Artykuły

"Turoń" po latach

To już czwarta premiera "Turonia" w tym sezonie. Po Kielcach, Zielonej Górze i Częstochowie przyszła obecnie kolej na Warszawę. Nie grano tej sztuki od 35 lat. Czy był to tylko przypadek, czy tylko zapomnienie?

Ambitna próba Teatru Ludowego pozwala na przemyślenie tego problemu. Żywa i przemyślana inscenizacja Romana Kłosowskiego przekonuje nas, że ta zapomniana sztuka Żeromskiego jest na pewno utworem zasługującym na uwagę. To przecież jeden z nielicznych w naszej literaturze dramatów o tak wyraźnej treści klasowej.

"Turoń" opowiada o jednym z najtragiczniejszych rozdziałów historii polskiej, o wybuchu ślepej, lecz jakże uzasadnionej nienawiści chłopów do panów, wykorzystanej przez wrogów Polski dla stłumienia rewolucyjnych i patriotycznych dążeń szlacheckich demokratów.

Pierwszy akt "Turonia" jest znakomity. Ujawnia się tu z całą siłą dialektyka tragicznego konfliktu pomiędzy polską szlachtą i polskim chłopem, spleciona w tych dniach lutowych 1846 roku w węzeł, którego nie potrafili rozplątać emisariusze Centralizacji Demokratycznej. Nawet najżyczliwsza ich ideom część szlachty polskiej nie umiała się wyzbyć wielowiekowych nawyków i utrwalonych przez wieki przywilejów.

Stary Cedro, który żałuje, że nie doszło wcześniej do uwłaszczenia chłopów, zwraca się do Szeli tonem pełnym pogardy i nienawiści: "Zdejm czapkę z głowy, albo ci ją zdejmę razem z łbem!" Szela zaś odpowiada pełen godności i świadom siły chłopskiej gromady: "Nie zdejmę już czapki przed żadnym z was, jaśnie pany!".

Jest w "Turoniu" wyraźne nawiązanie do pamiętnej rozmowy na biwaku z pierwszego aktu "Sułkowskiego". Tylko, że teraz nikt już tych zbuntowanych chłopów nie przekona ładnymi słowami. Tu mogły się liczyć tylko czyny. A tych właśnie zabrakło. Echa galicyjskiej rabacji pobrzmiewały w "Weselu", problematykę klasowego konfliktu, jako osi historii Polski podjął w "Nieboskiej komedii" Krasiński. Ale tak żywej i bliskiej naszym odczuciom egzemplifikacji tego konfliktu, jak w pierwszym akcie "Turonia", nie znajdziemy w żadnej sztuce polskiej. Żeromski był surowy, ale był sprawiedliwy. Nie idealizował szlachty, rozliczył się rzetelnie z jej winami, ale nie idealizował także Szeli i chłopów, jak uczynił to ze zrozumiałych względów w latach dwudziestych Bruno Jasieński, pisząc swe piękne poetyckie "Słowo o Jakubie Szeli".

Niestety "Turoń" jest dramatem bardzo nierównym. Po świetnym akcie pierwszym następuje znacznie słabszy akt drugi, w którym konflikt społeczny grzęźnie na mieliźnie wątku obyczajowego i miłosnego. Miłość młodego Szeli do pięknej panny Weroniki i wszystkie jej konsekwencje wydają się w tej sztuce wtrętem zupełnie zbytecznym.

Byłoby w tej sztuce miejsce na przedstawienie żądzy władzy i majątku, jaka rodzi się w świadomości wodza rabacji, ale motywy jego postępowania musiałyby być znacznie bardziej pogłębione. Problematyka polityczna wraca jeszcze w akcie trzecim, w rozmowie Huberta Olbromskiego z Chudym, ale tu zaciążyła ujemnie słabość tej postaci, nieokreślenie jej genealogii społecznej i roli politycznej.

Nie pomogły wysiłki teatru. Przedstawienie dowiodło, że jest to sztuka, w której pierwszy akt góruje nad całością. Ale całość jest mimo wszystko godna obejrzenia i przemyślenia. A to już bardzo wiele. Tym bardziej, że zarówno gra aktorów, jak i forma spektaklu zasługuje aa uznanie. Wymienić tu należy przede wszystkim Emila Karewicz w roli Szeli. Nie stara się on upiększyć swego bohatera. Jest brzydki, chwilami nawet odrażający. Ale tkwi w nim ogromna siła, poczucie chłopskiej krzywdy, nienawiść do swych prześladowców i solidarność z chłopską gromadą. Niełatwo zagrać tę rolę, opromienioną tradycją Jaracza. Ale sądzę, że Karewicz znajdzie się wśród najlepszych jej wykonawców na przestrzeni długiego czasu.

Jest w "Turoniu" postać, z którą poprzednie inscenizacje nie bardzo umiały sobie poradzić. To młodziutki "chłopoman" Xawery, syn Krzysztofa Cedry, uważany przez ojca i szlacheckie otoczenie za chłopca trochę niespełna rozumu. Z perspektywy naszego czasu zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie Hubert Olbromski, lecz właśnie młody Cedro mógł być kontrpartnerem Szeli, on, który rozumiał chłopów, nie zniżał się do nich, by ich uszczęśliwiać, on, którego lubili i cenili, którego rozumieli, jak on ich rozumiał. Zasługą przedstawienia w Teatrze Ludowym jest fakt, że wątek Xawerego zabrzmiał tak ciekawie i głęboko. Zagrał tę rolę Krzysztof Wakuliński, student PWST, pełen wyrazu, wrażliwy, o dużych, jakże wymownych oczach, który potrafił nadać postaci Xawerego wymiar znacznie większy od tego, jaki możemy sobie wyobrazić na podstawie lektury "Turonia". Ma on jeszcze pewne braki techniczne, ale jestem pewny, że można mu wróżyć piękną przyszłość na scenie.

Dawnych żołnierzy napoleońskich Krzysztofa Cedrę i Rafała Olbromskiego, tak dobrze nam znanych i bliskich z "Popiołów", zagrali przekonująco Piotr Pawłowski i Tadeusz Bogucki. Szlachetnym i trochę patetycznym (jak należy) Hubertem Olbromskim był Ryszard Baciarelli ostrożnym i niezbyt chętnym powstaniu Józefem Chwalibogiem - Arkadiusz Bazak. Wśród zbuntowanych chłopów wyróżniał się przede wszystkim Józef Kondrat (Konica), występujący w pierwszym akcie na czele gromady. Bardzo dobrą maskę miał w roli Wołowca Zbigniew Skowroński. Zadzierżystymi parobkami, którymi dowodził Szela, byli: Zygmunt Listkiewicz, Jerzy Dukay, Marian Glinka i Zenon Dądajewski. Artur Kwiatkowski był wiarygodnym starym sługą Cedrów.

Trudne zadanie miał Tomasz Zaliwski w roli Chudego. Nie potrafił wyjaśnić do końca różnych wątpliwości, związanych z postępowaniem i rolą tego człowieka. Zadanie utrudniał mu chyba także nazbyt szlachecki wygląd. Robił wrażenie przebranego za chłopa emisariusza, a to przecież nie wynika wcale ze sztuki Żeromskiego. Juliusz Berger nie umiał uprawdopodobnić arystokratycznych manier hrabiego Lażansky'ego, który był przecież zastępcą namiestnika Galicji. Słabiej wypadły także role kobiece. Danuta Nagórna miała w roli Walentyny niewiele do powiedzenia, co zresztą jest raczej winą samej sztuki. Natomiast Ewa Wiśniewska potraktowała chyba postać Weroniki nazbyt histerycznie, nie potrafiąc przekazać prawdziwej tragedii tej dziewczyny. Za słaby był także jej kontakt z bratem Xawerym, może najbliższym jej w domu Cedrów.

Największą zaletą scenografii Andrzeja Sadowskiego były kostiumy, a szczególnie maski Turonia, Kozy i Żurawia, nawiązujące do tradycji ludowych, a jednocześnie bardzo ładnie skomponowane w swym kształcie plastycznym i walorach kolorystycznych. Owa zbrukana biel kożuchów, przemieszana z czerwienią krwi i ludowej maskarady, miała tu nieledwie wymowę symbolu.

Ambitne przedstawienie "Turonia" jest na pewno krokiem naprzód na drodze Teatru Ludowego. Coraz poważniejsze zadania, jakie teatr ten sobie stawia, sprzyjają podnoszeniu poziomu i możliwości artystycznych jego zespołu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji