Artykuły

Będzie się działo?

Mieszania fikcji i prawdy, pseudonaukowych definicji i własnego życiorysu, zmyślenia i szczerości - na tym opiera się cały występ - o spektaklu "ADHD i innych cudownych zjawiskach" w reż. Joanny Szczepkowskiej prezentowanym na X Ogólnopolskim Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Warszawie pisze Karolina Wycisk z Nowej Siły Krytycznej.

W ramach programu zakończonego niedawno Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego zaprezentowała się sama jurorka konkursu - Joanna Szczepkowska. Artystka zaprosiła na swój "wykład nieprzewidywalny", który miał traktować "o ADHD i innych cudownych zjawiskach". Na pierwszy rzut oka improwizowane spotkanie okazało się szczegółowo wyreżyserowanym spektaklem, zakłócanym przez niespodziewane (zaplanowane) wydarzenia.

Scena wystrojem przypomina salę wykładową: z lewej strony jednoosobowa katedra i mikrofon, w głębi tablica, pośrodku podłużny stół, kilka krzeseł. Jeszcze przed rozpoczęciem na jednej ze ścian wyświetlany jest film z wypowiedziami osób z ADHD, relacje z ich codziennego życia: jak nie potrafią skupić się na jednej czynności, nie zauważają bałaganu w pokoju, ciągle zmieniają pracę. Referentka wychodzi na scenę, przerywa projekcję i zaczyna swój wykład od powitań. Podobno na sali znajduje się profesor John Maxwell, autor książki "Niedostępni", poświęconej deficytowi uwagi u dorosłych. Podobno prowadząca została poproszona o wykład przez samego pana Kurzyszę, Prezesa Fundacji na rzecz Osób z ADHD, podobno jeszcze nie dostała pieniędzy za wystąpienie i nie podpisała umowy. Rzekomo pewien specjalista zdiagnozował u niej chorobę, więc jest najlepszym przykładem prezentowanej tu teorii. Poza tym już na początku Szczepkowska przyznaje się, że jest aktorką a nie naukowcem, ale mimo to zapewnia widzów o prawdziwości przedstawianych hipotez. Ma zamiar odczytać fragmenty publikacji swojego autorstwa, bo tematem zaburzeń uwagi i koncentracji u dorosłych zajmuje się już od dawna. Będzie aż tak autobiograficznie? Nie oszukujmy się, dobrze wiemy, na co przyszliśmy (a właściwie na kogo - symbol jednego z największych teatralnych skandali ostatnich miesięcy z Lupą i Szczepkowską w rolach głównych), znamy fakty z życia aktorki (w wywiadzie udzielonym dla "Gali" Szczepkowska przyznała, że cierpi na "drugą część ADHD, czyli zespół dekoncentracji uwagi") oraz pozateatralną działalność artystki (założyła w internecie stronę poświęconą ADHD, która zrzesza grupę ludzi, coś na kształt Anonimowych Adehadowców). Nic dziwnego, że obciążona takim bagażem pikantnych anegdot z życia teatralnej gwiazdy - publiczność spodziewa się kolejnych silnych wrażeń. Na usta ciśnie się pytanie - co się będzie działo?

Na odpowiedź nie trzeba długo czekać. Zamiast burzliwych afer i skandali mamy przyjemność uczestniczyć w dobrze skonstruowanej historii o codziennym dniu osoby, która żyje z zespołem ADHD: o wiecznie gubiących się kluczach i psie, niepłaceniu rachunków z powodu ogólnej niechęci do otwierania urzędowych kopert, zmaganiu się z prozaicznymi czynnościami jak przygotowanie obiadu czy przeczytanie książki od początku do końca. Osoba z zespołem deficytu uwagi jest z definicji nerwowa i rozkojarzona, więc publiczność musi wybaczyć referentce, że nie wzięła ze sobą ważnej teczki z listami od innych chorych, nie może znaleźć okularów, zapomina, o czym przed chwilą mówiła, przez pięć minut szuka kredy, którą trzyma w ręku. "Migotanie myśli" to cecha, której nie może się pozbyć. Ciągłe gubienie się w narracji i popadanie w zabawne dygresje - o falach mózgowych aktywnych w czasie snu, o historii Jasia Koczka, który nagrywał dźwięki planet, o rybach, które słyszą - sprawia, że przedstawiana historia z minuty na minutę staje się coraz bardziej abstrakcyjna. Niespodziewane wtargnięcie na scenę panny młodej (w tej roli córka Szczepkowskiej - Hanna Konarowska, a zatem kolejny biograficzny szczegół!), która domaga się kluczy do własnej posesji, a które w toku nieszczęśliwych wypadków połknął pies referentki - przekracza granice teatralnego absurdu.

Mieszania fikcji i prawdy, pseudonaukowych definicji i własnego życiorysu, zmyślenia i szczerości - na tym opiera się cały występ. Szczepkowska nikogo tu nie udaje, nie wciela się, nie kreuje psychologicznego obrazu bohaterki cierpiącej na zespół zaburzeń hiperkinetycznych. Nie wiadomo, gdzie kończy się osobiste wyznanie, a zaczyna przemyślany sceniczny eksperyment. Biorąc pod uwagę niechęć aktorki do ekshibicjonistycznych chwytów w teatrze (słynny już incydent w trakcie premiery "Ciała Simone" w reżyserii Krystiana Lupy), "wykład nieprzewidywalny" jest antyspowiedzią artysty z osobistych doświadczeń. Z pewnością siłą tego spektaklu jest to, że ciągle prowokuje widza do myślenia w kategoriach biograficznych, a przez to uświadamia odbiorcy ograniczenie wynikające z takich interpretacji. Szczepkowska nie udaje fikcyjnej postaci, ale też nie obnaża się przed publicznością, chce być pomiędzy. Świetnie buduje sytuację quasi-wykładu, a jej wyćwiczone improwizowanie jest pokazem niezwykłych aktorskich umiejętności (złośliwi mogą co najmniej zarzucić jej, że nie przekazała swego talentu córce, która wyraźnie odstaje od poziomu gry Szczepkowskiej).

Jak podsumować ten nieprzewidywalny, ale wcale nie skandaliczny wykład? Myślę, że ironiczny humor i "udawanie udawania" w zupełności wystarczyło, żeby zaspokoić nawet najbardziej wybrednych (żądnych kolejnych ekstremalnych wrażeń) widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji