Artykuły

Zwiąż mnie, hrabio

Euro 2012 jest fenomenem o charakterze religijnym, wielką narodową ofiarą na ołtarzu św. Modernizacji - i dobrobytowi Polaków przysłuży się równie mocno, co kadzidło. Współczesne igrzyska są radosnym świętem - do którego przygotować się trzeba przez post, post cięć budżetowych - pisze Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.

Pater Patriae, z woli narodu primus inter pares, Jaśnie Wielmożny Pan Bronisław Komorowski Korczakiem się pieczętujący, temuż narodowi do nóg padał, a błagał pokornie, by Ojczyźnie najdroższej konfuzyją nie czynić a tumultów i krzyków nie wzniecać, jeno rycerzów pobożnych i mężów starożytnych poszedłszy przykładem, "Pacem et Treugam Dei" zachować, ku większemu zbudowaniu i Europy całej admiracji...

Uprawianie felietonistyki w Polsce jest coraz trudniejsze - ci wszyscy, z których można by się pośmiać, dawno zeszli już na poziom autoparodii. Stosowanie staropolsko-sarmackiej stylizacji w przypadku naszego prezydenta jest jak solenie morza solniczką. Zatem jeszcze raz, po ludzku.

Prezydent Komorowski zaapelował, by środowiska, które zapowiedziały protesty na czas Euro 2012, przełożyły manifestacje na czas po mistrzostwach. Powinno być to dla nas oczywiste, jeżeli - jak powiedział prezydent "chcemy, żeby to wielkie wydarzenie sportowe wiązało nas mocniej pozytywnymi przeżyciami". Bo najważniejsze, zdaniem głowy państwa, jest "dobro Rzeczpospolitej".

Jak zawsze w wypadku Sarmatów, pozostaje jednak pytanie - czyje dobro jest dobrem Rzeczpospolitej? Szlachetni przodkowie utożsamiali je z dobrem własnym, najlepiej usytuowanych 10% społeczeństwa. I coś z tego w myśleniu ich potomków zostało do dziś. Dobro Rzeczypospolitej nie jest zatem dobrem dzieci, którym likwiduje się stołówki w szkołach, a częściej - po prostu same szkoły. Dobro Rzeczpospolitej nie jest też dobrem pracowników, którym podwyższa się wiek emerytalny. Trudno też, by za dobro Rzeczpospolitej uważać dobro jakichś tam lokatorów, których nie stać na uczciwy, rynkowy czynsz. Dlatego też wszyscy ci, którzy chcieliby w ich obronie - w tym czasie "narodowej jedności" - wyjść na ulice, powinni zostać związani jakimś pozytywnym przeżyciem. Mocno związani.

Nad tym, jakby tu ich skutecznie związać, zastanawia się już na łamach "Wyborczej" Katarzyna Kolenda-Zaleska - z ustami pełnymi Jana Nowaka-Jeziorańskiego. "Ci, którzy chcą demonstrować, chcą zepsuć to święto, chcą rozbić wspólnotę, jeszcze bardziej nas podzielić" - ostrzega kasandrycznym tonem. A przecież Euro 2012 "to NAM ma się opłacać, to MY mamy się cieszyć". Znów - nie do końca jestem pewien, jakich to "nas", którzy odniesiemy z mistrzostw profity, dziennikarka ma na myśli. W każdym razie, od cytatów z "Kuriera z Warszawy" Kolenda-Zaleska płynnie przechodzi do sugestii, by prezydent stolicy pilnie przestudiowała prawne możliwości zakazania zgromadzeń publicznych podczas mistrzostw. Wolność zgromadzeń, jak wywodzi, jest zdobyczą bardzo cenną, prawo jednak nie mówi nic o zdrowym rozsądku. A od czego są dziennikarze tacy, jak Kolenda-Zaleska - jak nie od tego, by definiować, co jest zdrowym rozsądkiem?

Wróćmy jednak do prezydenta. Jak na Sarmatę przystało, uważa się on za spadkobiercę starożytnych - i to do ich przykładu odsyła, by czas igrzysk wstrzymać wszelki konflikty. I średniowieczny pokój boży, i grecki pokój olimpijski - do których odwołuje się prezydent - miały swoje źródła w religii. Prezydent ma więcej racji, niż myśli. Również Euro 2012 jest fenomenem o charakterze religijnym, wielką narodową ofiarą na ołtarzu św. Modernizacji - i dobrobytowi Polaków przysłuży się równie mocno, co kadzidło. Współczesne igrzyska są radosnym świętem - do którego przygotować się trzeba przez post, post cięć budżetowych. Kto nie chce pościć, tego w dyby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji