Artykuły

Rap o mieście

"Śpiewnik wrocławski" w reż. Krzysztofa Kopki w Teatrze Zakład Krawiecki we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Krzysztof Kopka doszedł do punktu, w którym teatr i życie dzieli tylko cienka kreska aktorskiego kunsztu, choć "Śpiewnik wrocławski" nie zadowoli fanów tradycyjnego psychologizmu

Kopka, reżyser i autor scenariusza, ułożył swoisty notes sceniczny, w którym bohaterów spotykamy przez kilkadziesiąt sekund, czasem przez minutę, dwie. Za mało na epizod, by smakować jak Gorki w "Azylu" czy Dostojewski we "Wspomnieniach z domu umarłych" postacie filozofów chlania, apologetów przemocy czy religijnych neurotyków, od których przy Hubskiej na scenie, przypominającej betonową rampę, aż się zaroiło. "Śpiewnik wrocławski" to teatr przewrotny i klimatyczny. Ułożony niczym fotografie w dziennikarskim dossier obraz współczesnego Wrocławia. Miasta lumpów, alkoholików, bezdomnych, którzy tracą życiową równowagę. Żyją w odrzuceniu, ale i w alkoholowej lub narkotykowej malignie. Zbyt głupio, by z ich opowieści dało się ułożyć dramat. Ale wciąż żyją.

Przez godzinę mieliśmy przed oczami kadry z ich życia -jakby ktoś pstrykał przed nosem widzów migawką aparatu. Niepostrzeżenie dla publiczności - brawa dla młodziutkich aktorów za sprawność - bohaterowie wędrują w czasie i przestrzeni miasta. Przytułek, bulwary nad Odrą, skwery. W tej ciemności słyszymy gitarowe akordy splecione z odgłosami podwórka - coś jak pastisz songów Pink Floyd z "The Wall".

Bohaterowie spektaklu Kopki noszą imiona aktorów. Rafał Cieluch gra dziennikarza, który nie radzi sobie z agresją. Wylany z gazety za żart, traci mieszkanie. Oszukany przez wspólników nowego projektu medialnego, traci też żonę i dziecko - urzędnicy opieki społecznej tworzą getta osobnych, tylko żeńskich lub tylko męskich domów opieki społecznej. Magda Skiba gra jego żonę. Kłębek nerwów. Ofiarę alkoholowego stresu. Sześć lat czeka na mieszkanie z puli miasta. Sześć lat to dla ich związku wyrok. Już nie potrafią ze sobą rozmawiać.

Bohaterki Karoliny Honchery i Kariny Abrahamczyk dzielą galaktyki wyobraźni i wrażliwości. Jedna jest wierną czytelniczką brukowców, wierzy w "ręce, które leczą". Druga próbuje walczyć z alkoholizmem, zrzucając na innych własną słabość. Nikt i tak im nie pomoże. Magda Engelmajer, kierowniczka ośrodka, ma czas tylko na wystawienie faktur darczyńcom z supermarketów. Boi się ryzyka zmian.

Świetne w spektaklu Kopki jest to, że każdy z bohaterów ma ułamek sekundy na ujawnienie drugiej twarzy - ma chwilkę na opowiedzenie własnej wersji swego prze-sranego życia. Oglądamy to, co jest, i to, co im się wydaje. Najbardziej przekonuje świetny taniec bezdomnych do piosenki Krawczyka "Bo jesteś ty" i znakomicie zagrany przez Pawła Palcata rap o gównianej Polsce. Głuchy, którego gra Palcat, "śpiewa" w języku migowym rap Sidneya Polaka. Wers o "pierwszej lufce" i "pogruchotanych kościach" nie do zapomnienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji