Artykuły

"Życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca"

"Opowieści afrykańskie według Szekspira" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Teatrze Nowym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

Krótkie powiastki Szekspirem inspirowane, czyli spektakl w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, na podstawie tekstów : "Otello", "Kupiec Wenecki", "Król Lear", fragmentów powieści "Lato" Johna Maxwella Coetzeego oraz specjalnie napisanych na zamówienie monologów autorstwa Wajdiego Mouawada. Reżyser od lat zafascynowany dziełami angielskiego poety, dramaturga, aktora, ojca teatru nowożytnego, spoglądając przez pryzmat twórczości genialnego pisarza ze Stratfordu, szuka swojego klucza do zrozumienia natury ludzkiej. "Moim mistrzem rzemiosła stał się Szekspir. Cenię w nim niezgodę na kompromisy i chęć nazywania całego świata, a nie skrawka rzeczywistości." - mówił Warlikowski, który ma na swoim koncie realizację dwunastu dramatów Szekspira. Główną rolę w spektaklu, nazwanym "trylogią wykluczenia", gra Adam Ferency, wcielając się w postacie szekspirowskich herosów: Leara, Shylocka i Otella, uosabiających - jak tłumaczy reżyser - trzy różne wykluczenia. "Żyd, Czarny i Stary również dzisiaj wydają się społecznie niepotrzebni, a nawet budzą lęk i niezrozumienie. Nawet w cywilizowanym świecie. Te trzy postaci są dla mnie trzema wariantami tej samej historii. Choć oczywiście punktem wyjścia jestem ja, moje lęki, strachy i kryzysy". Ramą spektaklu uczynił Warlikowski dramat "Król Lear" - od niego zaczyna i na nim kończy, eksponując w ten sposób bardzo silnie kryzys starości, tak często ignorowany, omijany, niechciany.

Krótki wstęp - celowo niedopracowana, komiksowa animacja - postacie starca i młodej dziewczyny w kawiarni - starość, kres i żywotna młodość rozmawiają. Pierwsza scena, to rozmowa Leara (Adam Ferency) z córkami - Gonerylą (Ewa Dałkowska), Reganą (Stanisława Celińska) i Kordelią (Maja Ostaszewska). Ojciec rozdziela królestwo między trzy córki, jednak wpierw każda z nich musi powiedzieć, jak bardzo go kocha. Starsze beznamiętnie recytują swoje zapewnienia o wielkim uczuciu, tylko najmłodsza Kordelia nie chce tego uczynić i z dziecięcą szczerością wyznaje, iż nie umie ubrać miłości w słowa. Lear nie chce słuchać jej wyjaśnień. Dziewczyna z dziecka najbardziej kochanego staje się dzieckiem najbardziej znienawidzonym. Król nie zostawia jej żadnego posagu.

Kolejna opowieść, inspirowana "Kupcem Weneckim". Przyjaciel i kochanek Antonia (Jacek Poniedziałek), Bassanio (Piotr Polak), prosi go o pożyczkę, bowiem pragnie ożenić się z piękną Porcją, jednak do tego potrzeba mu sporej ilości gotówki. Zakochany Antonio, którego łączą z młodzieńcem homoseksualne stosunki, chce mu za wszelką cenę pomóc, dlatego pożycza dukaty od Żyda Shylocka. Shylock, zamożny rzeźnik (Adam Ferency), nie mogąc zapomnieć wszystkich obelg i upokorzeń ze strony Antonia, podczas spisywania umowy postanawia, że w razie gdyby przyjaciele nie zwrócili długu, nie weźmie procentów od pożyczonej sumy. Chce natomiast funt ciała Antonia wykrojonego z miejsca, które sam wybierze. Klamka zapada. Niestety Antonio traci wszystkie swoje pieniądze. Nadchodzi czas spłaty długu, a Shylock za nic nie chce odstąpić od swojego postanowienia, odrzuca przyjęcie długu z ogromnym naddatkiem, co równoznaczne jest ze śmiercią Antonia. Jest bezwzględny, wreszcie ma okazję zemścić się na tym, który gnębił go, poniżał i ma zamiar zemsty tej dopełnić. Antonia ratuje Porcja (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) - przebierając się za uczonego doktora z Padwy, broni oskarżonego w sądzie i wygrywa. W tej części pojawiają się też groteskowe postacie rodem z powieści graficznej komiksu "Maus", amerykańskiego rysownika Arta Spiegelmana - Myszy i kpiące z nich Świnie, rzucające niewybredne dowcipy o Żydach. Ten celowy wybór reżysera jest zarówno rażąco obraźliwy wobec Polaków, jak i niesprawiedliwy.

Pojawia się pytanie, czy "zwierzę wykluczone ze stada" budzi wyłącznie litość i współczucie, czy raczej odrazę? Upokarzany Żyd sam chce upokarzać. A Otello (ponownie Adam Ferency), bohater kolejnych scen, Maur, dowódca armii weneckiej, otaczany niechęcią, wykluczony z powodu koloru swej skóry, czy jest wyłącznie delikatnym, wspierającym małżonkiem? Poślubia Desdemonę (Magdalena Popławska), piękną, młodziutką Włoszkę. Rodzina dziewczyny nie jest zadowolona z jej wyboru. Razi ją niższe pochodzenie Otella i ciemny kolor jego skóry. Nic jednak nie może poradzić, bo Desdemona szaleńczo kocha. Życie małżonków, które układało się mimo zazdrości Otella szczęśliwie, niszczy zawistny adiutant Jago, (Marek Kalita), który nie może patrzeć na ich szczęście. W swej intrydze wykorzystuje najlepszego przyjaciela Desdemony, Cassia (Piotr Polak) zagradzającego mu drogę do awansu. Wsącza w serce Otella przekonanie o niewierności Desdemony i jej romansie z białym Cassiem. Otello zabija żonę.

Przedstawienie nie szczędzi widzom widoku mięsa i krwi. Czy człowiek, to tylko tkanki, kości i krążąca w nim krew - ironicznie zdaje się pytać reżyser? Warlikowski stara się wykazać, że prawdziwe, męskie pożądanie graniczy bez mała z kanibalizmem i jak można przewidzieć, jego koniec to nieunikniona autodestrukcja. W "Opowieściach afrykańskich", opowieściach ciemnych, barbarzyńskich, jak baśnie rozgrywające się w mrocznym wnętrzu ludzkich dusz, pełnym dzikich pożądań i namiętności reżyser, co dla niego dość charakterystyczne, umiejętnie łączy wątki, teksty różnych autorów, szukając dla nich wspólnego mianownika. Stawia na słowo, to ono jest najważniejsze, stanowi esencję. Jednak uwypuklając ciemne strony świata samców, popada w stereotypy - dotyczące męskiej seksualności, homoseksualizmu, Żydów. W tym ponad pięciogodzinnym spektaklu wszystkiego jest zbyt dużo - za dużo wątków, cytatów, odwołań; za dużo niepotrzebnej nagości; za dużo dymu z papierosów i mięsa; za dużo homoseksualnych elementów. Widz czuje się nieco zakłopotany, już nie pamięta prologu, a przed nim jeszcze kilka scen. Znużenie robi swoje, coraz częściej pojawia się pytanie - o co właściwie chodzi? Odpowiedź, celowo, nie jest prosta; bohaterowie, jak u Szekspira, są nieuchwytni i niemożliwi do jednorodnego opisania. Reżyser niczego nie podpowiada, w zasadzie nakłania widza do własnej interpretacji, która, przy tym wielosłowiu, jest bez mała niemożliwa.

Cała trzecia część, mimo odwołań do postaci z "Króla Leara" oparta jest na Coetzee'm i właściwie należy do kobiet. Na początku przysłuchujemy się wywiadowi Dziennikarza (Wojciech Kalarus) z niemłodą, ale fascynującą Gonerylą - Julią (Ewa Dałkowska). Przerażenie, a zarazem fascynacja starością, ostatnie podrygi wygasającej namiętności. Julia emanuje strachem, kobiecym lękiem przed starością. Czy jest tu jeszcze miejsce na miłość? Z kolei czym jest miłość wiecznie samotnej, odrzucanej córki, pozbawianej ciepłego gestu ze strony ojca? Lear, przykuty do łóżka po operacji krtani, jest ciężko chory, wymaga stałej opieki. Kordelia musi się nim zająć, mimo oporów, żalów, którym w końcu daje upust. Jak ten egoistyczny pan i władca, wiecznie eksponujący swoją wyższość i męskość wobec trzech córek, mógłby nauczyć potomstwo miłości? Elementy kazirodcze, więź między ojcem a córką jest zbyt wieloznaczna, nieco naciągana, jednak dzięki wspaniałym kreacjom Mai Ostaszewskiej i Adama Ferencego porusza do głębi. Nieodparcie odnoszę wrażenie, że reżyser najwięcej uwagi i zrozumienia poświęca kobietom - za co publiczność ceni go od dawna - uwikłanym w słabość mężczyzny, kochającym beznadziejną miłością, skazanym na brak wzajemności i jej nieustanne pragnienie, właściwie niezaspokojone. Tylko one mogą jeszcze wyzwolić ten świat, niszczony przez samców. Konfrontując - mężczyzn szekspirowskich gigantów ze słabą płcią, daje szansę kobietom, by wypowiedziały się, określiły swe emocje, posługując się monologami napisanymi przez Wajdiego Mouawada. Sylwetki bohaterek najwięcej zawdzięczają znakomitej grze aktorek. Porcja - doskonała w tej trudnej roli Małgorzata Hajewska-Krzysztofik - momentami porażająca (scena pożerania surowego mięsa), nikogo nie pozostawi obojętnym. Podobnie niesamowita w swej roli Magdalena Popławska, czyli tragiczna Desdemona oraz Maja Ostaszewska, niekochana córka, wierząca w lepszy świat, który mogą przynieść "inni", "przybysze", a także wciąż pełna ekspresji i wdzięku Ewa Dałkowska - Goneryla i Julia oraz Stanisława Celińska, zwłaszcza w brawurowo zagranej, zamykającej spektakl scenie lekcji salsy, nawiązującej zapewne do ostatniej sceny "(A)pollonii". Prosta, bez zbędnych elementów scenografia Małgorzaty Szczęśniak, pomaga skupić się, nie rozprasza, ale nie jest też niczym innowacyjnym. Natomiast na szczególną uwagę zasługuje muzyka Pawła Mykietyna, niezwykle ekspresywna, wtopiona w spektakl i jego klimat.

To żadne odkrycie, iż Szekspir był, jest i będzie kopalnią tematów; pytanie tylko, czy wrzucać wszystkie do jednego tygielka - kazirodztwo, homoseksualizm, relację dziecko - rodzic, mężczyzna - kobieta itd., itd. Nadmiar zazwyczaj psuje smak .

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji