Artykuły

Zabawa z Platitusem

W SZYSTKO odbywa się z przyzwoleniem autora. Nim będziemy się dziwić, gorszyć, czy wzruszać ramionami - przypomnijmy - on sam, Plautus, ulubiony przez publiczność komediopisarz rzymski z II wieku przed naszą erą - stawiał wszystko pod znakiem dobrej zabawy, radosnego humoru. Nie uznawał filozofowania, moralizatorstwa, naruszał budowę spokojnych komedii greckich, które przecież otwarcie naśladował - poprzez wprowadzanie muzyki, tańca i śpiewu, raz po raz przerywając dialog i bieg sztuki poprzez odwoływanie się do widowni. Korzystał ze skarbnicy języka ludowego, po trosze żargonu, by tworzyć sceny rodzajowe, dowcipy, zachowując dla po-tomności to, co dziś nazywamy "plautyńskim komizmem słów".

Jeżeli więc Plautus lekceważył sobie jawnie zwartość kompozycyjną swoich własnych komedii - wszystko dla zabawy chwilą, komizmem sytuacji, momentem uciesznego spięcia - ma prawo czynić to chyba także i ten, kto dziś sięga po plautowski tekst. Skorzystał z tego prawa w pełni inscenizator przedstawienia warszawskiego MIECZYSŁAW DASZEWSKI. Rzeczywiście nad podziw dużo w tym przedstawieniu jest znakomitych pomysłów, często przekornych, kojarzonych cieniutką aluzją, lub będących aż nadto widocznym persyflażem.

Chociaż więc tekst Plauta nie jest ani zbyt szczupły ani ubogi, występuje tu obok niego - Gałczyński.. "Kupiec", by nikogo nie zwiódł sam tytuł, jest komedią, której osnowę tworzy temat stary jak świat - rywalizacja ojca i syna o względy pięknej kobiety. Ojciec, starzec, tak śmieszny, że nie budzący współczucia - przegrywa. Piękna i dobra Hetera kocha syna, syn pozostaje jej wierny, starzec musi ustąpić, bo takie są prawa życia. "Ziemia młodym. Lecz niebo jest nasze" - a to już jest Gałczyński. Trochę dla pociechy, a trochę dla wykorzystania jeszcze jednej okazji "dla" śmiechu.

Są w tym przedstawieniu piosenki - wszystkie od "Siwego włosa" do "Ciao, ciao Bambino" - znane nam aż za dobrze dzięki usłużności radia, sparafrazowane komicznie i strawnie. Jest tysiąc i jeden jeszcze innych pomysłów... Zbudowano przedstawienie w teatrze na wskroś zawodowym na wzór przedstawień studenckich. Nie ma nic niemożliwego, niczego nie zaniechamy, nic nie jest dla nas święte. Do tego trzeba jednak - nastroju. Co więcej, umiejętności wywoływania niehamowanego śmiechu, doskonałości przeistaczania się tak, by tworzone postacie potrafiły już tylko śmieszyć.

W PIERWSZEJ części spektaklu trochę rozwlekłej, trochę przeładowanej upchanymi na siłę pomysłami rozwiązań sytuacyjnych - zabawa nie bardzo się udaje. W drugiej - znacznie lepiej. Wyzwala się nastrój swobody, aktorzy ukazują swój sceniczny temperament, potrafią grać z zacięciem i z koniecznym przymrużeniem oka. Wszyscy się bawimy... Dla tej właśnie zabawy reżyser przebiera dwóch panów w stroje niewieście i każe im wystąpić w rolach, które Plaut zwykł kreślić karykaturalnie. Żona to megera, zła podejrzliwa, kontrolująca każdy krok męża i sama dość... nieszczęśliwa. Podobnie i tutaj, widownia rozeznając pod postaciami kobiet męskie sylwetki, nie zważając na zły, żoniny charakter cieszy się jej obecnością na scenie.

Aktorzy nie mieli łatwego zadania. Ta zabawa wymaga ciągłego lawirowania między grą na wpół serio, a wyraźną i widoczną kpiną. Najpełniej korzysta z przywilejów tekstu i koncepcji reżysera WOJCIECH RAJEWSKI. Jest rzeczywiście zabawny, nie szarżuje, potrafi zachować własny styl, tworzy kilka doskonałych scen, poprzez lekkie, niemal naturalne sytuacje. Obok niego TADEUSZ JANCZAR i JERZY KARASZKIEWICZ. Sylwetkę nieszczęśliwego aż do finału kochanka Janczar rysuje wyraziście, nie unikając żadnych efektów, jest bardzo ruchliwy, umie radzić sobie z tymi na wpół udanymi gestami "teatralnymi". Karaszkiewicz jest bardziej oszczędny i może bardziej komiczny. Daje sobie doskonale radę z tą komediowo-groteskową rolą przyjaciela nieszczęsnego kochanka. W roli pięknej Hetery wystąpiła MAŁGORZATA LORENTOWICZ - prawdziwie kusząca. MARKOWI WOJCIECHOWSKIEMU powierzono zadania "odegrania" aż trzech ról, BOGDAN ŁYSAKOWSKI wystąpił jako ofiara usług przyjacielskich i "niewierny" mąż. Interesujące maski i dobra scenografia KAZIMIERZA MIKULSKIEGO. Kto ma dwie godziny czasu - warto się pośmiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji