Uwaga, spektakl rozrywkowy
- Wiecie państwo, że ja ten teatr od lat omijałam szerokim łukiem - mówi pani widz. Siedzimy w teatrze. Gdzieś w Polsce. Rozmawiamy.
- A dlaczego? Dlaczego omijała pani?
- Bo byłam tu raz na sztuce, nie pamiętam, jak się to nazywało. Jakaś farsa chyba. I stwierdziłam, że więcej nie przyjdę.
- Może niesprawiedliwie.
- Może niesprawiedliwie, ale ten teatr tak mi się już kojarzył.
- Jak?
- Ze stratą czasu.
- Ale wie pani, że wielu ludzi właśnie po to chodzi do teatru. Żeby zabić czas.
- Ale ja nie.
- Takie farsy zarabiają. Dużo ludzi na to chodzi. Ludzie tego chcą. Czemu im tego nie dać?
- Ja tylko mówię, że ja osobiście zaczęłam potem omijać ten teatr szerokim łukiem. Tyle.
- Ale czemu pani odrzuciła go w całości? Przecież tu są grane różne rzeczy.
- Może i są. Ale ja nie chciałam tu więcej przyjść. Bo nie chciałam ryzykować straty czasu.
- Rany! Ale przecież jak ktoś idzie na "Szalone nożyczki", czy na "Mayday" to chyba wie, na co idzie!
- A skąd mam wiedzieć?
- No rany, no przecież wiadomo!
- A skąd ja mam to wiedzieć? Jest sztuka grana w teatrze. Idę do teatru zobaczyć sztukę. Jak idę do kina, to nie ma problemu, żeby sobie wstukać tytuł w wyszukiwarkę i znaleźć recenzje, z których się raz dwa zorientuję, czy to jest dla mnie, czy to jest nie dla mnie.
- Teatralne recenzje w internecie też są. Chociaż nie wiem, czy akurat z "Mayday".
- Ale malutko!
- Bo mało kto je czyta ponoć.
- Nie ma informacji, z których mogłabym się zorientować, czy to będzie strata czasu, czy nie.
- Może wystarczy dodawać informacje w repertuarze: spektakl rozrywkowy. Może to by wyjaśniło, pomogło.
- Na pewno mi by to pomogło. Bo tak wolę nie iść w ogóle i poszukać sobie jakiegoś dobrego filmu w tym czasie.
- Pewnie ci, co mają odwrotnie, nie zostali na tym spotkaniu.
- Pewnie tak, ale oni też przecież byliby zadowoleni, gdyby były takie jasne informacje, że to spektakl rozrywkowy, jeśli takiego szukają. A nie, że robicie jakieś takie udawanie, że niby normalny spektakl, ale każdy ma sam z siebie wiedzieć, że to tak naprawdę rozrywka. A ja naprawdę nie wiem.
Po tej rozmowie w środku nocy wracam samochodem. Jest już prawie za miastem, powoli się rozpędzam. Nagle mignął mi w światłach relfektorów pies. Kręci się pies na środku ulicy. Zwolniłem. Nigdy nie wiadomo, co taki pies zrobi, w którą stronę na przykład skoczy. Kiedy zwolniłem, pies zniknął. Zobaczyłem za to rozłożone na środku ulicy ciało ludzkie. Kobieta. Młoda. Uniosła glowę i patrzy. Pytam:
- Coś się stało?
- Nie - mówi.
Chwila ciszy. No bo co tu mówić?
- A mogłabyś się przesunąć ze środka ulicy?
- Mogłabym.
Widzę, że jest trochę zła. Ale się przesuwa.
- A jeszcze?
- OK.
Przesuwa się jeszcze metr. Patrzy na mnie, jak na wroga.
- A jeszcze, słuchaj, tak pół metra, ok?
W zaciętym milczeniu przesuwa się do krawężnika. Więcej nie osiągniemy.
Nie wiem, czy jest jakiś związek między tamtą rozmową, a tym psem, który się kręcił po ulicy i ostrzegał. Coś czuję, że jest, ale nie potrafię tego wytłumaczyć.