Artykuły

Śmiechem między oczy

Nowak przełącza się między odgrywanymi przez siebie postaciami z łatwością schizofrenika o wielu walczących osobowościach - o spektaklu "Teatralność" w reż. Stanisława Miedziewskiego prezentowanym na Ogólnopolskim Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Warszawie pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.

Wyobraźmy sobie słynną scenę z "Hamleta", kiedy główny bohater wygłasza monolog, trzymając w ręku czaszkę - symbol przemijania i śmierci. Nagle urywa w pół słowa, rozgląda się w koło i z dzikim śmiechem rzuca czaszką w widownię, a następnie zaczyna opowiadać kawały. Szokujące? Zabawne? Mocne? Widzowie w każdym razie na pewno byliby zaskoczeni.

Na podobnym efekcie bazuje spektakl "Teatralność" w wykonaniu Mateusza Nowaka, w reżyserii Stanisława Miedziewskiego. To przedstawienie niczego nie udaje, nie rości sobie praw do bycia "wielkim" i tą szczerością urzeka. W bezpretensjonalny i dowcipny sposób obnaża wszechpanującą we współczesnym teatrze "sztuczność" w imię tytułowej "teatralności", która - jak się okazuje - wcale nie musi być bardzo poważna, nadęta i patetyczna.

Zaczyna się dość typowo. Jeden aktor, punktowy reflektor, muzyka niczym chorał gregoriański. Temat ciężki: chłopak z jakiejś zapadłej dziury ma problemy egzystencjalne oraz sercowe, a wewnętrzne napięcie rozładowuje palonym nerwowo papierosem. Potem jest już lżej, więcej światła i dużo kawałów. Mateusz Nowak parodiuje na scenie bohaterów głośnych sztuk (z "Kruma": "jak to zrobić, żeby były tylko pierwsze spojrzenia?") albo styl pracy niektórych reżyserów ("Poczekalnia" Lupy: "Będziemy improwizować. Ty będziesz. A ja spiszę twoje słowa."). Znoszenie ciężaru gatunkowego odbywa się z wdziękiem godnym Monty Pythona ("Żywot Briana", "Święty Gral" albo skecz "Ostatnia wieczerza" z Leonardem da Vinci). Dowcip jest więc absurdalny, ale przy tym niesamowicie inteligentny.

Nowak przełącza się między odgrywanymi przez siebie postaciami z łatwością schizofrenika o wielu walczących osobowościach. Niezależnie, czy oglądamy go w konwencji dramatycznej, czy komediowej, nie można oderwać wzroku od jego twarzy, którą z łatwością potrafi wyrazić skrajne uczucia: powagę, pogardę, rozbrajającą konsternację lub młodzieńczą zalotność.

Owa płynność gry, nawet mimo mozaikowatości całego przedstawienia, powoduje, że przypomina ono dobrą książkę, którą czyta się jednym tchem. Nowak pokazuje, jak minimalną ilością środków można osiągnąć maksimum efektowności oraz efektywności. "Teatralność" jest z pozoru lekka i przyjemna, ale pod tą cienką komediową powierzchnią ukrywa się myśl, która nachodzi czasem nas widzów. Męczymy się, bo przeszkadza nam postbecketowski egzystencjalizm i śmiertelna powaga współczesnych dramatów. Uwiera nas też niedopowiedzenie związanego z definicją komedii (być może nigdy nie powstałą) Arystotelesa. A przecież śmiech też może pełnić rolę teatralnego katharsis, prawda?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji