Artykuły

Arabela, a w głównej roli świetny Rumburak

"Arabela" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Arabela" w udanej adaptacji Maliny Prześlugi jest jak postmodernistyczny wyciąg ze współczesnej dziecięcej popkultury. Na pierwszy od wielu lat spektakl dla młodego widza zaprasza Teatr Wybrzeże.

Na początek małe sprostowanie: "Arabela" wcale nie jest historią o księżniczce Arabeli (w tej roli Katarzyna Dałek). Tytułowa bohaterka, która sama mówi o sobie, że jest "taka banalna" i "źle napisana", pełni w tej historii rolę trzeciorzędną. Bohaterem spektaklu, który skupia na sobie uwagę, jest niejaki Rumburak - czarodziej drugiej kategorii (brawurowa rola Michała Jarosa), czarny charakter i sprawca zdarzeń, które przez ponad dwie godziny z dużą przyjemnością oglądamy na scenie.

Rumburak bez pardonu wkracza w świat współczesnej rodziny pana Majera (Mirosław Krawczyk), aktora czytającego bajki w telewizji i tak zaczyna się wzajemne przenikanie dwóch światów: Królestwa Bajek i rodziny Majerów. Sympatyczni Majerowie odtąd staną się świadkami niezwykłych zdarzeń z udziałem czarów, księżniczek (Arabeli i jej kapryśnej starszej siostry Xeni - w tej roli Katarzyna Kaźmierczak), postaci z innych bajek i dziecięcych zabaw. "Arabela" w świetnie napisanej wersji scenicznej autorstwa Maliny Prześlugi jest jak postmodernistyczny wyciąg ze współczesnej dziecięcej popkultury.

To prawdziwa księga cytatów z historii kina (od "Fantomasa", przez "Spamalota" i "Shreka" po polską klasykę spod znaku "Misia" i "Czterech pancernych"), baśni dla dzieci (ale tutaj Czerwony Kapturek zjada wilka, a książę ze Śpiącej Królewny nie jest zainteresowany pocałunkiem) i telewizyjnych bajek jak "Teletubisie" czy "Żwirek i Muchomorek".

Natomiast dla dorosłych widzów są odwołania do "Stworzenia człowieka" Michała Anioła czy aluzje do dokonań Mai Kleczewskiej. Bo "Arabela" - z energią, tempem i znawstwem rzeczy wyreżyserowana przez Pawła Aignera - jest jednym z nielicznych spektakli dla dzieci, na którym dorośli się nie wynudzą. Dorośli mają też tę przewagę, że w przeciwieństwie do dzieci postacie Arabeli, Rumburaka czy diabła Blekoty (Piotr Łukawski) są im znane z popularnego serialu, który przed laty w niedzielne poranki ściągał ich przed telewizory.

Ale na scenie zobaczyliśmy coś świeżego, co tylko osią fabularną odwołuje się do czechosłowackiej historii w odcinkach. "Arabela" Maliny Prześlugi jest nie tylko uwspółcześnioną wersją przygód tych samych bohaterów. To historia stworzona na nowo, na nowo dramaturgicznie skomponowana i ubrana słowa, która operuje językiem naszych czasów. Tylko zniewieściały i staromodny książę Wilibald (brawa dla Macieja Konopińskiego) próbuje wyrazić siebie w staropolszczyźnie, co jeszcze wzmacnia humor tej przerysowanej bajkowej postaci.

By współczesność dobitnie zaistniała na scenie, reżyser wyprowadza artystów na ulice Gdańska, umieszcza w autobusie (kierowcą jest Adam Orzechowski, dyrektor Wybrzeża), a wszystko rejestruje kamerą i w sekwencji filmowej (trochę za długiej, trzeba przyznać) pokazuje na scenie.

Także przesłanie scenicznej "Arabeli" osadza ją w XXI wieku. Król, który godzi się, by młoda para "żyła długo i szczęśliwie, nieważne że bez ślubu" i pochwała "wolnej miłości" w serialu sprzed 30 lat siłą rzeczy znaleźć się nie mogły.

Teatr Wybrzeże udowodnił, że spektakl dla dzieci może przynieść artystyczny sukces. Szkoda, że przez lata ta scena jak ognia unikała propozycji dla najmłodszych. "Arabela" pokazuje, że Wybrzeże posiada do tego świetne warunki techniczne i zespół, który świetnie się przy tym bawi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji