Artykuły

Madame i jej cień

Mając w pamięci książkę, wydaje się, że historia młodego chłopaka zafascynowanego dużo starszą kobietą na scenie wypada ubogo - o spektaklu "Madame" w reż. Jakuba Krofty w Teatrze na Woli w Warszawie pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.

Dziś takich uczniów już nie ma: żądnych wiedzy, kreatywnych, zaczytujących się w klasykach, chodzących regularnie na przedstawienia - chciałoby się westchnąć. Obecnie co piąty maturzysta nie zdaje egzaminu dojrzałości (dane z tego roku). Mimo iż główny bohater przedstawienia, wrażliwy licealista, żyje w cieniu mitologizowanej przeszłości ("Kiedyś to było taternictwo! Dziś nie ma już gór!" lub "Mozart, to był geniusz! Dziś takich już nie ma") próbuje przejść przez swoje szkolne lata jak najgodniej, przyjmując postawę moralnego i umysłowego niepokoju. W poprzek jego pogoni za intelektualnymi ideałami staje La Directice - nowa dyrektorka szkoły, która swoją elegancją i zdystansowanym sposobem bycia wzbudza powszechną ciekawość i rozbudza namiętność.

Obecność Madame powoduje, że w życiu bohatera (ciekawa kreacja Waldemara Barwińskiego) pojawia się nowy, nieznany dotychczas element, z którym nie za bardzo umie sobie poradzić. Próba objęcia rozumem własnych uczuć oraz wynikające z tego zabawne perypetie są sednem oraz tematem tego przedstawienia, które w zamyśle miało opowiadać o inicjacji i związanymi z nią niepokojami. Adaptacja Marii Wojtyszko jest obfita w charakterystyczne dla książki dowcipne dialogi, które zostały obudowane bardzo atrakcyjną, multimedialną scenografią. Jest ona klasycznym przykładem tego, jak w bardzo prosty sposób można zbudować na scenie iluzję przestrzeni, raz za razem powołując do życia coraz to nowe miejsca: teatr, galerię sztuki, zatłoczoną warszawską ulicę, czy francuskie Alpy.

"Madame" jest niewymagającym i przyjemnym w odbiorze spektaklem, który łączy elementy kryminału i romantycznej komedii na dobrym poziomie. Proza Libery cała zanurzona jest w obrazach z okresu PRL-u, podczas gdy na scenie tło historyczne zostało sprowadzone do kilku komicznych scenek z urzędnikami i policjantem. To chyba kontynuacja modnego dzisiaj oswajania tamtych ciężkich lat poprzez bagatelizowanie i wyśmiewanie ówczesnego terroru.

Gdyby chcieć czytać "Madame" Jakuba Krofty wyłącznie przez pryzmat literackiego pierwowzoru - można się rozczarować. Mając w pamięci książkę, wydaje się, że historia młodego chłopaka zafascynowanego dużo starszą kobietą na scenie wypada ubogo. Fakt, że tekst Libery, rozbudowany, pełen dygresji i erudycyjnych opisów, jest wyjątkowo niesceniczny. Aby oszczędzić sobie niepotrzebnych nerwów, może raz warto nie odrobić pracy domowej i pójść na spektakl "nieprzygotowanym". "Madame" na Woli broni się jako samodzielne dzieło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji