Artykuły

Sułkowski w konwencji dokumentalnej

W jednym z poniedziałkowych Teatrów TVP otrzymaliśmy interesującą inscenizację dramatu Stefana Żeromskiego "Sułkowski"

W jednym z poniedziałkowych Teatrów TVP otrzymaliśmy interesującą inscenizację dramatu Stefana Żeromskiego "Sułkowski", o której warto pomówić, stanowi bowiem jedną z najciekawszych ostatnio pozycji w dorobku telewizji. Rezygnując z eksponowania warstwy fabularnej, z rodzajowości scen pałacowych i obozowych, reżyser spektaklu Tadeusz Junak skoncentrował się przede wszystkim na studium psychologicznym bohatera dramatu, i konfrontacji racji politycznych bohaterów. Fakty historyczne były jedynie sygnalizowane w dialogach bohaterów, sceny - wyłącznie kameralne, koncentrowały się z reguły na sporach ideowych przeciwników, a spory -prezentowane były w długich dialogach - dysputach, dialogach - manifestach, dialogach - walkach dialektycznych. Spektakl o akcji wprawdzie fikcyjnej, ale wsparty o autentyczne wydarzenia biograficzne, został pomyślany w konwencji teatru faktu i myślę, że był to szczęśliwy pomysł. Statyka układów inscenizacyjnych,wypreparowanie tekstu z fikcji,nadanie przedstawieniu kształtu dyskusji o pryncypiach można uznać za kontynuację znakomitego pomysłu programowego naszej telewizji, która w widowiskach "Trzeci Maja", "Kronika Polska Galla Anonima" i "Idea i miecz" połączyła szczęśliwie dwa wątki edukacyjno-wychowawczy z przemyślną koncepcją artystyczną widowiska. Do tego właśnie nurtu teatru faktu wydaje się odwoływać Junak, a sam tekst "Sułkowskiego" doskonale tłumaczy ten zamysł inscenizatorski.

Inscenizacja Junaka rozpoczyna się od metafory, oto dożowie weneccy na zebraniu, które wkrótce przemienia się w sprzysiężenie, spiskują przeciwko Sułkowskiemu, młodziutkiemu adiutantowi Napoleona przynoszącemu wieści o dalszym losie Serenissimy. Cała strategia polega na próbach otoczenia Sułkowskiego cienką, a misterną siecią intryg po to, aby uczynić go wykonawcą swojej politycznej woli; chodzi o zorganizowanie zamachu na Buonapartego. a następnie pozbycie się niewygodnego świadka zbrodni. Intrygi, które snują weneccy wielmożowie dla pozyskania kapitana, stanowią właśnie fabularną treść widowiska. Trzeba przyznać, że ten mechanizm intryg przedstawiony jest w "Sułkowskim" bardzo precyzyjnie: wykorzystywanie emocji jednych (Sułkowski), zastraszanie innych (księżniczka Gonzaga), cały ten macchiavellizm działania, kunktatorstwo polityczne, cynizm skorumpowanej arystokracji Wenecji posługującej się, jak to zwykle bywa najświetniejszymi hasłami republikanizmu i demokracji, ma tu postać prawie modelową. I tak też został przedstawiony przez Junaka. Ten pomysł - modelowego, wzorcowego potraktowania myśli przewodniej dramatu był znakomity, bowiem niezwykle zaktualizował zawarte w postromantycznym w końcu tekście prawdy o mechanizmach politycznego działania.

I tu pierwsze zastrzeżenie - pomysł udany, zaś realizacja miała miejscami charakter wywodu zbyt uproszczonego i oczywistego. Domyślam się, że selekcja i wybór materiału do widowiska - traktatu, wybór z tego całego gąszczu nie był prosty, ale w niektórych miejscach wymagał może nieco więcej finezji. Chociaż... podział ról na szlachetnych i nikczemników jest tak ewidentny, racje moralne i patriotyczne są tak oczywiste i po stronie młodego Polaka, że problem do złudzenia przypomina życie polskich "desperados", którzy tak mocno wierzyli w humanistyczne hasła "Wolności, Równości i Braterstwa", że nie liczyli się z faktami. A i dramat Sułkowskiego, charakterystyczny dla XIX-wiecznej i późniejszej historii Polski również wymyka się jednostkowym ocenom i analizom i staje się dramatem polskiego patriotyzmu, umiłowania wolności i sprawiedliwości, tradycyjnych tendencji demokratyzmu i liberalizmu. Sułkowski, odczytywany w tym szerszym kontekście, to jeden z piękniejszych polskich portretów w literaturze postromantycznej. Kiedy nie udają się próby skaperowania bohatera do obozu przeciwników Napoleona - przez pochlebstwa, przekupstwa, ofiarowanie mu tronu, dowództwa generalnego wojsk francuskich i ręki księżniczki mantuańskiej: kiedy coraz i bardziej ewidentny staje się fakt, że Napoleon nie zamierza wywiązać się z wcześniejszych zobowiązań, a jego adiutant desperacko, przez lojalność i wierność własnej idei tkwi przy swoim dowódcy; i kiedy wreszcie wygasa jego miłość do Agnieszki tylko dlatego, że nie była ona podobna do polskiej heroiny - rozpoznajemy tu bez trudu Polaka z naszej długiej tradycji romantycznej rodem. To prototyp polskiego bohatera z czasów zaborów, a, potem z okresu zmagań z okupantem w czasie II Wojny Światowej, a kiedy mówi on - ..." trzeba rozrywać rany polskie , żeby się nie zabliźniły błoną podłości" - brzmi to i ponadczasowo i współcześnie zarazem.

Powracając do interesującej inscenizacji Junaka: jakkolwiek spektakl został zrealizowany w konwencji filozoficznego traktatu o wartościach i racjach, skonstruowany z długich, hieratycznych ujęć. głównie półzbliżeń i zbliżeń, ani przez chwilę nie był nużący. Reżyser, pamiętając o niebezpieczeństwach tej konwencji, zadbał, żeby narracja była dynamiczna, ujęcia krótkie, a te dłuższe - urozmaicone ruchem wewnątrzkadrowym. Konwencji dysputy doskonale sprzyjała dekoracja - prosta, symboliczna, tylko w scenie obozowej nazbyt naturalistyczna. Na osobną wzmiankę zasługuje inscenizacyjne rozwiązanie ostatniej sceny gdy Polak, żołnierz Sułkowskiego, wyraźnie stylizowany na starego Wiarusa z "Warszawianki" Wyspiańskiego, komu je Napoleonowi o śmierci adiutanta, Stefan Szmidt zinterpretował ten mały, milczący, ale z jakimiż pięknymi tradycja-mi teatralnymi tekst -znakomicie. Inni odtwórcy bohaterów tego spektaklu (świetne role Zapasiewicza, Mrożewskiego, Fryżlewicza, który powtórzył swoją piękną, patetyczną kreację z "Trzeciego Maja") - to aktorzy sprawdzeni, którzy zapisali tu swój jeszcze jeden sukces. I tylko dwie postacie budziły wątpliwości. Marka Kondrata w roli tytułowej ustawicznie ponosił sceniczny temperament, co spowodowało przerysowanie sylwetki bohatera; to pozował przy biurku a la Mały Generał, to znów naszeptywał coś w ucho księżniczce mantuańskiej, niczym "łaciński kochanek". Wszystko wskazuje, że Kondrat zapowiada się na dobrego aktora charakterystycznego i komediowego. Odtwórczyni roli Agnieszki Gonzaga rozgrywała swoją rolę na jednej nucie -nucie patosu. Ale są wszystko to defekty pomniejsze, bez istotniejszego wpływu na całość ambitnego i ciekawego spektaklu Tadeusza Junaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji