Artykuły

Ohydne przeczucia

Jest taki autoportret Witkacego: wyrazisty, ciemnoczerwony, z informacją-przepowiednią przy podpisie autora - "Na wystawę pośmiertną w 1955 roku". Iście po diabelsku ponury żart splata się tu z profetyzmem. Obraz powstał w roku 1931. Witkiewicz znany był wówczas w kręgach artystycznych i naukowych, ale nie odgrywał takiej roli w kulturze polskiej, jaka wynikać winna z jego dokonań. Skąd więc nadzieje na wystawę pośmiertną - i to w siedemdziesiątą rocznicę urodzin? (Jak widać artysta nie spodziewał się dożyć siedemdziesiątki).

Jesienią trzydziestego dziewiątego roku mit śródziemnomorski, wraz ze swymi ideałami demokracji i wolności jednostki, zda się odchodzić w niepowrotną przeszłość. To co było przeczuciem, literacką wizją wypełniającą dialogi dramatów i stronice "Nienasycenia", staje się faktem. Osiemnastego września Witkiewicz popełnia samobójstwo, wiedząc już, że moce, których nadejścia się spodziewał, wzięły we władanie Starą Europę.

Przez parę lat o żadnej wystawie mowy oczywiście być nie może. Wojna. A i powojenna rzeczywistość nie sprzyja przypominaniu Witkacego. Rok 1948 przynosi wydanie "Szewców" i "W małym dworku" (w jednym wolumenie, posłowie - J.W. Dobrowolski). Ale okazuje się, że jeszcze nie pora. I za późno, i za wcześnie zarazem. Dopiero polski Październik zmienia sytuację: dochodzi do wystawy obrazów Witkacego, w tymże samym roku, 1957, wznowione zostaje "Nienasycenie", a w 62 - ukazują się, w dwu tomach, wszystkie zachowane dramaty (zapowiadając wystawę pośmiertną na rok 55, Witkacy pomylił się więc tylko o dwa lata).

2.

Tuż po październikowej odwilży podjęto również próbę wystawienia "Szewców". Przedstawienie reżyserował Zygmunt Hübner (Sopot, scena kameralna Teatru "Wybrzeże"). Czy doszło wówczas do prapremiery? Ba, rzecz w tym, iż nie wiadomo, jak nazywać to, co sfinalizowało wysiłki realizatorów. Michał Misiorny pisze: "(...) odbyła się (...) tylko próba generalna z udziałem widzów, a potem nie było już żadnych przedstawień ani żadnych widzów" (posłowie do "Nienasycenia", 1982). Nieco inaczej fakt ten ujmuje Malwina Szczepkowska: "Sztuka została zdjęta przez cenzurę nazajutrz po premierze. Byłam obecna na tym jedynym przedstawieniu i pamiętam, że oglądałam Szewców z bardzo mieszanymi uczuciami: podziwu i zachwytu dla doskonałej roboty teatralnej, ale także sprzeciwu i urazy wobec tego, co przedstawienie usiłowało wykazać" ("20 lat teatru na Wybrzeżu", Gdynia 1868). W każdym bądź razie - choć sceniczne dzieje "Szewców" zwykło się zaczynać od daty nieco późniejszej - dobrze wiedzieć, że już wtedy teatr próbował zmierzyć się z tym dramatem i że legenda owego przedsięwzięcia dość długo żyła wśród widzów. Przyćmiło ją dopiero wrocławskie przedstawienie, zrealizowane w Studenckim Teatrze "Kalambur" w marcu 1965 roku. Włodzimierz Herman, zmierzając ku "kabaretowości" (czy: nadkabaretowości, jak chcą niektórzy), w przewrotny sposób wydobywał to, co w "Szewcach" realistyczne. I ów realizm stanowił siłę inscenizacji. (Myślę tutaj nie tyle o poetyce przedstawienia, ile o odniesieniach do rzeczywistości społecznej). Sukces "inscenizacji zdroworozsądkowej", utrzymanej w poetyce "studenckiego realizmu", nie odmienił jednak praktyki teatrów zawodowych: tutaj nadal uważano, że "sposobem na Witkacego" jest "udziwnianie". Dopiero artykuł Puzyny "Na przełęczach bezsensu", ogłoszony w roku 1969, zmienił to nastawienie. Nakaz grania "po Bożemu", gdy mowa o dramatach Witkiewicza, niewiele przecież znaczy. Wiadomo tylko tyle, że nie można się zadowalać "sposobikiem", że trzeba - jak zawsze zresztą - wyprowadzać formę przedstawienia z wszechstronnej analizy dramatu. I nie zapominać o tym, co w "powietrzu wisi". Inscenizacje "Szewców", zrealizowane w roku 1971 (Jarocki, Prus), stanowią przykład nowego podejścia do dramaturgii Witkacego.

3.

Po z górą dziesięciu latach od inscenizacji Jarockiego znów głośno o "Szewcach": kilka teatrów wprowadziło już tę sztukę do repertuaru, inne ją zapowiadają. "Obfitość miejscowych realiów i odniesień do polskiego środowiska i współczesnej historii kulturalnej i umysłowej nadaje Szewcom gęstą treść lokalną i większą aktualność w Polsce, co tłumaczy sławę sztuki i jej rezonans w kraju" - stwierdza Daniel C. Gerould ("Stanisław Ignacy Witkiewicz jako pisarz", Warszawa 1981). Spostrzeżenia amerykańskiego witkacologa na pewno są trafne (z zewnątrz taką rzecz widać wyraźniej), ale nie wyjaśniają, skąd urodzaj na "Szewców" w ostatnich miesiącach. Myślę, że ponowne zainteresowanie sztuką Witkacego wynika nie tylko z walorów dramatu, ale i z charakteru wydarzeń - społecznych i politycznych - ostatnich lat. Puls historii w Polsce stał się bardziej gorączkowy. Jeżeli ma się takie wydarzenia za sobą, nie można mówić o świecie "Szewców", że jest on nierzeczywisty. Oto procesualność historii objawiła nam się mniej podręcznikowo. Krwiściej i groźniej. Uzmysłowiliśmy sobie (napisałbym: "namacalnie", gdyby brutalność tego słowa nie była zbyt jawna), że groteskowość Witkacego wyprowadzona jest z całkiem realnych przesłanek.

Nic tedy dziwnego, że młodzi realizatorzy wrocławskich "Szewców" (duża scena w Teatrze Polskim) posłuchali niegdysiejszych zaleceń Puzyny. Tak to wygląda, gdy rzecz się rozpatruje "teatrologicznie". Może jednak słuszniej byłoby powiedzieć, że Jacek Bunsch (reżyser), Wojciech Jankowiak i Michał Jędrzejewski (scenografia) posłuchali rzeczywistości. Albo inaczej: że podsłuchali rzeczywistość. To ona podpowiedziała im tonację serio.

Przedstawienie tedy nie rozwija się od "aluzji" do "aluzji", od "skeczu" do "skeczu". Witkacy - zdaniem Bunscha - mógłby powtórzyć za Krasińskim: ma się pod koniec starożytnemu światu. Z tym, że słowo "starożytnemu" należałoby zastąpić innym, odpowiedniejszym. Katastrofizm "Szewców", ich historiozofia zyskują tym samym inny wymiar: widać, że Witkacy jest spadkobiercą kultury europejskiej, widać, że się lęka, iż może być tej tradycji przedstawicielem ostatnim. "Gęsta treść lokalna" nie wyparła zatem problemów związanych z sytuacją człowieka w społeczeństwie i w kosmosie.

Od dawna wiadomo, że w dramatach Witkacego zestarzały się didaskalia. Nic dziwnego przeto, że reżyser i scenografowie nie stosowali się do nich. Podział przestrzeni scenicznej na trzy poziomy, zwolnienie tempa akcji (zwłaszcza w akcie trzecim) sprawiają, że grotesce przydana zostaje pewna doza hieratyczności. Aktorzy jak najnaturalniej wypowiadają najdziwniejsze językowe twory Witkacego. Zyskuje na tym znaczeniowa nośność języka: traktujemy go jako swoistą "nowomowę", panującą w świecie "Szewców", nie przestając bawić się grą słów i skojarzeń.

Gdy w akcie trzecim - po atrakcyjnej dla oka scenie "uszewczenia" Pachołków Gnębona Puczymordy (plastyka ruchu: Klara Kmitto), w której seksualizm, jako motor postępowania postaci, wydobyty został nie nazbyt nachalnie - oglądamy Sajetana Tempe i Czeladników (znakomity Ferdynand Matysik, sprawnie towarzyszący mu - Zbigniew Lesień i Stanisław Melski), nuworyszowsko rozpierających się na czerwonych kanapach, wiemy już, że styl narracji, technika mówienia, plastyka ruchu współbrzmią z ideą spektaklu. Bo dwa pierwsze akty, ich zawartość, to rzeczywiście już prehistoria. Teraz i Sajetan Tempe zostanie tylko "żywym" - to znaczy: martwym - symbolem niegdysiejszych bojów o władzę. Należy go się pozbyć, gdyż jego gadanie kompromituje ino rewolucję, siła zaś zmagazynowana w trupie wodza przydać się jeszcze może. Dalej okazuje się, że i Hiper-Robociarz jest tylko figurantem. Prawdziwe rządy obejmują technokraci władzy - wkraczamy bowiem w erę postideową (tradycja również karleje: Chochoł pana Wyspiańskiego to tylko liliput, kosy nie obronią chłopskiej sprawy; ta scena należy jednak do słabszych w spektaklu). Idee, owszem, istnieją nadal, ale tylko jako narzędzia. Spada żelazna kurtyna, towarzysz Abramowski i towarzysz X, jakby zrośnięci z sobą, w jednym ubraniu, obaj o posturach urzędniczych, ale tych urzędników z rysunków Krauzego, od strony widowni wkraczają na scenę. Nastaje czas władzy bez twarzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji