Artykuły

Na drodze do niepodległości

"Wydaje się nieraz, jakby w Żeromskim działała instynktowo atawistyczna staroszlachecka niechęć do rzemiosła, kiedy cho­dziło o opanowanie technicz­nych sposobów w zakresie sztu­ki zderzania bohaterów ze sobą i wplątywania ich w drama­tyczne sytuacje". Tym cytatem z rozprawy Wacława Borowego "Żeromski po latach" nie za­mierzam wcale umniejszać twórcy, o którym (znów zacytu­ję za Borowym) napisał po jego śmierci Antoni Słonimski, iż "umarł największy bodaj pisarz współczesnej Europy". Warto jednak czasem pokusić się o in­ne spojrzenie, zwłaszcza gdy ma być mowa o dramacie tego pisa­rza.

Z okazji 60-lecia odzyskania niepodległości wystawił kielecki teatr "Różę" Stefana Żeromskiego, utwór który sam autor określił w podtytule jako "dra­mat niesceniczny". Zdawał sobie pisarz jak widać doskonale sprawę z różnic dzielących tę sztukę od innych utworów scenicznych. Jest to bowiem rozpisana na głosy wielka dyskusja o wielkich sprawach naro­du, ale nie jest to widowisko sceniczne. Występujące w niej osoby mają raczej własne poglądy, niż własną konstruk­cję psychologiczną.

Zgodzić się trzeba ze Zdzisła­wem J. Adamczykiem, że "wy­stawienie "Róży w rocznicę odbudowy państwowości polskiej ma swoje głębokie uzasadnienie; przecież to właśnie "Róża" była pierwszym w dwudziestowiecznym piśmiennictwie polskim wielkim dziełem literackim, któ­re otwarcie i wyraźnie podniosło sprawę naszych aspiracji nie­podległościowych i walki o wol­ność". Czy jednak decyzja ta ma również swoje artystyczne uza­sadnienie na gruncie teatral­nym?

Zespół kielecki podjął wraz z reżyserem, Henrykiem Giżyckim próbę udowodnienia, że "Róża" to nie tylko dyskurs o historycz­nym dziś znaczeniu, ale dzieło aktualne, przemawiające do dzi­siejszego widza. Do widza, jaki dziś odwiedza kielecki teatr. Usłyszałem na premierze podczas rozmów w foyer opinię poda­jącą w wątpliwość, czy sztuka ta może zainteresować kogoś, kto nie należy do grona wielbicieli talentu Żeromskiego. Jedno­znacznie tej wątpliwości rozstrzygnąć nie potrafię - sam spektakl daleki jest zresztą od jednorodności. Są tu sceny po­zostające w pamięci dzięki wiel­kiej ekspresji teatralnej, jak choćby sceny balu czy "Ochra­na". Są postacie - jak Anzelm, grany przez Janusza Rafała Nowickiego - które na scenie żyją, a nie tylko mówią swe kwestie.

Są jednak fragmenty spektaklu, w których zespół aktorski nie jest w stanie udowodnić autoro­wi, że mylił się w swej ocenie dzieła. Tu określenie "dramat niesceniczny" ma zdecydowane i dosłowne uzasadnienie. Mówią historycy literatury o nie wyni­kającym z treści, jak gdyby "do­pisanym" utopijnym "Epilogu". W spektaklu charakter taki ma właściwie cały trzeci akt. Po pełnych dramatyzmu obra­zach społeczeństwa przychodzą tu blade i nieprzekonywające próby rozwiązań.

"Róża" leży w głównym nuć­cie spraw, które bliskie są kie­leckiemu teatrowi zgodnie z jego patriotycznym i edukacyj­nym programem. Wśród pre­zentowanych na naszej scenie po­zycji ma ona miejsce szczegól­ne. Dzięki rzetelnemu wysiłko­wi zespołu i przemyślanej kon­cepcji artystycznej mającej zbliżyć do widza to trudno dzieło znacząca jest również pozycja "Róży'" w artystycznym dorobku kieleckiej sceny.

Powinna więc "Róża" zainte­resować nie tylko wielbicieli Żeromskiego (których zresztą na Kielecczyźnie nie brak), ale tych wszystkich, którzy nie boją się sztuki zmuszającej do myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji