Artykuły

Schody pełne trupów

W swoim spektaklu Wiśniewski pokazuje nie tylko przemianę zakompleksionego księcia w tyrana ogarniętego obsesją, ale również jałowość celu, do którego dąży - o spektaklu "Król Ryszard III" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego z Teatru im. Jaracza z Łodzi prezentowanym na XVI Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Droga wiodąca na szczyt władzy jest długa i ciężka. Trzeba wysoko podnosić nogi, aby wykonać kolejny krok i czujnie wpatrywać się w otaczającą ciemność, aby nie upaść po drodze. Wokół czai się wiele przeszkód i wielu wrogów, którzy w każdej chwili pod pozorem przychylności i przyjaźni mogą zepchnąć w dół. Przestrzeń, w jakiej porusza się Ryszard w spektaklu Grzegorza Wiśniewskiego, doskonale oddaje te trudności. Miejscem działań księcia są potężne i bardzo słabo oświetlone schody. Ich monumentalność podkreśla majestatyczność właściwą królewskiej rodzinie, ale jednocześnie uniemożliwia równie dostojne poruszanie się. Wszyscy starają się wyglądać godnie, ubrani w dobre garnitury, smokingi i eleganckie suknie, ale ich chód jest pokraczny, niekiedy groteskowy, wyraźnie nieprzystający do tej zewnętrznej formy. Zdradza braki w królewskiej doskonałości. Nikt tu bowiem nie jest prawdziwym i uczciwym mężem stanu: wszyscy spiskują, walczą jedynie o zagarnięcie władzy. Sojusze są krótkotrwałe i nawet najbliżsi współpracownicy nie mogą sobie do końca ufać. Wciąż jednak próbują zachowywać pozory klasy i wzajemnego zainteresowania, z którymi w gruncie rzeczy nie mają wiele wspólnego. Dlatego przegrywają. Eliminując kolejne wyrzuty sumienia i odruchy humanitaryzmu, wchodzą na drogę śmierci, od której nie ma odwrotu.

Najtrudniej rozgryźć samego Ryszarda. Wcielający się w jego postać Marek Kałużyński nie jest garbatym potworem, którego fizyczne ułomności byłyby egzemplifikacją skaz duszy, jak chciał tego Szekspir. Wręcz przeciwnie: jego bohater to bardzo przystojny, elegancki i dobrze wychowany mężczyzna. W towarzystwie niezwykle uprzejmy i powściągliwy, wydaje się pogodzony ze swoją rolą człowieka usuniętego w cień. Kiedy jednak zdejmuje maskę, okazuje się zawziętym i okrutnym cynikiem, którego żądza władzy pcha do popełniania największych podłości. Kałużyński próbuje jednak bronić swojego bohatera: w krótkich, ledwie przemyconych śladach stara się go pokazać jako człowieka odrzuconego przez najbliższych, któremu odmówiono prawa do miłości. Urodzony w nietypowych okolicznościach, został od razu znienawidzony przez matkę. Ryszard potrzebuje szczerego uczucia, którego odmówiono mu w dzieciństwie. Dlatego tak rozpaczliwe są jego wyznania miłosne dla Anny, w której widzi dla siebie ratunek. Niestety, przychodzi on zbyt późno: dla Ryszarda jedynym celem staje się korona Anglii, za którą gotów jest zapłacić bardzo wysoką cenę.

W swoim spektaklu Wiśniewski pokazuje nie tylko przemianę zakompleksionego księcia w tyrana ogarniętego jedną obsesją, ale również jałowość celu, do którego dąży. W fantastycznej scenie przyjęcia przez niego korony, którą razem z lordem Buckinghamem (Michał Staszczak) inscenizują (!) dla biskupa i zebranych przed domem poddanych, reżyser spektaklu angażuje publiczność. Zamieniamy się w tłum oczekujący na decyzję Ryszarda. Machając chorągiewkami z jego wizerunkiem, sami prosimy, aby zechciał stanąć na czele państwa. Pewna niekomfortowość oraz jarmarczność tej sytuacji w bardzo dosadny sposób obnaża sztuczność wszelkich tego typu politycznych wieców. Wiśniewski uderzył tutaj w bardzo czuły punkt naszej rzeczywistości, kiedy to nieustannie jesteśmy wykorzystywani w politycznych rozgrywkach do wyrażania poparcia dla osób i idei, o których nie mamy pojęcia. Wszystko jest tylko szopką, pustą formą, za którą nie kryją się żadne altruistyczne intencje. I właśnie dlatego ostateczny sukces Ryszarda okazuje się jego porażką. Stojąc w wąskim słupie światła z upragnioną koroną na głowie, jest całkowicie osamotniony. Wymordował swoją rodzinę i bliskich, nie ma zatem z kim dzielić tej nowej radości. My też już nie machamy chorągiewkami. I tylko w powietrzu wisi jedno pytanie: czy było warto? Uśmiech zmęczonego Ryszarda nie daje jednoznacznej odpowiedzi.

"Ryszard III" to bardzo spójne i przeprowadzone z żelazną logiką przedstawienie. Niezwykle skoncentrowane w swojej ascetycznej formie, pozwala w klarowny sposób śledzić losy potomków króla Ryszarda Plantageneta. Świetne aktorskie kreacje (przede wszystkim Ryszarda oraz lorda Buckinghama, a także Riversa - Marcin Włodarski, mordercy Tyrrela - Tomasz Schuchardt i królowej Małgorzaty - Matylda Paszczenko) nie pozwalają tłumaczyć działań postaci jedynie wplątaniem w wir historii, ale nadają im indywidualne cele i motywacje. Unosząca się nad całością atmosfera grozy prowadzącej do nieuniknionej katastrofy trzyma w napięciu i ani na chwilę nie pozwala zapomnieć o tym, jak bardzo historia lubi się powtarzać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji