Artykuły

Grą jest także rozmowa

"Gra" w reż. Adama Sajnuka w Teatrze Konsekwentnym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

Warszawska Praga i nowa siedziba Teatru Konsekwentnego, jednej z najstarszych niezależnych scen repertuarowych w Warszawie, przyciąga - warto skosztować niezwykłej atmosfery panującej w dawnej wytwórni wódek Koneser, klimatu jaki tworzą mury z czerwonej cegły, mini boisko z piaskiem, leżaki i sympatyczna knajpka. W tym miejscu, 23 czerwca, miała miejsce premiera spektaklu pt. "Gra", w reżyserii i adaptacji Adama Sajnuka. Sztuka powstała na podstawie tekstów Dorothy Parker, jednej z najpopularniejszych pisarek amerykańskich pierwszej połowy XX wieku, autorki opowiadań, wierszy, dramatów i scenariuszy filmowych.

"Gra" to opowieść o "mężczyznach z Marsa, a kobietach z Wenus", którym tak trudno się porozumieć. Tak było dawniej, jest i pewnie będzie. Reżyser, Adam Sajnuk, przenosi nas w lata dwudzieste zeszłego stulecia, do kraju zwanego Ameryką. Duszna od dymu papierosowego melina w czasach prohibicji. Alkohol płynący strumieniem, kolejne drinki, muzyka i blues. Czy w tym wszystkim chodzi o prawdziwą miłość, o zrozumienie i o dobry seks? Zapewne. Paplanina kobiet, ich prośby i nieustanne - "przepraszam!", ich samotność w towarzystwie gruboskórnych mężczyzn, nachalnych kochanków. Uczestnicy "gry" to kolejno playboye i tchórze, a obok nich zapłakane, egzaltowane, rozhisteryzowane panie, uzależnione od akceptacji panów, od uczucia, którego ciągle brak. I nieodzowny, wszechobecny alkohol, szklaneczka whisky czy szkockiej, wszystko jedno.

Spektakl przypomina rejestr kolejnych męsko-damskich dialogów. W nich przejawiają się ludzkie lęki, słabości, zazdrość, miłość, zagmatwane relacje damsko-męskie. Żadnej dramaturgii, wzrostu napięcia, zaskoczenia . Bo grą jest także rozmowa. Jest to również historia pierwszych wyemancypowanych kobiet, zmierzających do wolności, ale jeszcze zniewolonych, nadskakujących mężczyznom. Niestety, całe przedstawienie trąci myszką. Obrazki z życia kobiet lat dwudziestych, które mogą już na siebie same zarabiać, jednak mentalnie nadal są uzależnione, mogły zaskakiwać i fascynować, ale nie dziś. Żal tych dziewcząt i dojrzałych pań, podporządkowywanych męskiemu spojrzeniu, pożądających męskiej akceptacji, bez odrobiny wiary w siebie, zbyt chętnie przyznających się do słabości i głupoty. Wyrzucane z siebie emocje, żale i pretensje. Te wszystkie niuanse umiejętnie wyłapuje i wyśmiewa Dorothy Parker. Tyle. Żadnych pytań, odpowiedzi. Wszystko zbyt oczywiste i nudnawe. Do tego dużo przekleństw i papierosów. To ostatnio przykra norma w wielu teatrach - widz musi być biernym palaczem i biernym odbiorcą słów niecenzuralnych, nie ma innego wyjścia.

Trzeba jednak podkreślić, iż aktorzy - Eliza Ratajczyk, Małgorzata Rożniatowska, Marta Malinowska, Adam Sajnuk, Mariusz Drężek grają bardzo dobrze, emocjonalnie i ostro, silnie angażują się w swoje role. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Małgorzata Rożniatowska. Drobne komentarze, piosenki w jej wykonaniu, dodają smaczku całemu przedstawieniu, ożywiają spektakl. Scenka z panią Małgorzatą w roli matki, błyszczy wśród innych - matka i dorosły syn, ich wzajemna relacja. Ona - śmieszna, wręcz żałosna w swym nieprzerwanym narzekaniu, chce mieć chociaż kawałek syna na własność. Ale on woli ojca i jego nową, młoda żonę. I jak tu nie mieć żalu do wszystkich?? Szkoda, że tak mało o tym.

Spektakl buduje nie tylko tekst, ale również ciekawa, choć niewyszukana scenografia, kostiumy i muzyka. Zapowiedź czegoś wyjątkowego, ciekawego? Nie tym razem. Czekamy na kolejne propozycje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji