Artykuły

Zwariowana parodia Hitchcocka

"39 stopni" w reż. Jarosława Stańka i Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Dwugodzinny festiwal pomysłów inscenizacyjnych, czyli jak na scenie pokazać pościg na dachu pociągu, przejście przez bagna i wodospad - to sceniczny pastisz "39 stopni" Hitchcocka w Teatrze Muzycznym.

Otwarta zaledwie przed dwoma tygodniami Nowa Scena Teatru Muzycznego w Gdyni w miniony weekend była miejscem drugiej już premiery. Dobór obu tytułów (wcześniej teatr pokazał "Bal w operze" Tuwima w reżyserii Wojciecha Kościelniaka) pokazuje, że dyrekcja teatru zamierza stosować metodę płodozmianu, by kolejnymi propozycjami zadowolić inne grupy widzów. Po refleksyjnej i wyszukanej pod względem artystycznym propozycji Kościelniaka tym razem przyszła pora na dużo lżejszą ofertę dla widza, który teatr traktuje głównie jako rozrywkę.

Stąd dobór tytułu opartego na wczesnym kryminale Alfreda Hitchcocka z 1935 r. Ale spektakl nie jest prostym przeniesieniem na scenę intrygi szpiegowsko-kryminalnej, lecz jej zwariowaną parodią. Maciej Korwin, dyrektor Muzycznego, postawił na produkt sprawdzony. Reżyserami spektaklu są Jarosław Staniek i Jerzy Jan Połoński, którzy już raz wystawili "39 stopni" - w 2009 w Teatrze Powszechnym w Łodzi. I choć krytycy kręcili nosem, publiczność nie zawiodła. Idę o zakład, że teraz też tak będzie.

Akcja rozgrywa się w latach 30. Główny bohater Ryszard Hannay (w tej roli Marek Richter) w jednym z londyńskich teatrów poznaje tajemniczą piękność Anabellę (Anna Maria Urbanowska). To agentka, która ukrywa się przed ścigającymi ją służbami specjalnymi. Ryszard zabiera dziewczynę do siebie, a chwilę później zastaje ją z nożem w plecach. Odtąd wydarzenia rozwijają się w zawrotnym tempie. By oczyścić się z podejrzeń, Hannay musi sam rozwikłać zagadkę morderstwa. I wtedy zabawa zaczyna się na dobre: pościgi, romanse, strzelaniny, ucieczki, intrygi, tajemnice - to wszystko wypełnia akcję dwugodzinnego spektaklu.

Trzeba przyznać, że galopada na scenie miewa też martwe punkty. Gdyby skrócić niektóre sceny (choćby tę w hotelu) i zrezygnować z kilku mniej efektownych przygód, spektaklowi wyszłoby to na dobre. Taka kondensacja wzmocniłaby jeszcze efekt komiczny. Bo wielkim atutem tej inscenizacji jest jej zwariowany humor, który niesie całą opowieść rozwijającą się według typowego dla Hitchcocka schematu: zwykły człowiek rzucony nagle w epicentrum zagadki kryminalnej, który musi radzić sobie sam.

Choć główną rolę gra Marek Richter, wcale nie on dźwiga na barkach całą opowieść, lecz Bernard Szyc i Tomasz Czarnecki, z których każdy ma do zagrania po kilkadziesiąt ról: od bagna i szczeliny w skale po stetryczałych lordów. Nie zawsze ilość przechodzi w jakość, ale to oni w kolejnych wcieleniach ogniskują na sobie uwagę widowni. Richterowi partneruje świetna Anna Maria Urbanowska - idealna w roli wodewilowej femme fatale, która za chwilę przeistoczy się w zahukaną żonę wieśniaka.

Siła komiczna "39 stopni" to zasługa pary reżyserów, którzy sypią dowcipnymi pomysłami jak z rękawa. Czego tam nie ma! Aktor w jednej scenie gra trzy role (wielkie brawa dla Bernarda Szyca!), za chwilę tę samą postać "gra" manekin, mężczyzna wciela się w kilka ról kobiecych, a kobieta występuje w kilku różnych rolach. Do tego animacje, teatr cieni, elementy teatru lalkowego, efekt zwolnionego tempa Widz wychodzi teatru z przeświadczeniem, że reżyserzy jeszcze sporo podobnych gagów mają w zanadrzu.

Akcja toczy się w pociągu, na bagnach, na moście, w rzece, na wsi, w centrum miasta, w rezydencji, w samochodzie i tysiącu innych miejscach. A wszystko za sprawą dwóch drabin, trzech kufrów, krzeseł, fotela i stołu (słowa uznania należą się scenograf Dorocie Zalewskiej). Tak minimalne środki wystarczą, by w głowie widza wyczarować co chwila inne przestrzenie. To duży atut tej inscenizacji, która przenosi teatr w sferę wyobraźni widza. Bez niej nie istnieje. Dzięki niej widz daje się wciągnąć w zwariowaną zabawę teatralną konwencją, w której purnonsens i absurd są tak samo ważne co żelazne reguły kryminału.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji