Artykuły

Ta nasza młodość

Przez trzy lata uczyli się aktorstwa w Olsztynie. Po raz ostatni wystąpią razem w dyplomowym spektaklu w sobotę. Potem rozjadą się po Polsce w poszukiwaniu pracy. Rozmawiamy ze studentami III roku studium aktorskiego przy Teatrze Stefana Jaracza w Olsztynie.

W sobotę odbędzie się premiera dyplomowego "B-Idola" w reżyserii Jerzego Satanowskiego.

W przedstawieniu biorą udział: Angelika Kujawiak, Piotr Stawski, Sylwia Sławińska, Piotr Boratyński, Alicja Drzewiecka, Dominik Jakubczak, Joanna Ginda i Marcin Tomaszewski. Wszystkim zadaję te same pytania:

Jak wspominają studium aktorskie? Czego się nauczyli? Jakie mają marzenia?

Angelika Kujawiak z Warszawy: - Będę pamiętała zajęcia z panem Czarkiem Ilczyną, z panią Marzeną Bergmann. Będę wspominała koleżanki i kolegów. Przez te trzy lata spędziliśmy ze sobą wiele godzin. Bardzo się zmieniliśmy przez to, co tutaj razem przeżyliśmy. Mam tylko jedno marzenie. Najpierw dawałam sobie na jego spełnienie rok, a teraz daję sobie 10 lat. Chciałabym pracować u pana Krzysztofa Warlikowskiego.

Piotr Stawski z Wołomina: - Przed pójściem do szkoły teatralnej widziałem wywiad z jedną z aktorek, która powiedziała, że w szkole teatralnej niczego się nie nauczyła. Przez rok miałem poczucie, że tak właśnie będzie. Teraz, będąc na III roku, mogę powiedzieć, że nauczyłem się bardzo dużo. Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę w szkole mogą się czegoś nauczyć tylko ci, którzy tego chcą. Mam jedno marzenie zawodowe: chciałbym zebrać pieniądze i kupić sobie przyczepę, by nią objechać wszystkie stolice Europy. W każdej ze stolic być dwa tygodnie i znaleźć jakiegoś człowieka, który opowie swoją historię życia. Na podstawie tych wszystkich historii chciałbym stworzyć zbiór opowiadań. Później mógłby z tego powstać jakiś scenariusz filmowy lub teatralny.

Sylwia Sławińska z Kielc: - Miłe zajęcia z wiersza z panią Anną Lipnicką na I roku, które przekonały mnie do teatru. I zajęcia z ruchu z panem Grzegorzem Gromkiem, które napawały mnie początkowo pewną niechęcią do teatru, natomiast później i teraz uważam je za najważniejsze zajęcia, dały mi pewną świadomość na scenie. Chciałabym połączyć to, czego nauczyłam się w szkole, czyli śpiewu, gry aktorskiej i tańca, z którym miałam do czynienia wcześniej - 6 lat trenowałam taniec towarzyski - i chciałabym zagrać w musicalu.

Piotr Boratyński z Kielc: - Szkoła nauczyła mnie wytrwałości i samodzielności. To było przede wszystkim zmaganie z samym sobą, rozwijanie w sobie wrażliwości, umiejętności aktorskich. Jedne z ważniejszych zajęć mieliśmy ze śp. Krystyną Spikert. Te zajęcia "otworzyły" nasze głosy, których używamy w spektaklu dyplomowym w "B-Idolu". Mam wiele marzeń, a to związane z zawodem skupia się wokół spotkania aktora z widzem. Chciałbym móc człowieka wzruszyć, rozśmieszyć i wywołać różne skrajne emocje w krótkim czasie. Żeby ludzie chętnie przychodzili na spektakle, w których będę grał.

Alicja Drzewiecka z Gorzowa Wielkopolskiego: - Oczywiście warsztat aktorski, szereg zajęć, z których bardzo dużo wyniosłam. Zgadzam się z Piotrem Stawskim: to szkoła dla tych, którzy chcą się nauczyć. Jeśli się sami do tego nie przyłożymy, nic z tego nie będzie. Aleja nauczyłam się prywatnie: że nic mnie nie zabije, nic mnie nie powali i po wszystko, co sobie zaplanuję, mogę sięgać, bo nie boję się upadku z wysokiej wieży. O małych marzeniach nie będę mówiła. Średniej wielkości marzenie mam takie, żeby grać w Teatrze Witkacego w Zakopanem. A takie największe marzenie - to chciałabym otworzyć własny teatr i kontynuować pracę reformatorów teatru. I chciałabym wrócić, jeśli chodzi o teatr, do "kostiumu", bo za tym tęskni widz.

Joanna Ginda z Koszalina: - Wspominam zajęcia z ruchu scenicznego i szermierki, które miał z nami pan Jerzy Lipnicki i Marcin Tyrlik. Przez dwa lata nauczyliśmy się, co możemy zrobić ze swoim ciałem i jak nad nim pracować. Pani Tatiana Asmołkowa miała z nami taniec. Szkoła nauczyła mnie świadomości mojego ciała. I oczywiście także samodyscypliny, tego że muszę cały czas ćwiczyć. Nie mogę sobie nic odpuszczać, muszę organizować się tak, by dzień w dzień zdobywać kolejne doświadczenia. Chciałabym mieć możliwość wykreowania trzech ról w ciągu jednego sezonu na najbliższe wszystkie lata mojej pracy.

Dominik Jakubczak z Gorzowa Wielkopolskiego: - Wszystko będę wspominał! Tyle fajnych doświadczeń. Tyle fajnej pracy z fajnymi reżyserami. Od pierwszego roku do ostatniego. Fantastyczna praca. Czasami bardzo trudna i wyczerpująca, ale dająca wiele satysfakcji. Zżyliśmy się ze sobą. Były lepsze i gorsze momenty, ale zostaliśmy, tak jak Bóg, Opatrzność nam na to pozwoliła. Jesteśmy tutaj, cieszymy się z tego i mamy nadzieję, że ta nasza przyjaźń spowoduje, że jeszcze będziemy mogli razem pracować. Chciałbym znaleźć fajną pracę w tym zawodzie, w fajnym teatrze. A kiedy będę wiekowym człowiekiem i będę jeszcze umiał grać, to chciałbym zakończyć swoją karierę, jeśli taka będzie, tam, gdzie wszystko się zaczęło, czyli w Gorzowie.

Marcin Tomaszewski z Koszalina: - Najlepiej wspominam zajęcia ze śp. Krystyną Spikert, która dala mi, wydaje mi się, najwięcej w tej szkole. Było lepiej, było gorzej. Niektórzy chcieli mi dać coś od siebie, inni kazali szukać samemu. Myślę, że przez te trzy lata wyciągnąłem ze szkoły tyle, ile mogłem. To wszystko. Moim największym marzeniem obecnie jest znaleźć pracę w tym zawodzie i móc żyć z tego, co uwielbiam robić, czyli z aktorstwa.

**

Chwila przed życiowym castingiem

Reżyser Jerzy Satanowski

o spektaklu dyplomowym "B-idol".

B-idol, kto to taki? Czy b-idolami można nazwać wykonawców piosenki artystycznej, literackiej?

- Słowo b-idol przyszło mi do głowy wiele lat temu. Zawsze, jak organizowałem nowe miejsca dla śpiewających w rodzaju sceny "Biała Lokomotywa" czy Teatru Atelier w Sopocie, to mówiłem, że do nas przychodzą b-idole. To nie są kandydaci na idoli. Nie nadają się do telewizyjnych programów, jak "Idol" Nie mają tak spontanicznego otwarcia się i prezentują raczej swój własny repertuar. Tamte telewizyjne audycje są głównie sprawdzeniem, czy ktoś potrafi dobrze naśladować, w najlepszych wypadkach twórczo przekształcać.

O czym jest ,B-IdoF?

- "B-Idol" jest o tym, że jury w takim programie staje się ważniejsze od występujących w nim ludzi. Oryginalny scenariusz Doroty Czupkiewicz trochę przerobiłem, bo tam jest jury i jeden kandydat.

Ze względu na to, że to dyplom w szkole, musieliśmy tych kandydatów rozmnożyć. Aleja bardziej celowałem w co innego. To spektakl o grupie młodych ludzi, którzy całe dotychczasowe iycie przygotowywali się do tego, by uprawiać sztukę, a teraz przed nimi stoi dosyć poważna zapora. Dyplom przyszło im robić w bardzo trudnych czasach dla kultury. Za chwilę ci młodzi ludzie staną przed wielkim życiowym castingiem, będą chodzić po dyrektorach teatrów i może się zdarzyć, że nie pokonają bariery w postaci sekretarki. Czasami będzie to znacznie boleśniejsza lekcja niż udział w tego typu programie telewizyjnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji