Artykuły

List Stanisława Brejdyganta do Andrzeja Wajdy

Podobno w tym Zjeździe [Zjazd Hamletów w Gdańsku] wzięło udział 31 kolegów, wykonawców roli Księcia Duńskiego. Dlaczego pośród nich zabrakło najstarszego bodaj z żyjących w Polsce Hamletów, który zarazem pozostaje wciąż najmłodszym z wykonawców - pisze Stanisław Brejdygant.

28.04.2012

Szanowny Panie Andrzeju,

To, że nie zaprosił mnie Pan do wzięcia udziału w wykreowanym przez Pana Happeningu Szekspirowskim, w 2009 roku, mogę, przy dobrej woli, której mi nie brakuje, zrozumieć. Powiedzmy, że "nie widział mnie Pan w obsadzie". Ale już dla faktu nie zaproszenia mnie do udziału w odbytym kilka dni temu Zjeździe Hamletów na Długim Rynku, w Gdańsku, nie jestem w stanie znaleźć wytłumaczenia. Podobno w tym Zjeździe wzięło udział 31 kolegów, wykonawców roli Księcia Duńskiego. Dlaczego pośród nich zabrakło najstarszego bodaj z żyjących w Polsce Hamletów, który zarazem pozostaje wciąż najmłodszym z wykonawców (być może ktoś młodszy zagrał te rolę po 1960 roku, gdy ja ją grałem, mając wówczas 23 lata, ale wydaje mi się, ze nie) na to nie znajduję odpowiedzi. Można by powiedzieć, że to było tak dawno, że aż można było zapomnieć. Ale przecież tak nie jest. Starzy ludzie pamiętają, a młodsi, którzy interesują się teatrem, mają wszak dostęp do świadectw. Bo też ta moja debiutancka rola doczekała się tak wielu, jak żadna inna (a wszak zagrałem potem niemało ról, niektóre znaczące i dobrze zapamiętane), recenzji i omówień. I to chyba bez wyjątku dobrych, w większości entuzjastycznych.

Wspomnę tylko o tym, że największy autorytet wśród krytyków teatralnych tamtych czasów, niezapomniany autor tłumaczonych na niemal wszystkie języki, SZKICÓW O SZEKSPIRZE, Jan Kott, w pierwszym wydaniu krajowym tychże SZKICÓW i bodaj w pierwszym angielskim wydaniu, dołączył jako appendix pięć swoich wzorcowych recenzji. Dwie z nich tyczyły dwóch różnych przedstawień "Hamleta", krakowskiego z Leszkiem Herdegenem w tej roli ("Hamlet po XX Zjeździe") i tego z Koszalina, wystawianego przez miesiąc w Teatrze Nowym w Poznaniu, a potem przez sześć tygodni na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie i odbieranego przez publiczność, a także krytyków, jak wspomniałem, entuzjastycznie, tego ze mną w roli Księcia ("Hamlet Prywatny"). To z recenzji Kotta o tym moim Hamlecie pochodzi owo zdanie: "Szczupły chłopiec z książką w ręku" i dywagacje autora :"Co Hamlet czyta?", bo, zdaniem Kotta, jest to podstawowe pytanie, bowiem po lekturze Hamleta możemy się dowiedzieć KIM JEST. Wszak "Hamlet" to scenariusz otwarty, jak żaden inny. To utwór, który nie da się zagrać bez wyraźnego pomysłu na głównego bohatera. Hamleci mogą być diametralnie różni, ale konsekwentnie jacyś. Mój był młodzieńczy (spontaniczność młodości przyczyniła się, w moim wypadku, do sukcesu, umiałem już wtedy mój zawód jako tako, ale przecież z latami dużo lepiej), pełen moralnych dylematów jakie miewa wrażliwy młody człowiek u progu dojrzałości.

Panie Andrzeju, co tam odwoływanie się do pamięci innych, do świadectw recenzji, przecież Pan sam tamtego mego Hamleta dobrze pamięta. To od Pana dostałem cenną pamiątkę po pańskim powrocie z wizyty w Danii, wręczył mi Pan wówczas małą gałązkę z krzaka, z którego Pan ją zerwał na ruinach Elsynoru (Helsinborga). Do dziś tę gałązkę przechowuję. A o Szekspirze i o "Hamlecie" rozmawialiśmy - dobrze to pamiętam - dość długo przed zagraniem przeze mnie tej roli i przed pańską inscenizacją w Teatrze "Wybrzeże", z Mundkiem Fetingiem w roli Księcia. Dobrze pamiętam długi spacer, w grudniu, chyba w 58 roku, nad Wisłą, w Kazimierzu. Z zapałem opowiadałem Panu o Wyspiańskiego "Rozprawie o "Hamlecie", która była przedmiotem mojej pracy magisterskiej, o zaproponowanym przez niego mansjo nowym rozwiązaniu "Hamleta" w scenerii krużganków wawelskich. Potem, co mnie ucieszyło, pięknie przełożył Pan wizję Wyspiańskiego na swoją wizję, w gdańskim przedstawieniu.

W świetle tego co tu przypomniałem, a o czym Pan też z pewnością nie mógł zapomnieć, pańskie n i e zaproszenie mnie - kto wie, może nawet jako honorowego gościa - na Zjazd Hamletów, wydaje się, delikatnie mówiąc, niepojęte. Czyżby pewna zaszłość, pewien fakt, który sprawcy jego chwały nie przynosi, wciąż był motorem pańskiego postępowania. Wierzyć mi się nie chce, ale jeśli Znaczyłoby to, przykro powiedzieć, że małość bywa wielka.

Kreślę się jednak ( cóż, z pod znaku Wagi jestem i wyzbyć się poczucia sprawiedliwości nie potrafię - a nigdy Panu nie zapomnę niepowtarzalnych wrażeń jakich dostarczył mi Pan "Popiołem i Diamentem", "Ziemia Obiecaną" czy "Katyniem") z poważaniem.

Stanisław Brejdygant

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji