Artykuły

Eksplozja zmysłowości, czyli La Traviata na Targu Węglowym

Już po raz trzeci mieliśmy okazję zobaczyć projekcję opery na Targu Węglowym. Tym razem było jednak inaczej. Nie zobaczyliśmy transmisji na żywo, ale inscenizację sprzed siedmiu lat. Za to w mistrzowskim wykonaniu, niezwykłej inscenizacji i z polskimi napisami - pisze Ewa Palińska w portalu trojmiasto.pl.

Można by zadać pytanie, jaki jest sens organizowania tego typu seansów. O ile transmisję na żywo można porównać do oglądania meczu w strefie kibica, to mecz sprzed siedmiu lat obejrzałoby niewielu i z pewnością byliby to najwięksi pasjonaci. A jednak opera to nie piłka nożna i sobotnią projekcję zobaczyły setki osób w różnym wieku i o różnym stopniu zainteresowania tematem.

Publiczność operowa to jednak wymagający odbiorca. Mimo tego, że projekcja odbywała się na świeżym powietrzu i wiele osób przyszło zaopatrzonych w koce, termosy i prowiant, na widowni nie było atmosfery piknikowej. Wszyscy w wielkim skupieniu, niczym na widowni prawdziwego teatru operowego, śledzili losy bohaterów, a wykonawców nagradzali oklaskami. Duża w tym zasługa komentarzy Jerzego Snakowskiego, który z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru i lekkością słowa streścił fabułę oraz nakreślił specyfikę festiwalu w Salzburgu, podczas którego zarejestrowano prezentowany spektakl.

Bardzo dobrze spisali się również organizatorzy - Instytut Kultury Miejskiej. Miejsc siedzących wystarczyło dla wszystkich. Zadbano również o zaplecze sanitarne, a w okolicznych punktach gastronomicznych można było zaopatrzyć się w ciepłe napoje. Zapewne dzięki temu publiczność dotrwała do końca przedstawienia prawie w komplecie, a miejsca tych, którzy wychodzili z przedstawienia, zajmowali ciekawscy, przyglądający się "zza płotu".

Największym atutem wydarzenia był jednak bez wątpienia sam prezentowany spektakl - "La Traviata" w inscenizacji Willego Deckera. Nie da się ukryć, że nie była to realizacja, do jakiej miłośnicy opery są przyzwyczajeni. Na scenie nie zobaczyliśmy zawiłych losów kurtyzany z epoki Dumasa, ale studium psychologiczne, którego główną bohaterką była luksusowa prostytutka, walcząca ze śmiertelną chorobą. Wykonująca rolę tytułową Anna Netrebko zagrała po mistrzowsku. W zasadzie napisy nie były potrzebne, ponieważ całą treść można było wyczytać z jej twarzy. Grając ze scenicznym partnerem, Rolando Villazonem, kipiała takim seksapilem, że jej kreacja była momentami wręcz nieprzyzwoita, ale właśnie przez to tak autentyczna.

Publiczność nie była rozczarowana tak nowatorską inscenizacją. Wręcz przeciwnie, dało się zauważyć wielkie zainteresowanie oraz wzruszenie podczas sceny finałowej, kiedy Violetta umiera, życząc swojemu ukochanemu szczęścia, także w miłości.

Sobotnią projekcję można z pewnością zaliczyć do udanych. Choć sam spektakl trwał 150 minut, nie licząc przerw, to większość widzów - mimo dokuczliwego zimna - dotrwała do końca. Wielu również wyraziło chęć udziału w kolejnych projekcjach. Pozostaje nam zatem czekać na kolejne z nadziejami, że poziom artystyczny i organizacyjny zostanie utrzymany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji