Artykuły

Bohater umiera młodo

- To bohater Polaków o różnych światopoglądach. Walczył nie tylko o wiarę. Ważne były dla niego kwestie wolności i godności. Był bohaterem Solidarności, którą tworzyli również ludzie niewierzący, dlatego Kościół i religia nie będą głównym wątkami mojego spektaklu - mówi reżyser Paweł Łysak, przed prapremierą dramatu "Popiełuszko" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.

Jacek Cieślak: Sztuka, którą pan reżyseruje, będzie miała za tło gorącą debatę o Kościele, wywołaną przez Janusza Palikota. Czego mamy się spodziewać: apoteozy czy obrazoburstwa? Paweł Łysak: Temat jest poważny i trzeba do niego podejść poważnie, chociaż formę zakładam różnorodną, wolną od namaszczenia. Sprawa dotyczy nie tylko sytuacji w Kościele, ale kwestii uniwersalnych: światopoglądu, wartości, prawdy i tego, jak żyjemy w naszych polskich wspólnotach. Od początku przyświecała mi myśl, że w latach 80. większość społeczeństwa potrafiła być razem. Ludzie różnych opcji i przekonań brali udział w mszach, spotykali się w kościołach. Łączył nas jeden cel - wolność i demokracja. A kiedy go osiągnęliśmy, nastąpił dramatyczny podział, trwający już 20 lat. To dla mnie bolesna kwestia. Jedno przedstawienie tego problemu rozwiązać nie może, ale myślę, że warto porozmawiać.

Znając Polskę, można się spodziewać protestów, zwłaszcza tych, którzy sztuki nie widzieli i nie czytali. Sprawa jest delikatna, co zatem zdecydowało o wyborze autorki i czy miała wolną rękę?

- Zaprosiłem do pracy Małgorzatę Sikorską-Miszczuk wraz moim zastępcą Pawłem Sztarbowskim, bo bardzo cenimy jej pisarstwo i zmysł ironii. Uznaliśmy, że jej nieoczywiste pomysły i krytyczne myślenie dla tego tematu mogą okazać się bardzo płodne. Miała pełną wolność w pisaniu, choć rozmawialiśmy o tym, co interesuje nas w głównym bohaterze. Myśleliśmy m. in. o bydgoskich kontekstach. Przecież ksiądz Jerzy wyruszył w ostatnią podróż właśnie do Bydgoszczy.

A ostatnią mszę odprawił w bydgoskim kościele Polskich Braci Męczenników.

- Tak, i każdy kto wjeżdża do miasta od strony Torunia i Warszawy mija miejsce, gdzie został uprowadzony.

Co było najtrudniejsze?

- Temat zaczyna się komplikować, kiedy zagląda się do Internetu i czyta książki. Uderza religijny patos w pisaniu o Popiełuszce. Tymczasem pamiętając jego historię i tamte czasy, mam poczucie, że nie jest wyłącznie ikoną polskiego Kościoła. To bohater Polaków o różnych światopoglądach. Walczył nie tylko o wiarę. Ważne były dla niego kwestie wolności i godności. Był bohaterem Solidarności, którą tworzyli również ludzie niewierzący, dlatego Kościół i religia nie będą głównym wątkami mojego spektaklu. Interesuje mnie temat ofiary, oddania życia za uniwersalne wartości. Aktorom dużo mówiłem o Tadeuszu Kotarbińskim, jednym z głównych polskich ateistów, który stworzył ideę "opiekuna spolegliwego", gotowego w potrzebie stanąć za wszystkich. To model postawy niezależny od religii, ideologii, poglądów. Można przyjąć, że ksiądz Popiełuszko taki ideał spełniał.

Ale mówił językiem Ewangelii.

- To prawda.

W rozwiązaniu polskich sporów na pewno pomogłaby odpowiedź na pytanie, jak by w obecnej sytuacji ksiądz Jerzy się zachował.

- To jest jeden z tych przypadków, kiedy bohaterowie umierają młodo. Taka śmierć, taka ofiara tworzy mocny przekaz dla przyszłych pokoleń, o który potem jest różnie interpretowany, a nawet zawłaszczany. Co innego bohaterowie historii, którzy przeżyli. Siłą rzeczy, uwikłali się w bieżące spory, przestają być autorytetami, są rozliczani z wierności dawnym ideałom. Księdza Jerzego to nie dotyczy, również dlatego jest postacią wyjątkową. Wytyczył przyszłość, pozostał na zawsze drogowskazem.

Sztuka kontrastuje z filmem, który, poza rolą Adama Woronowicza, raził nadmiernym patosem, ale i pomijał kwestię konfliktu Prymasa Glempa z Popiełuszką. Autorka sztuki przypomina fragment zapisków księdza Jerzego: czuł się gorzej traktowany przez głowę polskiego Kościoła niż przez esbeków.

- Ten fragment opublikowany w wydaniu francuskim, później w wielu polskich edycjach był pomijany. To ważny motyw spektaklu. Chodzi o samotność księdza Jerzego w polskim Kościele. W decydującym momencie, kiedy potrzebował wsparcia, zabrakło poparcia politycznego. Tamten trudny czas spowodował, że Kościół starał się dystansować od polityki. Wiele faktów świadczy o tym, że poczucie osamotnienia i brak wsparcia ze strony hierarchów, nie tylko bardzo bolało księdza Jerzego, ale i kosztowało.

Może nawet życie.

- Nie da się tego wykluczyć.

Autorka tworzy zawoalowaną analogię do Sanhedrynu, który wydał Jezusa rzymskim okupantom.

- Tak. To problem kompromisów zawieranych przez ludzi Kościoła z komunistycznymi władzami PRL. Ksiądz Jerzy takich kompromisów nie uznawał. Nie kalkulował. Nie zastanawiał się, jakie będą konsekwencje jego działania. Postępował zgodnie ze swymi zasadami. I dlatego został zamordowany.

Kto zagra Popiełuszkę?

- Mateusz Łasowski, który grywał kilka razy księży w bydgoskim Teatrze Polskim, m. in. księdza Piotra w "Dziadach" Pawła Wodzińskiego. Mam nadzieję, że stworzy postać nieoczywistą, bo tekst, a w ślad za nim spektakl, unika tworzenia iluzji prawdziwych postaci. Jest próbą rekonstrukcji historii, przymiarką do jej opowiedzenia. Rozbieramy zdarzenia na części, by je zrozumieć. Grupa aktorów zastanawia się nad tym, jak to zrobić.

Głównym współczesnym bohaterem jest Antypolak.

- To człowiek, który buntuje się przeciwko zawłaszczaniu wszystkich wartości przez Kościół. Żąda niezależności. Chce być Polakiem, nie będąc katolikiem.

Widzę w nim elementy karykatury takiego myślenia.

- To prawda. Antypolak miewa poglądy skrajne, wygłasza je, zwłaszcza, kiedy się buntuje. Dlatego, mam nadzieję, ciekawa będzie obserwacja jego podróży z Popiełuszką w przeszłość, gdy musi się ustosunkować do wielu ważnych kwestii, zwłaszcza tych, które neguje. Stawia pytania, na które powinni odpowiedzieć sobie wszyscy: co dziś mówi i czego nas uczy historia księdza Jerzego Popiełuszki.

Brał pan udział w konkursie na dyrektora Teatru Dramatycznego, chociaż wszyscy mówili, że posadę ma dostać Tadeusz Słobodzianek.

- Tak, to prawda, zobligowało mnie do tego zaproszenie całego zespołu aktorskiego Teatru Dramatycznego. Przedstawiłem swój program władzom Warszawy. Trzeba na takie tematy z władzą rozmawiać.

A czy będzie pan brał udział w konkursie na dyrektora Starego Teatru?

- Moje nazwisko pojawia się w tym kontekście, jednak żadnej decyzji nie podjąłem. Nawet nie wiem, jakie będą warunki. Jestem dyrektorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Pracuję i nie wypada mi składać żadnej deklaracji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji