałam poczucia, że ktoś jest dla mnie ważniejszy.

- Nauczyła się Pani w domu czegoś praktycznego, sprzątania, gotowania, szycia, miała Pani jakieś obowiązki?

- Oczywiście, że miałam. Wokół naszego domu krążył taki mit, że to był dom hipisowski, zwariowany. Owszem, moi rodzicie kolorowo wyglądali, mieli szalone poczucie niezależności. Ale w domu nie byli hipisami, byli buddystami. Mieliśmy więc od najmłodszych lat wzorce buddyjskiej dyscypliny. Ojciec wstawał bardzo wcześnie rano i codziennie medytował. Na pewno nie był to dom, w którym dzieci biegały bez opieki, popijały piwo, paliły trawkę i mogły robić, co chciały. Mieliśmy dyscyplinę i zasady, których musieliśmy się trzymać. Zasady to nie znaczy rygor czy domowy terror. Pozwalały nam zdrowo dojrzewać. Nie byliśmy nastolatkami, które wyrwawszy się na chwilę z domu szaleją bez umiaru i robią wszystko, czego im w domu nie było wolno robić.

- Rodzina komentuje to, co Pani robi?

- To są szczere rozmowy. Spokojna analiza, co było dobre i co złe. Szczera, to znaczy bez taryfy ulgowej. Jestem blisko związana z moją rodziną, mam też kilku dobrych przyjaciół. Rozmawiamy ze sobą szczerze aż do bólu.

- Jak Pani znosi krytykę?

- Na razie nie dałam powodów, by mnie jakoś strasznie ktoś z najbliższych krytykował, ale wiem, że zrobiłby to, gdyby coś fatalnie wypadło. Rzeczy, w których gram, są przyjmowane różnie. Jeśli krytyka bardzo rozmija się z moim widzeniem, to oczywiście mnie boli. Nawet jeśli to robi jedna osoba, która wiem, że jest na pewno szczera i mówi to, co czuje.

- Im człowiek ma więcej w sobie próżności, tym gorzej znosi krytykę czy dotyczące go uwagi.

- Myślę, że nad tym trzeba pracować.

- A ile ma Pani w sobie próżności?

- W procentach? Trudno powiedzieć. Mam całą masę różnych wad i to jest oczywiste. Staram się nad nimi jakoś zapanować.

- Najgorsza wada Pani to..?

- Jestem strasznym śpiochem, uwielbiam spać.

- A leniem?

- W pracy nie. Przyjaciele mówią, że jestem pracoholiczką. To nieprawda. Oczywiście, praca jest moją pasją i jest to taki rodzaj pracy, że my sami dla siebie jesteśmy narzędziem. Więc musimy dawać z siebie wszystko, bo inaczej to nie ma sensu. Nie umiałabym grać na pół gwizdka.

***

Ku oburzeniu wszystkich świętych artystów przez duże "A" trafiła do telewizyjnego serialu "Na dobre i na złe" i gra tam postać Meg, która ze złej kobiety zamienia się w samą dobroć. Uważa, że nic się nie stało. Mało tego, dolała jeszcze oliwy do ognia w dyskusji o artystach i komercji w sztuce. Wzięła udział w głośnej kampanii reklamowej przewodnika po sklepach i sieciach handlowych "Avanti". Niestety, z samej miłości do sztuki wyżyć się nie da.

Kiedy miała sześć lat oświadczyła rodzinie, że zostanie aktorką. Rodzice na wszelki wypadek, gdyby zmieniła zdanie, zapisali ją do szkoły baletowej. Taniec do dziś ją pasjonuje, ale pochłonął ją teatr i aktorstwo. Choć w domu Ostaszewskich bywało i bywa wielu artystów, nie tylko krakowskich, m.in. wspomniany już Krystian Lupa, do szkoły teatralnej zdała za drugim razem. Za to już na pierwszym roku zadebiutowała u Stevena Spielberga malutką rólką młodej matki z dzieckiem na ręku w "Liście Schindlera", Rola, choć niema, była bardzo dramatyczna. Za rolę Wojnicewej i Grekowej w dyplomowym przedstawieniu "Płatonowa" w reż. Lupy dostała pierwszą swoją nagrodę. Zaczęły one (nagrody) regularnie kapać na kolejnych festiwalach teatralnych i filmowych. Kapnęła jej także Złota Kaczka oraz Paszport Polityk i pewnie to nie koniec tego kapania. Ma dopiero 33 lata.

Wychowała się w rodzinie buddyjskiej i ta filozofia jest jej bliższa niż chrześcijaństwo. Jest wegetarianką i stara się zdrowo odżywiać, więc jada czasem rybę i w chwilach słabości nie odmawia sobie pysznego tortu. Te drobiazgi nie przeszkodziły jej stać się twarzą fundacji Viva, która przygotowuje się do wydania zeszytów z jej wegetariańskimi przepisami. Od Obrońców Praw Zwierząt dostała medal. Użyczyła swojego głosu do filmu "Kwik rozpaczy", nakręconego ukrytą kamerą w polskich zakładach chowu przemysłowego świń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji