Artykuły

Kolada chwali Putina

- Porównuję czasy dzisiejsze z Rosją zaraz po rozpadzie ZSRR. I jest dużo lepiej. Także w kulturze: mamy teraz lepsze finansowanie, możemy realizować wiele różnych projektów - mówi Nikołaj Kolada w rozmowie z Mirosławem Baranem z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Mirosław Baran: W Polsce od wielu dni mówi się o procesie członkiń grupy Pussy Riot. Co pan sądzi na ten temat? Nikołaj Kolada: - To, co się teraz dzieje na procesie oraz kara, jaka im grozi, jest niewspółmierne do ich czynu. Jednak dla mnie osobiście to, co zrobiły te dziewczynki, było obrzydliwe. Proszę spojrzeć - sam noszę krzyżyk. We wsi, w której się urodziłem za własne pieniądze odbudowałem cerkiew. Bolałoby mnie, gdyby w tej cerkwi ktoś zorganizował podobną akcję. Bo cerkiew to dom Boga. Czy to komuś się podoba, czy nie, uważam, że nie powinno się w taki sposób obrażać uczuć religijnych. Z drugiej strony nasze sądownictwo jest w koszmarnym stanie, przechodzi to ludzkie wyobrażenie. Znam przypadki z wiosek, że za kradzież dwóch kur człowiek dostaje pięć lat więzienia, bo uznano to za napad z bronią w ręku. Albo inny dostaje siedem lat więzienia za kradzież worka pszenicy, bo zakwalifikowano to jako bandytyzm. Myślę jednak, że dziewczyny z Pussy Riot nie dostaną żadnego dużego wyroku, to raczej pokazówka, by nikt więcej czegoś takiego nie robił. Wierzę, że na ostatniej rozprawie 17 sierpnia dostaną wyrok w zawieszeniu albo nawet zostaną uniewinnione.

W tej całej sytuacji nie podoba mi się jeszcze jedna rzecz: że ludzie na Zachodzie tak zainteresowali się tą sprawą. Agnieszka [Lubomira Piotrowska, tłumaczka tekstów Kolady -red.] czytała mi w gazetach, jak Andrzej Wajda i inni polscy artyści popierają dziewczyny. Pomimo tego, że sam się nie zgadzam z naszym prawodawstwem, to uważam, że ich proces to nasza wewnętrzna sprawa. Tak samo ja nie komentuję wydarzeń w Polsce. Nie pójdę przecież do mojego sąsiada i nie powiem "Słuchaj, masz źle ustawione meble. Przestawię ci je". Niedawno w Moskwie grała koncert Madonna i też stanęła w obronie Pussy Riot. Chciałbym ją zapytać, co robiła jak trwała wojna w Jugosławii? Czy występuje ostro przeciwko temu, co teraz dzieje na Bliskim Wschodzie? Znajmy miarę. Mam wrażenie, że teraz, przy okazji procesu, co drugi człowiek w Rosji i wielu z Zachodu chce zaistnieć, wystąpić przed kamerami, zrobić sobie PR.

Komentatorzy w Polsce uważają, że ten proces ma podłoże nie religijne, ale polityczne.

- Nie wiem, co pokazują w telewizji w Polsce, ale ja śledzę uważnie cały proces. Dziewczyny ani razu nie przeprosiły wierzących. Transmisje z sądu ogląda wielu wierzący i to dla nich bardzo obraźliwe. Dziewczyny, nie dość, ze nie przeprosiły, to jeszcze powtarzają, że dalej to będą robić.

Mimo wszystko - ich akcja była wymierzona we Władimira Putina.

- A co pan poradzi, jeśli mi się Putin podoba? Uważam, że zrobił on sporo porządku w Rosji. Myśląc o nim, trzeba pamiętać - wy albo tego nie wiecie, albo już zapomnieliście -że Putin dostał Rosję zaniedbaną po wiecznie pijanym Jelcynie. To był jeden wielki wstyd, jak Jelcyn pijany dyrygował orkiestrą albo nie mógł wyjść o własnych siłach z samolotu. Kraj był w opłakanym stanie. Władimir Putin trochę to poukładał. Oczywiście; nie wszystko jest u nas fantastycznie. Ale trzeba pamiętać, co się działo w latach 90., to była jedna wielka rozpierducha. Choćby taki Wasilij Sigariew, wyśmienity dramaturg, żył wtedy w takiej nędzy, że aby mieć co jeść woził samochodem do klientów dziwki z burdelu. Teraz, za Putina, Sigariew odnosi sukcesy, kręci filmy.

Czyli za Putina artystom w Rosji jest dobrze?

- Oczywiście nie jest w Rosji tylko pięknie, gładko i idealnie. Ale uważam, że można coś nazwać tylko w porównaniu z czymś innym. Ja porównuję czasy dzisiejsze z Rosją zaraz po rozpadzie ZSRR. I jest dużo lepiej. Także w kulturze: mamy teraz lepsze finansowanie, możemy realizować wiele różnych projektów. Pamiętam, jak w latach 90. w Teatrze Dramatycznym w Jekaterynburgu - w którym wówczas pracowałem - przez pół roku nie mieliśmy wypłat. Ludzie nie mieli co jeść. Dyrektor jakimś cudem zdobył trzy wagony mielonki w puszkach. Sprzedał ją i wtedy dał nam wypłaty. Artyści, żeby mieć za co żyć, pracowali prócz teatru na budowach. Wszystko było wtedy podrabiane, ludzie truli się podrobioną wódką. Teraz aktor z tego samego Teatru Dramatycznego wychodzi na scenę trzy razy w miesiącu i dostaje 1,5 tys. euro. To na rosyjskie warunki bardzo dużo. Prowadzę prywatny Teatr Kolady, który nie dostaje żadnych dotacji. A i tak dziś stać mnie, żeby aktorom płacić po 1 tys. euro za czas urlopu. Ludzie żyją teraz w Rosji dużo lepiej, a skarżą się, jak im źle. W ciągu 10-15 lat zaniedbany Jekaterynburg zmienił się z azjatyckiej dziury w europejskie miasto, ze szklanymi wieżowcami, świetnymi drogami, restauracjami i sklepami.

Rosjanie są na pewno bogatsi niż 20 lat temu, ale rządy Putina raczej nie spełniają warunków prawdziwej demokracji...

- A co znaczy prawdziwa demokracja? Że niby bez niej ktoś przyjdzie do mojego teatru i zabroni mi robić spektakli antyputinowskich? Nie - mam dwa takie przedstawienia w repertuarze. Mam pełne prawo - tak samo jak wszyscy inni artyści i teatry - krytykować władzę. Proszę zajrzeć do rosyjskiego internetu: tam wszyscy wieszają psy na władzy, wszystkim nie podoba się Putin i Miedwiediew. Powtarzam: przypomnijcie sobie lata 90.

Przedstawia pan pozytywny obraz dzisiejszej Rosji, ale w pana dramatach nie wygląda on już tak różowo.

- To prawda. Kiedy mówię panu, że u nas w Rosji wszystko jest bardzo dobrze, jest to trochę mój sposób ochrony. Przepraszam za patos, ale Rosja to moja ojczyzna. A ojczyzny nie reprezentują dla mnie te dziewczyny z Pussy Riot, już prędzej te babcie-chórzystki, o których napisałem sztukę "Baba Chanel". Kocham mój kraj. Mówiąc, że wszystko w Rosji jest w porządku - choć jest wręcz przeciwnie - próbuję bronić mojej ojczyzny. Przecież jak będę powtarzał w Polsce jak u nas jest beznadziejnie, to jak mam potem wrócić do swojego miasta? Ojczyzny - jak matki - nie wybiera się, w jakiej się urodziłeś, w takiej żyjesz. A za pomocą sztuki, za pomocą moich dramatów pomagam ludziom żyć. W moich sztukach rozmawiam z ludźmi i o ludziach. U mnie nie ma, jak w dramaturgii niemieckiej, krytyki społeczeństwa, tego całego gesellschaft kritik. Chcę, aby ludzie przyszli do teatru i zobaczyli na scenie samych siebie, może się z siebie pośmiali, wzruszyli, zastanowili. I wyszli z teatru z pozytywnym odczuciem, że jeśli nie w naszym życiu, to może w życiu naszych dzieci czy wnuków będzie lepiej.

Po to właśnie jest teatr? By pomagać ludziom w życiu?

- A po co jeszcze? Zawsze powtarzam, że widz wydaje pieniądze na bilet, by pośmiać się i popłakać. Niekoniecznie śmiać się w głos i płakać rzewnymi łzami, ale chociażby uśmiechnąć się czy lekko się zasmucić. A to wcale nie jest takie proste, żeby zmusić człowieka, który siedzi na widowni, by uronił choć łzę. Dlatego i dramaturg, i reżyser, i aktorzy muszą być szczerzy. Bo na scenie można imitować wszystko: miłość, łzy, śmiech. Ale nie da się podrobić szczerości. Staram się taki być w moich sztukach: szczery i prawdziwy. Wymagam też tego od moich aktorów i moich uczniów dramaturgów.

Co pana zdaniem jest charakterystyczne dla współczesnej dramaturgii rosyjskiej w porównaniu z dramaturgią zachodnią?

- Najważniejsza cecha, która wyróżnia rosyjską dramaturgię - i przez którą wiele osób na Zachodzie jej nie lubi - to prezentacja codzienności, zwykłych ludzi. Zachodnia dramaturgia inspiruje się filozofią, wielkimi ideami. My portretujemy swoich zwykłych bohaterów w małym mieszkaniu w bloku i dopiero ten obraz próbujemy uogólnić.

Pan kocha bohaterów swoich sztuk, prawda?

- Oczywiście. Każdy z nich żyje lub żył, ja ich wszystkich spotkałem. Oczywiście ich historia jest steatralizowana, cos wymyślam, cos zmieniam. Tak jest też z "Babą Chanel"; bohaterki sztuki mają swoje pierwowzory w prawdziwych ludziach. Jakbym mógł tych ludzi, w sporej części swoich przyjaciół, nie kochać? Jak mógłbym o nich mówić źle, śmiać się z nich? To by było ohydne. Wszyscy ludzie zasługują przynajmniej na to, by ich pożałować. Bo kiedyś wszyscy - i grubi, i chudzi, i bogaci, i biedni, i prości, i krzywi - umrą. Dlatego ich wszystkich szkoda.

Dziękuję pani Agnieszce Lubomirze Piotrowskiej za pomoc w tłumaczeniu rozmowy.

*Nikołaj Kolada (urodzony w 1957 roku we wsi Priesnogorkowka w dzisiejszym Kazachstanie) jest jedną z najważniejszych postaci współczesnego teatru rosyjskiego. Debiutował w 1986 roku; do dziś napisał około sto sztuk teatralnych, które grane są z powodzeniem nie tylko w Rosji, ale całej Europie i stanach Zjednoczonych. Na język polski przetłumaczono zaledwie parę z nich, najpopularniejsze to "Marilyn Mongoł", "Gąska" i "Martwa królewna". Kolada w swojej twórczości konsekwentnie portretuje beznadzieję życia na prowincji Rosji. Artysta jest także aktywny jako reżyser i aktor - w Jekaterynburgu prowadzi autorski prywatny Teatr Kolady, z którym w zeszłym roku, na XV Festiwal Szekspirowski, przywiózł do Trójmiasta swoje świetne adaptacje "Króla Leara" i "Hamleta".

W piątek w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku odbyła się polska prapremiera jego sztuki z 2011 roku "Baba Chanel" w reżyserii Adama Orzechowskiego. To tragikomiczna opowieść grupie emerytek, tworzących amatorską grupę pieśni Olśnienie. Fetę z okazji 10-lecia istnienia formacji psuje szef zespołu, który chce do niego wprowadzić młodszą, 55-letnią gwiazdę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji