Artykuły

"Za kulisami" Norwida w inscenizacji Horzycy. Toruń 1946

1. Przedstawienie

Po zakończeniu II wojny światowej, w listopadzie 1945, Wilam Horzyca objął stanowisko dyrektora Teatru Ziemi Pomorskiej w Toruniu. Dysponując niewielu aktorami (w pierwszych miesiącach było ich zaledwie ośmiu, później kilkunastu), z których większość debiutowała, nakreślił mimo to bardzo bogaty i ambitny repertuar. W niedużym mieście prowincjonalnym postanowił realizować swoje marzenia o teatrze wielkich dramatów. Pragnął tu urzeczywistnić polski teatr monumentalny uważając, że nadszedł czas "organizowania zbiorowej wyobraźni" narodu.

Między wielkimi dramatami Szekspira, Moliera, Chestertona i "Pugaczowem" Jesienina nie zabrakło także Norwida, zawsze bliskiego Horzycy. W spuściźnie tego poety, o którym zawsze mówił, że można, a nawet trzeba go czytać przez pryzmat własnych najbardziej osobistych przeżyć i doświadczeń, znalazł sztukę, która w ten sposób czytana okazała się "sztuką ze współczesnych najwspółcześniejszą."

Chodzi tu o fantazję dramatyczną "Za kulisami". Wystawienie jej na scenie Teatru Ziemi Pomorskiej było dużym wydarzeniem kulturalnym i teatralnym nie tylko dla Pomorza, ale całej ówczesnej Polski. Inscenizację tę Horzyca powtórzył w 1959 w warszawskim Teatrze Narodowym.

W 1946 mijała sto dwudziesta piąta rocznica urodzin Norwida. Nadarzyła się specjalna okazja do wystawienia Norwidowskiej fantazji, którą Horzyca opracował już w czasie wojny.

Po wprowadzeniu i wyjaśnieniu aktorom treści i kształtu inscenizacji Horzyca zaczął próby. Ponieważ fantazja "Za kulisami" wymagała nie tylko dużej obsady, ale również wielu statystów, reżyser "zaangażował" młodzież klas licealnych i członków kółka miłośników teatru, działającego przy Uniwersytecie Toruńskim. Wreszcie po pokonaniu wszystkich trudności rozesłano zaproszenia następującej treści:

Ku uczczeniu 125 rocznicy urodzin

Cypriana Norwida

dane będzie dnia 21 grudnia 1946 o godz. 19

w Teatrze Ziemi Pomorskiej w Toruniu, poprzedzone

recytacją utworów poety, przedstawienie fantazji dramatycznej

Cypriana Norwida

ZA KULISAMI

na które ma zaszczyt zaprosić

Dyrekcja Teatru Ziemi Pomorskiej(1)

Wieczór premierowy odbył się w uroczystej atmosferze. Na ciemnej kurtynie cofniętej w głąb sceny wisiał duży autoportret Norwida z r. 1877. Pod nim wokół małego stolika empire stało sześć stylowych foteli, w których siedzieli aktorzy w kostiumach balowych. Każdy z nlich trzymał w ręku tom poezji Norwida. Wszyscy zdawali się być zagłębieni w treści trzymanego dzieła. Na proscenium wyszedł Horzyca i wygłosił przemówienie, które rozpoczął słowami: "Gdyby Norwidowi nie przypadło było spocząć na wieczny sen w zbiorowym grobie na paryskim cmentarzu, gdyby istniała Jego mogiła i przyszło na niej położyć napis, należałoby na dobrze zasłużonym granicie - bo z granitu był to człowiek - wyryć dwa słowa: klasyk i męczennik."(2)

Po słowach Horzycy aktorzy recytowali wiersze i fragmenty dzieł Norwida: "Czemu nie w chórze?", "Nerwy", "Moja piosnka" ("Do kraju tego"), "Do obywatela Johna Brown" oraz "Wielkość". Na zakończenie części wstępnej wygłoszono fragment "Promethidiona", aby wprowadzić widzów w sferę rozważań poety nad sztuką.

Podstawowym założeniem inscenizacji "Za kulisami" było dążenie do zachowania "nieprzerwanej, monumentalnej ciągłości rapsodu."(3) "Za kulisami" i "Tyrteja" wystawiono jako jeden długi akt bez przerwy, bez opuszczania kurtyny, oddzielając niektóre sceny krótkotrwałym wygaszaniem światła.

Koncepcja inscenizatorska Horzycy polegała na przeciwstawieniu w obu dramatach dwóch światów. Po jednej stronie był to świat prawdy i głębokiej miłości zdolnej do wielkich czynów i poświęceń, a nawet cierpienia, świat poważnego stosunku do człowieka i jego przeżyć. Po drugiej stronie - świat obłudy i fałszu, płytkiej miłości krępowanej konwenansami i "dobrym tonem", pustoty i wygórowanych ambicji gości balowych, świat "barwnych motyli" wirujących w takt kreislerowskiego walca w salach redutowych warszawskiego teatru.

Stąd właśnie "Tyrtej", którego połączenie z właściwą fantazją "Za kulisami" sprawiało wiele trudności świetnemu znawcy Norwida Zenonowi Przesmyckiemu, został przez Horzycę odczytany jako wspólna wizja poety Omegitta i wszystkich gości balowych. Oba dramaty Horzyca połączył inscenizacyjnie nagłym zawaleniem się ściany w sali balowej i wkroczeniem na scenę chóru Wyklętych(4).

Horzyca podzielił scenę na trzy plany. Na pierwszym planie w pobliżu rampy przesuwali się główni bohaterowie fantazji, uczestnicy bardzo wątłej i nierozbudowanej akcji. Na postaci pierwszoplanowe skierowano reflektory od dołu. Światło (przedostawało się przez wąską szczelinę między rampą a pionowo ustawioną deską. Dawało to w efekcie oświetlenie niezwykłe i odrealniające - w niewielkim stopniu - sylwetki aktorów.

Na drugim planie przesuwały się postaci w maskach i kostiumach maskaradowych (Konspiratorzy, Arlekiny, Fiołki). Wtrącały one od czasu do czasu zdania lub pojedyncze słowa wyjaśniające pewne sytuacje. Na postaci drugoplanowe skierowano głównie górne lampy czerwonopomarańczowe. Oświetlały one jednocześnie lustrzaną ścianę, pod którą przepływały pary tańczące walca. Pary te ukazywały się w półmroku na planie trzecim i stanowiły niezmienne tło dla akcji rozgrywającej się na przodzie sceny.

Podział na trzy plany zmusił reżysera do ścisłego przestrzegania granic, które - zaanaczone tylko lekką przegrodą świetlną - mogły być łatwo i naturalnie przekroczone przez schodzącego z planu aktora. Aktorzy, którym narzucono pewne rygory, przesuwali się przez scenę płasko, prawie zawsze profilem lub półprofilem.

Przedstawienie rozpoczęło się od Dedykacji. Recytowała ją na tle opuszczonej kurtyny Magdalena Hodorska ubrana w długą czarną suknię. Po podniesieniu kurtyny - zgodnie z sugestią Norwida - scena przedstawiała salę balową za kulisami teatru. Zamykała ją olbrzymia lustrzana ściana podzielona kolumnami na trzy części. Na proscenium po obu stronach znajdowało się dwoje drzwi. Po każdej stronie sceny stały dwie kolumny helleńskie, które łączyły drzwi ze ścianą lustrzaną. Nad drzwiami umieszczono dwa obrazy - medaliony w stylu epoki. Nad salą balową zawieszono trzy żyrandole świecznikowe. Przez chwilę z pustej sceny dochodziły monotonne dźwięki walca. Powoli scenę zaczęły wypełniać wirujące pary taneczne. Panie w balowych, dyskretnie stonowanych sukniach wieczorowych, panowie we frakach. Rozpoczęła się część maskaradowa dramatu.

Na tle roztańczonych par przesuwają się główni bohaterowie zabawy: hrabia Omegitt, jego narzeczona - piękna Lia, jej powiernica - Emma, referendarz stanu Sofistoff, służący Omegitta - Malcher i poeta Quidam. Pojawiają się pozostali uczestnicy maskarady, m.in. Domina, Fiołki, Paź, Arlekin. Z krótkich dialogów, jakie prowadzą między sobą, dowiadujemy się m.in., że piękna Lia zrywa zaręczyny z Omegittem. Robi to dlatego, że Omegitt, człowiek z dobrego towarzystwa, napisał sztukę teatralną. Premiera tej sztuki pt. "Tyrtej" odbywa się tego samego wieczoru w pobliskiej sali teatralnej. Przedstawienie nie ma powodzenia. Od czasu do czasu dochodzą do sali balowej gwizdy zebranej w teatrze publiczności. Maskaradowa część fantazji "Za kulisami" zbliża się do końca. Muzyka w coraz to wyższych rejestrach podkreśla jakiś niepokój. W pewnym momencie raptownie ucicha. Jednocześnie scenę zalega mrok. Trzask walącej się ściany i brzęk tłuczonego szkła miesza się z piskiem wystraszonych gości. Wszystkie te odgłosy były przez Horzycę dokładnie przygotowane i skrupulatnie sprawdzane. Każdy głos miał ściśle wyznaczoną tonację. (Dzięki temu mimo pozornego rozgardiaszu na scenie w czasie wielokrotnie powtarzanych przedstawień ani na moment nie było najmniejszego nawet chaosu). Wszyscy goście w przerażeniu rozbiegają się na boki i zastygają w bezruchu.

Po kilku sekundach ustaje zgrzyt i brzęk tłuczonego szkła. Na pogrążoną w mroku scenę wkraczają Wyklęci. Idą powoli na ugiętych w kolanach nogach, ciężko stąpają. W lewej ręce trzymają proste pozbawione ozdób tarcze, którymi się osłaniają. W prawej, wzniesionej nad głową, trzymają krótkie miecze. Ubrani są w krótkie chitony. Na nogach sandały, niektóre sznurowane aż do kolan. Prowadzi ich Wódz podobnie ubrany. Jedynie na głowie ma białą perukę, a tarcza jego jest ozdobiona wyraźnie zaznaczonymi promieniami biegnącymi od środka. W półmroku sceny rysuje się ocalały fragment zdruzgotanej ściany, cztery kolumny i drzwi wejściowe. Po prawej stronie w nikłym świetle spływającym z kandelabrów stoją stłoczeni goście. W ostrym snopie światła widać wyraźnie chór Heliotów.

Wszystkie partie - chóralne i Wodza - są skandowane wyraźnie i ostro. Dzięki temu scena ta jest surowa i prosta. (Nie tylko na widzach, ale i na wykonawcach wywierała zawsze ogromne wrażenie.) Chór bez ruchu skanduje wiersz, w którym zawarty jest protest przeciwko nieszczęściom. Goście balowi wysłuchują tego bez drgnienia. Dopiero gdy Heloci po raz trzeci powtarzają refren: - "Bo żaden z nas matki nie miał i nie miał ojca - i żaden z nas nigdy ojczyzny nie miał" -

z odrętwienia budzi się Malcher. Zwracając się do Omegitta mówi o Wyklętych, że to "tędzy ludzie..." Omegitta prowokuje to do natychmiastowej reakcji. "Woła o konie i ucieka. Podczas zamieszania, jakie panuje wśród gości balowych, powoli gasną światła i na moment zapada na scenie całkowita ciemność.

Po kilkunastu sekundach światła zapalają się ponownie. Oczom widzów ukazuje się scena całkowicie zmieniona. Na tle jasnoniebieskiego horyzontu, w bezbarwnym matowym świetle horyzontówki widnieją trzy wygaszone żyrandole. Zarysowują się dość niewyraźnie białe marmurowe kolumny oraz stylowe drzwi wejściowe umieszczone w niemalowanej ramie scenicznej. Te elementy będą przypominały przez cały czas akcji "Tyrteja" o powiązaniach z właściwą fantazją, z rozbawioną i flirtującą salą balową.

Ze zmianą sceny zamienia się całkowicie nastrój przedstawienia. Podkreśla to również muzyka, w której ani śladu nużącego motywu kreislerowskiego walca. Równocześnie z zapaleniem świateł z obu stron sceny wchodzą Chóry - lewy i prawy. Stają naprzeciw siebie tworząc dwa szeroko rozwarte ramiona trójkąta. Na jego wierzchołku staje Epod, a podstawę trójkąta stanowi imaginacyjna linia przeprowadzona między drzwiami z jednej i drugiej strony sceny. Obu Chórom towarzyszy stłumiony odgłos bębna. Słychać go wyraźnie na tle uciszonej muzyki.

Rozpoczyna się najważniejsza część widowiska - "Tyrtej", które wedle koncepcji Horzycy jest wspólną wizją poety i gości balowych. Zaczynają działać postaci z wygwizdanego w czasie balu dramatu. Podobnie jak "Wyklęci - wkraczają na salę balową.

Dialog między Chórami a Epodem podawano w sposób statyczny, dostojny. Żadna z osób znajdujących się wówczas na scenie nie czyniła najmniejszego ruchu czy gestu. Duży nacisk reżyser położył na zestrojenie głosów chóralnych. Każdy z Chórów miał dokładnie określoną tonację. Podobnie zresztą wypowiedzi solowe. "W efekcie wszystkie sceny "Tyrteja", nie wyłączając dialogów pojedynczych osób, robiły wrażenie jakiejś swoistej muzyki. Melodia słowa łatwo "wpadała w ucho" i czyniła treść prostą, przystępną. Prawie namacalne stawało się każde drgnienie poezji.

Gdy Epod zaczyna mówić o cechach Ateńskiego Chóru, z prawej kulisy wchodzi Laon ubrany w jasny krótki chiton: Z lewego ramienia spływa spięty prostą klamrą himation. Zarówno himation jak i chiton wykończone są haftami. Głowa ozdobiona peruczką o bardzo krótko i gęsto ułożonych lokach. Proste rzemienne sandały, podtrzymane przez paski krzyżujące się dwukrotnie na łydkach, spięte są pod kolanami. Laon powoli przechodzi od kulisy na środek sceny i staje przed Chórem, trochę cofnięty w prawo. Przestrzeń przed Epodem jest wolna. "W trakcie przejścia opowiada Chórowi historię swego życia. Jednocześnie wyjawia zaniepokojenie tajemniczym zachowaniem Eginei, która od pewnego czasu "chadza według poszeptów Tyrteusza, odkąd tego poetę wielka wyrocznia podała głosowi ludu Ateńskiego, a Ateny go stawią na czele zastępów Lacedemońskich..."

Podczas dialogu z Epodem i Chórami Laon stoi prawie nieruchomy. Tylko raz, gdy chwali mądrość Epoda, robi lekki ukłon w jego stronę. Następnie zwracając uwagę na zbliżającego się posłańca podchodzi do proscenium uważając jednak, żeby nie naruszyć strefy wolnej, przeznaczonej dla przewodnika Chóru. W tej samej chwili z lewej kulisy wbiega na scenę Daim. "W momencie, gdy znajduje się w polu widzenia całej widowni, zwalnia kroku i resztę przestrzeni, jaka dzieli go od Epoda, przebywa spokojnym, nieomal dostojnym krokiem. Staje po prawej stronie na jednej linii z Laonem. Ubrany jest w krótki skromnie ozdobiony chiton podwiązany sznurkiem w pasie. Na nogach ma sandały zapięte nad kostką. Na zaproszenie Laona, stojąc półprofilem do Chóru, mówi o swoim posłannictwie. Od tej pory rozmowa toczy się między Epodem, Daimem i Laonem. Scenę tę kończą sentencje obu Chórów.: "Dla wyrozumiewających wyrocznia dawa: myśl - dla gwałtownych i krzepkich: nagi ukaz..."

Chóry w zapadającym mroku opuszczają scenę. Po zapaleniu się świateł pojawiają się dwie siostry - Eginea i Dorilla. Obie ubrane są w białe peplos - długie i proste w kroju suknie. Eginea ma na sobie i bogato ozdobiony himation przerzucony przez lewe ramię. Długie kimonowe rękawy zmarszczone po zewnętrznej stronie łagodnie obejmują ręce od łokcia w górę. Włosy upięte w długie zwisające loki schowane są pod wysokim pilos. Dorilla ubrana jest skromniej. Włosy ma starannie schowane pod kekryfalosem. Po rozmowie z Egineą opuszcza scenę.

W pewnym momencie pod nogi Eginei pada rzucony zza kulis kwiat. Eginea wyrwana z zamyślenia schyla się, podnosi kwiat i trochę przestraszona przebiega kilka kroków w głąb sceny, po czym zwracając się ku prawej kulisie mówi: "Kroku jednego naprzód!... czy nie mówiłam, że najwcześniej o pierwszej gwiaździe..." W (tym samym czasie zza kulis rozlega się głos Tyrteusza, który ma nadzieję, że gwiazda "wznijdzie" skoro wejdzie, że "wystąpi na niebiosa", kiedy wskaże ją palcem. Eginea ostrzega go przed tym krokiem.

Z lewej kulisy wchodzi Laon. Tuż za nim Dorilla. Podczas gdy Laon na prośbę Egineli oddaje przyniesiony kwiat Dorilli, środkiem z głębi sceny wchodzi powoli Kleokarp, ojciec obu sióstr. Na jego widok Eginea, Doirilla i Laon podchodzą, a Laon kłaniając się mówi o wykonaniu powierzonej mu pracy. Odpowiedzią na to jest długi monolog Kleokarpa o potędze i znaczeniu ludzkiego rozumu. W czasie monologu z niecierpliwością spogląda w niebo wypatrując pierwszej gwiazdy. Natomiast Dorilla rozglądając się wokół siebie oznajmia pojawienie się Gościa. Wchodzi on szybkim krokiem od prawej kulisy, zbliża się do obecnych i zaczyna mówić o szczególnym przeznaczeniu Tyrteja. Laon na dźwięk tego nazwiska reaguje grymasem niesmaku na twarzy. Jednocześnie odwraca się bokiem do otoczenia, kiedy Gość oznajmia, że Tyrtej "ten nieledwie wyświstany rymotwórca w Apollinowym stanie wieńcu na progach wielkiego Tezeusza!" Zniecierpliwiony Kleokarp daje znak Eginei i Dorilli, aby się oddaliły.

Gość w dalszym ciągu charakteryzuje Tyrteja. Po raz pierwszy dowiadujemy się, że poeta jest kulawy i niewidomy na jedno oko. Po wygłoszeniu długiej kwestii Gość nie żegnając się z nikim odchodzi. Również Laon i wsparty na jego ramieniu Kleokarp opuszczają scenę.

Na pustą scenę wchodzą Eginea i Dorilla. Po krótkim dialogu, w którym m.in. Dorilla zwraca siostrze uwagę na pojawienie się pierwszej gwiazdy, Eginea zostaje sama. Wchodzi Tyrtej. Podpiera się kosturem, utyka na lewą nogę. Prawe oko pokryte jest bielmem. Ma na sobie bogato ozdobiony exomis, który ściągnięty paskiem tworzy kolpos. Himation przerzucony przez lewe ramię, na prawym spięty jest dużą klamrą w kształcie stylizowanego liścia dębowego. Na nogach ma wysokie, sznurowane z przodu sandały. Włosy w nieładzie opadają mu na czoło. Wejście Tyrteja wywołuje przykre wrażenie. Inscenizatorowi zależało na zwiększeniu kontrastu między ułomnym, szpetnym i wręcz odrażającym Tyrtejem, a pięknie ubranymi i wymuskanymi panami, bawiącymi w czasie balu swoje damy.

Tyrtej zaczyna mówić. Jego rozmowa z Egineą przykuwa uwagę widza. Poeta mówi o sprawach życia i przeznaczeniu społeczeństwa. Mówi z powagą i przejęciem. Następny jego monolog poświęcony jest miłości. Widz dostrzega dokonujące się zmiany i przeobrażenia poety. W monologu Tyrteja zawarta jest głęboka wiara w miłość ukochanej kobiety, przekonanie o wartości człowieka, głęboko pojęty sens życia. Postać ułomnego Tyrteja pięknieje. I zapomina się o brzydocie człowieka stojącego na scenie.

Horzyca swój zamiar osiągnął w pełni. W jego twórczym odczytaniu Norwidowskiego dramatu zawarta tu była wiara w odrodzenie człowieka. I trzeba przyznać, że niebagatelna to była sprawa po koszmarnej tragedii niedawno zakończonej wojny.

2. Egzemplarz reżyserski(5)

Dodatkową trudnością, jaką Horzyca musiał pokonać przygotowując fantazję dramatyczną "Za kulisami", był zdefektowany tekst. Jak wiadomo rękopis został odnaleziony w formie stosu luźnych i nieuporządkowanych kart. Okazało się ponadto, że niektóre karty w ogóle zaginęły. W wydaniu zbiorowym odnalezionych dzieł Norwida(6) Zenon Przesmycki opublikował "Za kulisami" w układzie własnym. Po "Prologu" zakończonym wierszem pt. "W pamiętniku Miriam" umieścił "Dedykację", a po niej zachowany końcowy fragment przedmowy Norwida z r. 1869. Fragment ten zawiera charakterystyką Omegitta. (Horzyca zidentyfikował tę postać z Podróżnikiem.) Tyrteja umieścił Przesmycki pod koniec balu, gdy wszyscy goście zaczynają się powoli rozjeżdżać do domów. Na zakończenie fantazji dał niewielką scenkę, w której Lia zwraca Omegittowi zaręczynowe pierścienie.

Taki układ Horzycy nie odpowiadał. Wierny maksymie, że "dramat buduje się na zasadzie matematycznej" zebrał rozproszone kartki "Za kulisami" i dokonał nowego układu.

Porównanie obu tekstów - układu Przesmyckiego z egzemplarzem reżyserskim Horzycy - daje jasny obraz dużego wkładu pracy inscenizatora oraz jego orientacji i znajomości twórczości Norwida. Swoboda, z jaką Horzyca poruszał się po zdefektowanej fantazji, wystawia mu jak najlepsze świadectwo. Zmiany wprowadzone przez niego są stosunkowo niewielkie. Dążył do tego, aby dramat był bardziej przejrzysty i zrozumiały. Myśl przewodnia, jaką wydobył z dramatu, stała się też osią jego przedstawienia.

Drobne różnice widoczne są już w spisie osób. W egzemplarzu roboczym Horzyca pominął krótkie charakterystyki postaci. Pierwsze wstępne określenia miejsca akcji pozostawił bez zmian. "Służący z lewej" został określony jako Służący z szalem, a "Służący z prawej" jako Służący.

Dalsze zmiany można podzielić na dwie grupy - skreślenia i przesunięcia scen lub dialogów.

Skreślenia

Są one stosunkowo niewielkie. Ograniczają się przeważnie do pominięcia poszczególnych zdań lub ich niewielkich fragmentów. W maskaradowej części fantazji Horzyca rzadko skreślał fragmenty dialogów. Najobszerniejsze zanotowałam w "Tyrteju". Występują one przede wszystkim w długich monologach Tyrteusza i Eginei, jak i w dialogach Chóru z przedstawicielami społeczeństwa greckiego. W monologu Tyrteja podczas sceny nocnej w domu Kleokarpa zmiany te wyglądają następująco.

Pierwszy fragment odpowiedzi na pytanie Eginei aż do słów: "wyniszczały mię smutki, i myśliłem, żeby też coś robić o co by mię pod wieczór słodki głos zapytał: co dziś robiłeś...?" pozostał bez żadnych zmian. Natomiast już następny fragment od słów "II urwałem amarantowy pąk granatu - i oplatałem weń kamyk okrągły - i podniosłem ramię moje, patrząc w niebiosa", aż do słów pochwały Aten, miasta dającego siłę i chwałą pomiatanym i hańbionym synom, pominięto w egzemplarzu. Z tego dużego monologu zachowano tylko jedno zdanie: "To robiłem ... i sporo innych rzeczy, ale wszystkie są smętne!"

W pochwale Aten nastąpiły małe zmiany. Skreślono zaledwie kilka wyrazów, co spowodowało większą zwartość myślową i wzmocniło ekspresję tych zdań. "Wykreślone zostały wtrącenia: "jak widzisz" oraz "dawać siłę", a wpisano spójnik "ale". Poza tym ze zdania o rozbrzmiewaniu głosów Bożych usunięto przysłówek "stanowczo". Cały ten fragment w egzemplarzu Horzycy jest następujący: "Piękne są Ateny! - święte miasto i umiejące dawać siłą wybranym synom swoim, ale na wtóry dzień po usłyszeniu głosów Bożych, gdy rozbrzmieją nad człowiekiem przez żywot jego cały pomiatanym..." Skreśleniu uległo również następne zdanie: "Gdyby można było dorzucić grochowemi ziarny do Olympu, przewetowałby może lud Ateński wyroki i samego Apollina..:"

Pewnym skrótom uległ także wiersz Tyrteja podczas spaceru z Egineą po ścieżce laurowej. Bez zmian pozostała pierwsza strofka o pieśni. Natomiast już w drugiej, gdzie mówi się o posłannictwie poety, skreślono pierwsze wiersze aż do słów:

- Poeta! czemuż nie pożarty

Przez lwy?... lecz stłoczon od bydła...

- Orfeusz czemu mógł piekielne Larwy

Zebrać na strunę jak pyły.

Opuszczono opis wszystkich przeszkód, jakie zwalczyć musiał Orfeusz idąc po żonę do Hadesu. Skreślenie to jest duże, obejmuje dwanaście wersów. Cały wiersz kończy się strofką, w której szczególnie podkreślono słowa:

...wielcy poeci przychodzą,

Gdy poetów wielkich nie ma...

Usunięto końcową strofkę wiersza "Lecz dziejów karta ma niejedną stronę!" Zmiany te zmierzały do wydobycia głównej myśli wiersza.

Również pierwszy fragment kwestii Eginei "Ścieżki już nie ma dalej... pozwoliłam ci kroczyć na wolę niosącego cię zapędu, aż oto" uległ skreśleniu. Eginea zwracając się do Tyrteja mówi teraz: "uwikłałeś całe czoło w gałęzie lauru. - Zaiste, że poeci wielcy nazbyt długi po sobie przestanek zostawili..."

Usunięto również pierwsze zdanie i powtarzającą się strofkę o cedrze rodzonym przez pustynię i o przyjściu poetów. Podobnie dość dużym skreśleniom poddany został monolog Tyrteja o wrażeniach, jakich doznał na widok wojsk lacedemońskich. Po opuszczeniu fragmentów, które utrudniały zrozumienie, od zdania - "Czyli z nimi mówiłem! - nie wiem" nastąpiło skreślenie obejmujące około szesnastu wersów (cztery szeroko rozbudowane zdania). Kilka następnych pozostawiono. Usunięto dalej sporą partię tekstu pozostawiając jedynie zdanie "Lud ten cały z-żeleźniał...", które połączono z następnym fragmentem: "...Już skończyło się wszystko, i Bóg tam nic nie tworzy więcej..."

Wszystkie pozostałe zdania wykreślono. Poza tym pominięto fragment tekstu Tyrteja o jego posłannictwie oraz kwestię Eginei poświęconą spadającej gwieździe. Przesunięto je na zakończenie monologu Tyrteja, gdzie pod koniec usunięto dwadzieścia wersetów (sześć zdań)." Natomiast cały fragment rozpoczynający się od słów: "Śmiech mnie bierze okropny - okropny śmiech -" aż do stwierdzenia - "to są kamienie!" pozostał niezmieniony. Pierwszą część monologu kończy zdanie: "I - posłany jestem ... ja, nim dla Bogów ojca miejsce się znajdzie..." Wzmianka Eginei o spadającej gwieździe przerywa na chwilę myślowy tok poety.

W dialogu miłosnym Tyrteja i Eginei zmiany wprowadzone przez Horzycę są niewielkie. Ograniczają się do kilku drobnych skreśleń w kwestiach Eginei. Opuszczono wzmianki o postaciach i przedmiotach, których Norwid użył jako odnośniki do licznych porównań. W ten sposób zdania proste znacznie wzmocniły ekspresję wypowiedzi. Podobny charakter mają pozostałe skreślania w fantazji. Należy przyznać, że wszystkie zmiany zrobiono subtelnie, z namysłem i wyczuciem. Celowo wyeliminowano zagadnienia marginesowe, które mogłyby rozpraszać uwagę widza.

Przesunięcia sten lub dialogów

W egzemplarzu reżyserskim znalazłam pięć istotnych przypadków.

1. Przeniesienie obszernego fragmentu "Prologu" do samej fantazji. U Horzycy Quidam z Omegittem wchodzą na scenę bezpośrednio po dialogach Komisarza ze Służbowym i Malchera z Dominami. Zmiany polegają tu m. in. na przeniesieniu w czas przeszły podróży Olmegitta i zidentyfikowaniu go z Podróżnikiem. Poza tym opuszczając wskazówkę Norwida - "PODRÓŻNIK I QUIDAM, w kapeluszach, z laskami w ręku - Malcher na środku izby domyka tłumoki" - Horzyca przeniósł obu rozmawiających do sali balowej, uzyskując tym samym większą spoistość akcji oraz jedność czasu i miejsca.

2. Reżyser połączył także część I i II Prologu wykreślając z monologu Quidama wtrącenie - "i idziemy", spójnik "i" przed czasownikiem czasu przyszłego oraz wskazówkę Norwida o wyjściu obu rozmawiających. Kwestia Quidama brzmi następująco: "Powiadam ci: chodź - idźmy..." (część I). "I oto widzisz, że są miejsca przeznaczone ku temu, aby właśnie że nie były żadnym celem: z tak wielkiego natłoku ludzi, w którym rozpieramy się łokciami, nikt i u nie przyszedł!..." (część II).

Przesunięty fragment zawiera pobieżny przegląd "architektury publiczności, smaku, stylu i sławy" i kończy się wierszem pt. W pamiętniku, który mówi Quidam. Po zakończeniu tego wiersza Horzyca wraca do układu miriamowskiego.

3. Wypowiedzi Poety gminnego oraz Polaka - urzędnika zagranicznego, które u Miriaima znajdują się po rozmowie Fiołków z Omegittem i Diogenesem, zostały przesunięte do końcowej części fantazji i włączone do sceny zakończenia balu.

4. Natychmiast po odejściu Tyrteja i ponownym oświetleniu sceny Horzyca umieścił monolog Sofistoffa skierowany do Lii. Sofistoff mówi tu o ojczyźnie. U Miriama jest to po prostu dłuższy wywód Sofistoffa w trakcie rozmowy z Emmą, tuż po zerwaniu zaręczyn Liii i Omegitta. Przeniesienie tego fragmentu i umieszczenie go, bez żadnych wstępnych wyjaśnień, bezpośrednio po Tyrteju pomogło inscenizatorowi uzyskać efekt nieprzerwanego balu i tym samym jeszcze bardziej scalić przedstawienie.

5. I wreszcie sprawa najbardziej znamienna. Chodzi o wiersz "Na posadzkę zapustnej sceny". Otóż Norwid kazał Mandolinowi mówić ten wiersz w środkowej części fantazji. Horzyca natomiast włożył go w usta Quidama, a ponadto umieścił go na samym końcu dramatu. I okazało się, że ten sam wiersz, który w części środkowej przeszedłby niemal nie zauważony, na zakończenie przedstawienia, na mrocznej i opustoszałej "posadzce zapustnej sceny" robił ogromne wrażenie. Adresowany był nie tylko do nieobecnych na scenie uczestników maskarady. Wiersz ten wstrząsnął widzami może bardziej niż monumentalna wizja Tyrteja. W dużej mierze była to zasługa Janusza Obidowicza, który w Toruniu grał Quidama. Mówił to z taką pasją i siłą przekonywania, że zachwycał nie tylko widownię, lecz także kolegów, którzy każdego wieczoru gromadzili się za kulisami toruńskiego teatru i ze wzruszeniem wysłuchiwali wiersza do końca.

W egzemplarzu Horzycy znajduje się jeszcze kilka (istotnych zmian.

1. Całkowite usunięcie pewnych scen i didaskaliów. Odnosi się to szczególnie do dość licznych didaskaliów autorskich. Norwid kilkakrotnie zmieniła miejsca akcji. Zaznacza je zmianą dekoracji i dokładnymi opisami miejsc, w których akcja się rozgrywa. Horzyca, który cały dramat umieścił w sali redutowej, zmuszony był usunąć te uwagi. Wykreślono więc w "Za kulisami": opisy bufetu teatralnego i szatni; w "Tyrteju" - opisy domu Kleokarpa, Placu w Lacedamonie i w Atenach; w "Prologu" - liczne opisy, a nawet całe sceny balowe.

"Z Tyrteja" usunął Horzyca rolę Cenzora oraz całą dyskusję prowadzoną przez Woźnego, Polemarków, Kapłanów, Senat i Eforów po odejściu Tyrteusza. Dzięki temu uniknął długiej dysputy, która dla dalszego rozwoju akcji nie miała znaczenia. Chodziło mu przede wszystkim o wyraźniejsze podanie treści. Nie bez znaczenia były też trudności aktorskie, a nawet materialne toruńskiego teatru.

2. Zmniejszenie Chórów. Dotyczy to przede wszystkim Tyrteja, a szczególnie sceny odbywającej się - według wskazówki Norwida - na placu w Lacedemonie. W drugiej jej części u Norwida występują Chóry: Kapłański, Polemarków i Równych. Horzyca zaś wprowadził nie całe Chóry, ale poszczególnych ich przedstawicieli, którzy prowadzą dyskusję nad niefortunnym wyborem wodza. W części maskaradowej zlikwidował całkowicie Chór Biegnących. Fragmenty tego chóru przejęły Fiołki.

3. Celowe odbieranie kwestii jednym postaciom i powierzanie ich innym. Horzyca zrobił to kilkakrotnie. Kierował się tu zawsze możliwościami głosowymi aktora i jego umiejętnością właściwej interpretacji tekstu. Wiersze, które według Norwida miał mówić Arlekin i Pierot, w przedstawieniu toruńskim mówił Paź. Grała go Irena Maślińska, która znakomicie recytowała Norwida. Dla Maślińskiej włączono też wiersz Norwida z 1844 r. pt. "Pamiątka" ("Jeżeli kiedy płatne serca dzwonów").

Szczególnemu uczuleniu Horzycy na słowo mówione należy przypisać także fakt odbierania solowych partii poszczególnym członkom Chóru Wyklętych. Po nielicznych skrótach wszystkie kwestie Pierwszego przypisano Wodzowi, którego na zmianę grali: Dudosław Kozłowski i Romuald Małkowski. Dodatkową przyczyną była także okoliczność, że Chór Wyklętych stanowili słuchacze Studium Teatralnego i uczniowie klas licealnych, którym nie można było powierzyć trudnego tekstu Norwidowskiego.

4. Uzupełnienia. Wszystkie omówione zmiany były przez Horzycę dokonane tylko w tekście dramatu. Jedynym dodatkiem wprowadzonym do fantazji jest wiersz Pazia "Pamiątka". Horzyca wprowadził go bezpośrednio po monologu Sofistoffa, przed zakończeniem balu.

Należy stwierdzić, że praca, jaką wykonał Horzyca, była ogromna i niezmiernie trudna. Kierując się logiką akcji dramatycznej, nie lekceważąc swojej intuicji, inscenizator dokonał dzieła na miarę prawdziwego twórcy. Wydobywając prawie z zapomnienia zdefektowany dramat "Za kulisami" ukazał w pełnym blasku wielkość Norwida. Zasłużył sobie, aby jego nazwisko umieścić wśród najbardziej zasłużonych dla polskiej kultury narodowej. Był artystą teatru, znał jego potrzeby i wymagania. Wszystkie poprawki i całą pracę dostosowania dramatu dla potrzeb sceny wykonał z pietyzmem i uwagą, aby nie zniszczyć właściwego - używając określenia Horzycy - "kałkułu" dzieła i aby nie uronić niczego z cennych myśli poety. Ten właśnie pietyzm i szacunek, jaki Horzyca żywił szczególnie dla myśli Norwida, pomógł mu przezwyciężyć wszystkie trudności i niebezpieczeństwa związane z podjęciem tak olbrzymiej pracy. Dzięki temu stał się twórcą dzieła, które stanowi już trwały dorobek polskiego teatru.

Przypisy:

(1) C. K. Norwid, "Za kulisami". Toruń, Teatr Ziemi Pomorskiej. Prem. 21 XII 1946. Opracowanie tekstu i reż. Wilam Horzyca. Asystent reż. i choreograf Maryna Broniewska. Scen. Leonard Torwirt. Układ ilustr. muz. Henryk Czyż.

Obsada Za kulisami: Prolog - M. Hodorska, Komisarz - L. Kozłowski, Służbowy - E. Pniewski, Malcher - F. Rychłowski, Służący z szalem - J. Szulc, Służący agent - R. Małkowski Domino I - I. Przegrodzki, Domino II - J. Lamża, Omegitt - L. Gołębiowski, Quidam - J. Obidowicz, Gluckschnell - L. Detkowski, Polak urzędnik zagraniczny - S. Libner, Lia - M. Mincerówna, Emma - K. Salaburska, Astrolog - Z. Salaburski, Solistoff - P. Zieliński, Fiołek I - M. Hodorska, Fiołek II - R. Dańska, Diogenes - L. Kozłowski, Felieton - B. Freitażanka, Fiffraque - J. Szulc, Krytyk - K. Brusikiewicz, Arlekin - W. Kaniowski, Paź - I. Maślińska, Pierot - I. Przegrodzki, Wódz - L. Kozłowski i R. Małkowski, Noc - M. Hodorska, Poeta gminny - A. Gajdecki, Sułtan - W. Kaniowski.

Obsada Tyrteja; Epod - J. Obidowicz, Laon - J. Wasilewski, Daim - K. Brusikiewicz, Eginea - I. Maślińska, Dorilla - A. Bayllówna, Kleokarp - S. Libner, Tyrtej - Z. Salaburski, Gość - W. Kaniowski, Primus - I. Przegrodzki, Starzec ciemny - J. Wasilewski, Równy - R. Małkowski, Kapłan - A. Gai decki, Polemark - J. Lamża.

(2) W. Horzyca, Przemówienie przed prapremierą "Za kulisami" w teatrze toruńskim, Listy z Teatru, 1949, nr 11.

(3) Wiązała się z tym ściśle sprawa kurtyny. Horzyca uważał, że kurtyna potnie mu przedstawienie na kawałki i pozbawi poetyckiego nastroju i zaprzepaści wysiłek całego zespołu.

(4) W programie do "Za kulisami" Horzyca pisze: "Bo nie będzie Aten, Jeśli w nich nie będzie człowieka można by sparafrazować powiedzenie Tyrteusza. I nie będzie nigdy prawdziwej, pełnej społeczności, jeśli nie będzie prawdziwego, pełnego człowieka. Sparta, do której głos Bogów wysyła Tyrteusza, jest taką właśnie społecznością, świetnie zorganizowaną, ale bez człowieka. Sparta, to kilkadziesiąt tysięcy zdrowych głazów, żelazem dobrze skwadratowanych, ale to nie ludzie, to nie społeczność ludzka. To są kamienie [...] I dopóki kamienie mogą zwyciężać ludzi, będą zwyciężać, ale skoro już zwyciężą i gdzie zwyciężą - powiada Norwid - tam nie zostanie kamień na kamieniu. Może jeszcze dziesięć lat temu można było czytać czy słuchać te słowa i uważać je za ... fantastyczne rozważania poety. Ale dziś, gdy z najbliższego i najokrutniejszego doświadczenia wiemy wszyscy, co znaczy zetknąć się ze społeczeństwem żelazem skwadratowanych głazów, które rzeczywiście tam, gdzie zwyciężyło, nie zostawiało kamienia na kamieniu - słowa Norwida wydają się nieco mniej fantastycznymi. Myśląc o Sparcie, proroczym duchem jasnowidza przeczuł on - hitleryzm. I czy to niemal nie zabawne? Dziś szukamy sztuki, która by sprostała aktualności, wielkim zagadnieniom dni współczesnych. I to właśnie w "Za kulisami" znajdujemy tę arcyaktualną sztukę, w której expressis verbis wyłuszczone jest i wyrażone to, czemu na próżno, jak dotychczas, chcemy nadać kształt i słowo. Oto moc wielkiej poezji, moc myśli Norwidowskiej, która wyraża to, co po tej wielkiej wojnie z głazami gra się w każdej ludzkiej duszy".

(5) Egzemplarz reżyserski "Za kulisami" oprawiony w twardą okładkę zawiera 50 s. maszynopisu. Na pierwszej stronie jest imię i nazwisko autora, tytuł i określenie gatunku dramatycznego. Po prawej stronie u dołu znajduje się przepisane za Norwidem motto: "Czy znasz weneckie zapusty? Malczewski". Poszczególne strony oddzielone są wolnymi kartkami, na których chemicznym ołówkiem Horzyca wykreślał plany sytuacyjne. Uwagi reżysera są także obok tekstu. W samym tekście są nieliczne skreślenia ołówkiem, dokonane najprawdopodobniej podczas prób. Fragmenty tekstu, które reżyser miał dokładnie przerobić i przećwiczyć z aktorem, zaznaczone są kolorowym ołówkiem. Egzemplarz reżyserski "Za kulisami" znajduje się w archiwum domowym Horzycy w Warszawie.

(6) C. K. Norwid, "Pisma zebrane". Wydał Zenon Przesmycki, Warszawa 1911.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji