Artykuły

Zagram bonsai

"Śmieszny staruszek" Tadeusza Różewicza w reżyserii brata au­tora - Stanisława Różewicza przygotowywany jest dla Teatru Tele­wizji. Spektakl rejestrowany jest nie w studiu telewizyjnym, ale w prawdziwym wnętrzu sali sądowej. Nagranie odbywa się popołu­dniami i wieczorami, po zakończeniu urzędowania sądu. Sztuka została napisana ponad 30 lat temu, lecz - jak twierdzi reżyser - nie tylko nie straciła, a wręcz zyskała na aktualności. Jej głównym bo­haterem jest tytułowy Śmieszny Staruszek, który przed sądem tłu­maczy się ze swoich win. Z treści dramatu nie wynika, o co jest on oskarżony. Nie wiadomo też czy zostanie skazany, czy uniewinnio­ny. Zdaniem reżysera, sens sztuki nie tkwi w jej rozwiązaniu.

- To sztuka o starości, ale i samotności, o obojętności ludzi w sto­sunku do innych, o potrzebie wspólnoty.

Realizacja spektaklu, który właściwie jest monodramem, przyspa­rza znacznie więcej trudności niż realizacja wieloobsadowej sztuki.

- Do wyreżyserowania jest bardzo dużo tekstu i ten tekst musi żyć. W tym celu zamiast manekinów obecnych w tekście sztuki, wpro­wadziłem aktorów.

W epizodycznych rolach sędziów, asystentów pojawiają się Agnieszka Suchora, Dorota Landowska, Andrzej Blumenfeld i Pa­weł Nowisz. Oczekują oni długie kwadranse na zarejestrowanie swego fragmentu roli, bowiem trudno precyzyjnie przewidzieć, kie­dy będą potrzebni. Przez większość czasu w centrum uwagi kame­ry pozostaje Wojciech Pszoniak, ubrany zgodnie z zaleceniami au­tora sztuki w "wizytowe, znoszone, ale czyste ubranie!'. Charakteryzator umiejętnie dodał aktorowi lat, przyprószając siwizną włosy.

- Trudność polega na tym, że wszystko dzieje się w jednej sali sądowej i całymi dniami, po kilkanaście godzin stoję niemal w jed­nym miejscu. By tekst żył, trzeba go "wyrzeźbić", nadać mu kolor. W dodatku do opanowania jest ogromna ilość tekstu, w teatrze uczyłbym się go tygodniami.

Realizacja telewizyjna rządzi się swoimi prawami. Krótkie ujęcia i wielokrotne powtórzenia nie zmuszają aktorów do perfekcyjnego opanowania pamięciowego roli. Dzięki temu mogą się skoncen­trować na kreowanych przez siebie postaciach.

W odróżnieniu od tradycyjnych rejestracji teatrów telewizji "Śmie­szny staruszek" zapisywany jest techniką filmową - za pomocą jed­nej kamery. Autorem zdjęć jest Zbigniew Wichłacz. Przez prawie ca­ły czas nagrania kamera jest nieruchoma, bez emocji zapisuje peł­ną rozważań i uczuć spowiedź Staruszka. Technika przychodzi z po­mocą reżyserowi, gdy chce pokazać samotność i wyobcowanie swego bohatera.

- To bardzo dobry materiał dla aktora grającego główną rolę. Do tej pory dramat był realizowany zaledwie trzy razy. W Staruszka wcielali się wybitni aktorzy, tacy jak Zbigniew Zapasiewicz, Wojciech Siemion, Wiesław Drzewicz. Do tej pory nie miałem okazji i przy­jemności pracować z Wojtkiem Pszoniakiem. To nasze pierwsze spo­tkanie na planie - mówi reżyser.

Współpraca aktora z reżyserem układa się bardzo harmonijnie. Stanisław Różewicz rzadko przerywa, by zasugerować drobne zmiany. Dotyczą one najczęściej właściwego ustawienia artysty w "oku" kamery. Od razu można skontrolować efekt korekty. Pod czuj­nym okiem reżysera rodzi się wyciszony, skupiony, ale i chytry Sta­ruszek.

Na rejestrację "Śmiesznego staruszka" przeznaczono osiem dni - to bardzo dużo w przypadku małej formy teatralnej - zazwyczaj tyle czasu potrzeba, by nagrać duży, wieloobsadowy spektakl. Oprócz sali sądowej, w której nagrana zostanie całość tekstu, akcja dramatu nagrywana też będzie w starej kamienicy i na podwórku. Materiał, który tam powstanie, stanowić będzie ilustrację zeznań głów­nego bohatera. Końcowy efekt pracy reżysera, aktorów, ale i całej ekipy oglądać będzie można za kilka miesięcy na ekranach telewi­zorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji