Artykuły

List zamknięty

Męczy mnie ta jawna korespondencja. Gdzie nie wejdę, list otwarty. Czasem ma się wrażenie, że jakiś łobuz grasuje przy pocztowych skrzynkach z nożykiem do papieru - pisze Malina Prześluga w felietonie dla e-teatru.

Nikt nie wysyła już normalnych listów, tylko elektroniczne i pootwierane na dyskusję. Nie ma rysuneczków na marginesie, skreśleń i zakończeń w stylu: "Kończę już ten przydługi list, bo nie wiem o czym mam jeszcze napisać, przepraszam za pismo i błędy, uściskaj rodziców". Strasznie się to wszystko pootwierało. I wszyscy wszystko wiedzą, kto co podpisał i dlaczego, a z jakich powodów kto inny nie. Z Warszawy dochodzi raz po raz woń rewolucji, fala sprzeciwu, nadlatuje pierwsza jaskółka. Bardzo dużo ma ta jaskółka do powiedzenia, wydaje z siebie potężny wielogłos, który prowadzić ma do teatralnej wiosny ludów. Merytoryczna jaskółka, taki ptak-dyskurs.

Właśnie wróciłam z Grenady, spotkałam tam dwoje ludzi mieszkających w jaskini. Jaskinia, jak wiele innych w pobliżu, powstała dwieście lub więcej lat temu, wykuli ją w piaskowcu Cyganie. Dziś mieszkają tam ludzie, którzy uciekli przed wieloma rzeczami. Uprawiają sałatę, rzodkiew i marihuanę, po wodę wędrują do pobliskiego kościoła, lub podbierają ją tym, którzy mają. Żyją z dnia na dzień, co wieczór gapią się w zachód słońca. Jeden z nich, Polak, zapytał mnie, kto teraz w Polsce jest prezydentem. Byłam oburzona, takie rzeczy trzeba wiedzieć. A potem pomyślałam, że przecież Bronisław Komorowski nie wykuje im pokoju w skale i nie naładuje akumulatora, dlaczego więc właściwie takie rzeczy trzeba wiedzieć? Spędziłam w jaskini dziwny wieczór. Rozmowa się nie kleiła. Ja mówiłam o tym, co w kraju, oni o tym, co u sąsiada. Nie znałam ich sąsiadów, to zrozumiałe, ale nie znam też moich. Nie wiem, jak ma na imię pan spod dziewiątki i kto parkuje rower codziennie koło mojego. Wiem za to kto co podpisał w Warszawie, dlaczego, i co mi to w przyszłości da albo nie da. Nie mi, nam. Środowisku, w którym się obracam, a którego imiona i postulaty znam na przykład z listów otwartych. Nie mam ochoty dokładać swojej jaskółki na ten ważny temat, dużo ich już lata w powietrzu. I tak, jestem ignorantką, totalnie się do tego przyznaję, nie obchodzi mnie, czy widz będzie klientem, a teatr produktem, czy też dyskursywne ptaki zrzucą balast na garnitury odpowiednich urzędników. Bardziej martwi mnie, że nigdy, przenigdy, nie napiszę listu zamkniętego do sąsiada. Bo łatwiej pisze się do wszystkich, dopiero wtedy można się dziś naprawdę otworzyć. I wiem, że ten felieton jest nieważny, bo nie zabiera głosu w żadnej sprawie. Ale tak mało nieważnych rzeczy robi się dziś otwarcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji