Artykuły

Gogol historyczny

W karierze scenicznej "Martwych dusz" szczytowym osiągnięciem było słynne przedstawienie Stanisławskie­go w MCHAT-cie, przygoto­wane z niezwykłą wirtuozerią realistycznej gry aktorskiej. O poprzednich przedstawie­niach rosyjskich tej powieści, nazwanej przez autora poe­matem, znakomity aktor ro­syjski Wasilij Toporkow pisał w swych wspomnieniach, cytowanych w programie Tea­tru Polskiego:

"Żadna z adaptacji poematu Go­gola nie miała dotąd powodzenia (a istnieje ich ponad sto). Były bowiem wątłe dramaturgicznie. Za dawnych czasów doskonale grano oddzielne sceny "Martwych dusz"; cieszyły się one dużym powodzeniem. Ale gdy tylko łą­czono je w jedno przedstawienie, sceny, w których powtarzał się ten sam motyw kupna martwych dusz, przestawały nudzić zainte­resowanie widza, nie spajała ich bowiem jedna oś organizacyjna. W środku przedstawienia publicz­ność zaczynała się na ogół nu­dzić, mimo wspaniałych wyko­nawców...".

Niestety, to co zobaczyliśmy w Teatrze Polskim trzeba za­liczyć do tych przedstawień "z dawnych czasów". Miało ono wszystkie wyliczone wy­żej cechy, choć wiele jego ele­mentów, oddzielnie wziętych, zasługuje na pochwałę. I Te­resa Roszkowska wymalowała ładne tło z krajobrazem ro­syjskim. I Wieńczysław Gliń­ski przekonująco zagrał oszu­sta Cziczikowa z jego złodziej­skim sprytem, udaną skrom­nością i nieudaną podskórną nieśmiałością. I aktorzy w głó­wnych rolach stworzyli cha­rakterystyczną galerię potwor­nych postaci: Maria Żabczyń­ska (Koroboczka), Marian Wyrzykowski (Maniłow), Stanisław Jasiukiewicz (Nozdriew), Leon Pietraszkiewicz (Sobakiewicz), Tadeusz Fijewski (Pluszkin), Kazimierz Dejunowicz (stangret Solifan). Poza tym ogromny zespół wystąpił na ogół z powodzeniem w po­mniejszych rolach. Jednakże wszystko razem ciągnęło się w statycznych scenach, rozsy­pywało pod względem drama­turgicznym i reżyserskim. Po­wstała seria mniej lub bar­dziej udanych obrazków, ilu­strujących powieść. Obrazków historycznych, wobec których pozostajemy dość obojętni.

Być może jest w tym jakaś droga spopularyzowania arcy­dzieła Gogola. Ale w ujęciu scenicznym brak temu myśli jednoczącej, brak odniesienia do spraw, które by nas ży­wiej interesowały. Pozostaje tylko rejestracja fragmentów cennego zabytku literackiego.

Gogol istotnie napisał arcy­dzieło. Z genialną celnością i niebywałą ostrością zaata­kował - jak nikt przed nim a niewielu po nim - podpory społeczeństwa carskiego; ziemiaństwo i burżuazję. Przed­stawił świat zmurszały i wa­lący się, różnorodną galerię strupieszałych typów. Nie zo­baczył wśród nich - jak i w "Rewizorze" - ani jednej pozytywnej postaci. Ta miaż­dżąca satyra spotkała się z gwałtowną reakcją carskich władz. Gogol ugiął się pod ich naciskiem i w drugiej części "Martwych dusz" próbował stworzyć także bohaterów po­zytywnych, ale nic mu z tego nie wyszło. Natomiast pierw­sza część, czyli właściwe "Martwe dusze" przetrwały jako jedno z najwyższych osiągnięć literatury rosyjskiej.

W przedstawieniu warszaw­skim próbowano ten brak po­zytywów złagodzić epilogiem. Całkiem niepotrzebnie. Brzmi on sztucznie. Pozytywnym bo­haterem "Martwych dusz" jest Gogol, który zobaczył niepra­wości swoich czasów, nazwał je po imieniu, rozprawił się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji