Artykuły

"Dycha" za tajemnicę

Tytuł niniejszego felietonu wzięty jest ze znanej anegdoty o niegrzecznym Józiu. Niegrzeczny Józio Siedzi w kinie na kryminalnym filmie, który już ze dwa razy poprzednio obejrzał. W połowie projekcji odwraca się do "dorosłych" śledzących z uwagą akcję i powiada: - Jak nie dacie "dychy", to powiem kto zabił!

Otóż program telewizyjny ma to do siebie, że nader często możemy odwrócić się do współoglądających i zażądać "dychy" za zachowanie w tajemnicy pointy. Pointa jest bowiem dla nas oczywista z trzech przyczyn: po pierwsze, bo oglądamy powtórzenie, po drugie, bo znamy książkę według której zrealizowano spektakl, po trzecie wreszcie, ponieważ uprzedzono nas we wstępie "co będzie dalej".

Tak właśnie zainicjowano III Telewizyjny Festiwal Teatralny. Piękna to i pożyteczna impreza, mająca już tradycję w miesiącach letnich - w tym roku jednak zapowiedziano liczne zmiany organizacyjne. Nie będzie nagród ani plebiscytu widzów - właściwie, dlaczego? Objaśniono nas dokładnie kto kogo zabija w inauguracyjnym spektaklu "Arden z Faversham", nikt jednak nie wytłumaczył czym kierowano się rezygnując z wyróżnień za reżyserię, scenografię czy aktorstwo. A był to przecież bodziec ambicjonalny niemałego znaczenia.

Jeszcze jedna zmiana: po raz pierwszy w Festiwalu biorą udział teatry warszawskie. Ale z krótkiego wyliczenia wynikało, iż na 10 przedstawień festiwalowych aż połowa będą to właśnie prezentacje stołecznych zespołów. Czy słuszne to proporcje?

Konwencja, wedle której Konrad Swinarski zrealizował w krakowskim Teatrze Starym "Żałosną i prawdziwą tragedię pana Ardena" wymagała wprowadzenia narratora, odśpiewującego nam w rytmie ballady podwórzowej co będzie w następnej scenie. Lecz aktorzy nie udźwignęli założeń tak pomyślanego "teatru marionetek" - dotyczy to szczególnie Ryszarda Filipskiego w roli Mosbiego. Otrzymaliśmy spektakl nużący i monotonny, w bardzo atelewizyjnej scenografii (płaska płachta kotar) i nie poznaliśmy uroków tej angielskiej szesnastowiecznej "murder-play".

Teatr "Sfinks" wziął na warsztat znany kryminał "MGF-07", który sam autor przerobił na sztukę telewizyjną. Nie jestem złośliwa i nie opowiem co będzie dalej oraz kim okaże się na końcu Erika Stumpf. Ale już rzec można, iż w porównaniu z dobrze napisanym bestsellerem widowisko jest chaotyczne i nieprecyzyjne. Bardziej jednak niepokoi inna sprawa - sprawa o szerszym zasięgu.

Jest w Polsce (a właściwie w Warszawie) grupa aktorów regularnie występujących we wszystkich czwartkowych spektaklach. Oczywiście, telewizja nie tylko może, ale i powinna lansować aktora - ale nawał pracy (teatr, film, radio, telewizja) prowadzi niestety do chałturzenia, do nadmiernej eksploatacji, do powielania środków warsztatowych. Kreacje tych aktorów są najzupełniej jednakowe i realizowane przy pomocy tych samych "gierek" - charakterystyczny "tik" (na ogół jest to podniesiona górna brew), papieros w ustach (w każdej scenie bohaterowie muszą mieć koniecznie świeżo zapalonego papierosa), przyciszony, "sataniczny" glos, znaczące pauzy...

Wszystko to nie jest skierowane przeciwko "Pocztówce z Buenos Aires", który to spektakl nie jest wcale gorszy niż

inne - jak już napisaliśmy, chodzi o problem szerszy. O to by nie manierować dobrych aktorów pospiesznymi realizacjami, w które nie wkładają ani ambicji, ani wysiłku.

Dwa turnieje - Rozrywkowy konkurs miast oraz turniej "Zawsze w niedzielę". Dadzą się one, wbrew pozorom, sprowadzić do pewnego wspólnego mianownika. Ich ocenę trzeba bowiem rozpocząć od oceny pracy jury obu imprez.

W turnieju "Zawsze w niedzielę" dodatkową satysfakcję sprawia obserwowanie pracy jury. To jest jury "żywe" - jurorzy śmieją się gdy coś jest prawdziwie zabawne, dyskutują, uzasadniają swoje werdykty, sypią anegdotkami. Natomiast jury konkursu rozrywkowego, usadzone niczym w stallach kościelnych, przypomina raczej zgromadzenie pogrzebowe - konkurs, niby, rozrywkowy, a na sali ponuro i smutno. Werdyktom towarzyszy nastrój niesłychanej powagi i żałości rozlanej na twarzach nieszczęsnych sędziów. Do tego - Witold Filier stanowczo źle prowadzi obrady jury (o czym już wielokrotnie pisano) skoro każdy juror kieruje się innymi kryteriami. Np. dyrektor FWP punktuje za "tematykę wczasową", podczas gdy pozostali - słusznie - hasło "wczasy i wywczasy traktują tylko jako punkt wyjścia.

Tym razem "Zawsze w niedzielę" - zasłużyło na piątkę z plusem - nie tylko za inwencję w dziedzinie organizacji konkursów, za staranność przygotowania - lecz przede wszystkim za sprawność techniczno-organizacyjną, za

"opanowanie" terenu. 10 kamer 2 kierówników produkcji, kilku inżynierów wozów transmisyjnych, kilku operatorów dźwięku, znakomita łączność między poszczególnymi stanowiskami, telekinem, studiem, dobre tempo - oto zalety widowiska.

"Rozrywkowy konkurs miast" przyniósł zasłużone zwycięstwo Ośrodkowi Wrocławskiemu za program rodem z "Kabaretu Starszych Panów". Ale poziom wszystkich konkurujących audycji był zdecydowanie lepszy niż w poprzednich konkursach. Trzeba to mocno podkreślić. Najsłabszy, najmniej ambitny był, naszym zdaniem, program Katowic, a we wszystkich odcinkach uderzała nadmierna przewaga słowa nad piosenką i tańcem. W tych warunkach zapytać trzeba kierownictwo programu rozrywkowego TV, kiedy nareszcie dopuści się do konkursu Łódzki Ośrodek Telewizyjny? Dlaczego i w następnym "startować" ma Kraków a nie Łódź, posiadająca przecież tak bogate tradycje w zakresie rozrywki? Niestety, rzecz wygląda na dyskryminację ŁOT i mamy chyba prawo żądać od Warszawy oficjalnych wyjaśnień.

Zakończenie ostatniego programu "Bez apelacji" przyniosło wyniki nieoczekiwane i żaden "Józio" nie mógłby na początku zażądać od nas "dychy" za utrzymanie tajemnicy do końca. Bo oto indywidualna sprawa piłkarza śląskieao stała się tylko punktem wyjścia do wielkiej dyskusji o polskim sporcie, o jego miejscu, organizacji, atmosferze w klubach. Sport zawodowy czy amatorski? Widowisko dla setek tysięcy czy szlachetna rywalizacja? Czy sport amatorski jest fikcją, skoro czołowi zawodnicy posiadają "lipne" etaty i pomoc ze strony państwa?

Była to dyskusja, której zakres daleko wykracza poza dwa programy, którą należy kontynuować - dyskusja o tym co należy rozumieć przez socjalistyczną moralność w sporcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji