Artykuły

Wieczerza wystawiona na scenie: Platon nie uczestniczył w bankiecie

Po prawej stronie olbrzymi stół z gotowymi już nakryciami. Lokaje, także zapięci na ostatni guzik dwoją się i troją, by nie zabrakło żadnego elementu ceremoniału. Będą to urodziny głowy rodu.

To coś więcej niż tylko rodzinne święto. To prawdziwa msza śpiewana. Zwyczajowi stanie się zadość, jak to się gdzieś mawiało. Całe plemię zwoływane jest rok w rok, by zespolić się duchowo w atmosferze miłości, rodzinnego ciepła, udrapowanej i poprzebieranej w kostiumy. Wszystko jest kwestią dekoracji. Zabraknie tylko owacji. Jesteśmy w krainie nienaruszalności - sceneria narzuca się i jest imponująca.

Wszystko jest masywne, ciężkie, waży swoje. Zupełnie jak właściciele. Ów bankiet wydziela intensywny zapach bankowego konta. Surowy duch oszczędności zezwala, w terminie ściśle określonym, na uchylenie zakazów, których miejsce zajmie grzeczna hulanka, gdzie szeroki gest pospołu z wystawnością podkreślają, na zasadzie kontrastu, pierwszorzędne znaczenie kodów - rodzinnych, plemiennych, małżeńskich i wszelkich "ideałów", które kody te ze sobą niosą.

To niewątpliwie zjawisko samo w sobie, prawdziwy imperatyw kategoryczny, którego uosobieniem jest ów Mojżesz, źródło wszelkiego słowa, dominujący nad zgromadzeniem wraz ze swym systemem praw.

W poczuciu pewności siebie i z czystym sumieniem, Świętoszek celebruje ową ostatnią wieczerzę, gdzie nie wino poleje się, lecz krew.

Fałszywy wyznawca rodzinnej miłości przyjmuje z uczuciem satysfakcji należne mu, jak mniema, wyrazy czci. Nie szczędzi mu się rutynowych pochwał, zewsząd dobiegają go zapewnienia o całkowitym i bezwarunkowym oddaniu wobec uświęconego charakteru instytucji.

Christian, przybyły z Paryża, odbył tę pielgrzymkę, by wygłosić publiczne oświadczenie, które zakończy się skandalem. Tak właśnie w rodzinach kryją się bomby z opóźnionym zapłonem, które zranione dzieci fabrykują kawałek po kawałku i pewnego dnia detonują.

Bankiet nie ma już w sobie niczego platońskiego. Nie ma już mowy o miłości - jest mowa o nienawiści. Począwszy od najbardziej newralgicznego okresu swego życia Christian nosi w sobie tajemnicę - tajemnicę nie do wyjawienia, która go rani śmiertelnie i okazuje się zabójcza dla jego siostry: gwałty i brutalność, których doznali w dzieciństwie ze strony ojca.

Nikt nie chce mu wierzyć. Bankiet trwa w najlepsze. Alkohol leje się obficie, goście tańczą, zajadają do syta. Nikt nie chce go słuchać. Przeszkadza. Wprowadza fałszywy akord do tej uroczej harmonii, stanowi dysonans na tle unissono na cześć ojcowskiej miłości.

Bity i przybity nie rezygnuje. O świcie, po piekle wiwisekcji w zamknięciu ścian tabu zostało naruszone. Christian przebił się przez mur milczenia.

Przed nim i przed jego rodzeństwem rysuje się nowa przyszłość.

Ten "mieszczański dramat", którego akcja mogłaby się rozegrać w każdym innym środowisku jest adaptacją filmu Festen Vinterberga. Przeniesienie go na deski teatru, ujęcie w nowe słowa i przestrzeń czyni jeszcze gwałtowniejszymi, jeszcze bardziej przytłaczającymi i cielesnymi sceny, które zarejestrowało oko kamery.

Aktorzy, bez wyjątku, wywiązują się bez zarzutu z ról powierzonych im przez Jarzynę. Nie było to łatwe.

Czekał na nich sukces.

[Francuski oryginał artykułu znajduje się w zbiorach Pracowni Dokumentacji Teatru. Tytuł org. Cene en scene: Platon n'était pas du banquet]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji