Artykuły

Pawłowski: Nie ma porozumienia w środowisku teatralnym

Nieoczekiwanie do chóru kopiących leżącego, czyli Teatr Dramatyczny pod kończącą się dyrekcją Pawła Miśkiewicza dołączył Maciej Englert, dyrektor Teatru Współczesnego - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W rozmowie na łamach czasopisma "Teatr", poświęconej niedawnym protestom środowisk teatralnych szef sceny z Mokotowskiej zarzucił Miśkiewiczowi, że ten zdjął onegdaj z afisza cieszący się niebywałą popularnością spektakl "Pippi Pończoszanka". "Nie mieścił się w nowych założeniach artystycznych. Więc teatr nie grał" - podsumował Englert, traktując tę decyzję jako argument przeciwko teatrowi artystycznemu.

Zareagował dyr. Miśkiewicz, który na portalu e-teatr.pl wyjaśnił, że wcale nie zdjął "Pippi Pończoszanki", przeciwnie: zagrał ją w ciągu czteroletniej dyrekcji ponad 80 razy dla blisko 30 tysięcy widzów. Przy okazji wyszło na jaw, że dyr. Englert nie wie, ile miejsc liczy widownia Dramatycznego. W rozmowie padła liczba 607, która miała potęgować absurdalność decyzji o zdjęciu kasowego przedstawienia, tymczasem okazało się, że na "Pippi" z powodów technicznych dostępnych było niespełna 400 miejsc z 588 istniejących.

Wypowiedź Macieja Englerta przypomina słynny dowcip o Radiu Erewań: "Czy to prawda, że szachista Petrosjan wygrał na loterii tysiąc rubli?" - pyta słuchacz radia. "Tak, to prawda" - odpowiada Radio Erewań. "Tylko nie szachista Petrosjan, ale piłkarz Akopjan, i nie tysiąc, ale dziesięć tysięcy, i nie rubli, ale dolarów, i nie na loterii, ale w karty, i nie wygrał, ale przegrał". Problem w tym, że to nie jest dowcip, ale opinia prominentnego działacza teatralnego, prezesa Unii Teatrów Polskich, opublikowana w poważnym periodyku. W stołecznym Ratuszu strzelają dziś korki od szampana: urzędnikom udało się do tego stopnia skłócić środowisko teatralne, że jedni dyrektorzy szczują na drugich. Na to, aby wspólnie występowali w obronie swoich teatrów zagrożonych z jednej strony cięciami dotacji, z drugiej - wadliwą, połowicznie przeprowadzoną reformą prawa, która osłabia ich pozycję wobec zespołów i samorządów - nie ma co liczyć, czego dowodem cała rozmowa w "Teatrze". Jej głównym motywem jest lament dyrektora Englerta nad teatrem inteligenckim, który został rzekomo zniszczony przez nowy teatr przy wsparciu ideologów z "Krytyki Politycznej" oraz Instytutu Teatralnego. Anachroniczność tego myślenia próbował podważyć drugi uczestnik rozmowy - reżyser Paweł Wodziński, zwracając uwagę, że podział dzisiaj przebiega między teatrem a władzą, a nie między jednym teatrem a drugim, ale dyr. Englert pozostał przy swoim. Pytanie zawarte w tytule rozmowy: "Czy możliwe jest porozumienie?" okazało się nawet nie retoryczne, ale ironiczne. Jak to w Radiu Erewań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji