Artykuły

"Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!" (fragm.)

Tak, niewątpliwie, to co łączy obie sztuki grane na scenach pol­skich - "Gniazdo głuszca" Rozowa w Toruniu i "Gdy obudzą się ran­kiem" Szukszyna w T. Powszech­nym w Warszawie - to klimat gorzkiego śmiechu z samych sie­bie. Bo choć obydwa przedsta­wienia idą na brawach, a widow­nia raz po raz zanosi się śmie­chem, to w tym nastroju nie ma nic z beztroskiej zabawy. I bra­wa, i śmiech czy głośno wyrażane zadowolenie biorą się z celności i z trafności obserwacji zawartych w dialogu, w rysunku postaci, w słowach; z rozpoznawalności rea­liów i sytuacji społecznej, nie zaś z beztroski czy czystej uciechy. Dlatego może właśnie podczas przedstawienia i po jego zakoń­czeniu odświeżającemu uczuciu podniecenia towarzyszy gorzka refleksja, ponure przekonanie, że oto na scenie zobaczyliśmy cząst­kę znanego nam życia, a śmiech z bohaterów był śmiechem z po­staci, które do złudzenia przypo­minają zachowania, sprawy, klę­ski, bóle i nadzieje naszych współczesnych różnych pokoleń.

Wasilij Szukszyn badając me­chanizm ucieczki w pijaństwo i przyczyny, z powodu których człowiek pije, dla których szuka zapomnienia, rozwiązania trud­nych spraw i zadowolenia w kie­liszku - zobaczył kawałek współ­czesnego życia. Oglądając siedmiu bohaterów (właściwie dziewięciu, gdy nie wyłączy się sprzątaczki i nadzorcy) i odmienne przyczyny bezpośrednie, które doprowadziły ich do kieliszka, główną przyczy­nę upatrywać zdaje się w pustce wewnętrznej bohaterów i w pust­ce społecznej, w jakiej znaleźli się z rozmaitych powodów życio­wych, z braku aspiracji zawodowych czy perspektyw. Bowiem czy to będzie przedstawiciel mar­ginesu (pospolity złodziejaszek), czy kwalifikowany rzemieślnik (jubiler) - do alkoholu popchnę­ło ich gwałtowne pragnienie by­cia kimś więcej niż anonimową pozycją statystyki, niedostatek więzi emocjonalnych (z najbliż­szymi, z sąsiadami w miejscu za­mieszkania czy kolegami w pra­cy), brak spraw (małych czy du­żych) łączących z innymi bądź dla ich osobistego zadowolenia, bądź dla pożytku społecznego.

Przedstawienie w Teatrze Pow­szechnym, zagrane na małej sce­nie w jednej dekoracji, bez antraktu, zdaje się na początku być tylko rodzajową scenką z izby wytrzeźwień. Wskazywałoby na to wiele: dosłowność dekora­cji prymitywnie urządzonego schroniska z siedmioma łóżkami, zgrzebną pościelą, wiaderkiem i naczyniem z wodą, zamkniętej obitymi blachą drzwiami, z juda­szem jak w więzieniu czy areszcie. Potwierdzałyby to realistycz­nie nakreślone sylwetki pensjonariuszy, zarysowane najpierw jed­ną grubą krechą, ale rozmalowane drobiazgowo w scenach autodramy. Dowodziłaby wreszcie bardzo dokładnie przemyślana partytura sytuacji i działań aktor­skich, prowadzących do wyświe­tlenia starannie ukrywanych wnętrz bohaterów.

Jednak nie ta warstwa - na­zwijmy to psychologiczno-realistycznego obrazka - jest celem reżysera i aktorów. Poprzez tę realistyczną iluzję udało im się odkryć psychologiczne i społecz­ne uwarunkowania. Przenikliwe konstatacje pisarza nie zostały rozmienione na drobne w reali­stycznych obrazkach, scenkach, typach czy zgrabnych powie­dzonkach, ale ułożyły się w obraz ludzi i sytuacji, dostarczając wi­dzom i rozrywki, i powodów do głębszego zastanowienia. Dzięki zaś reżyserowi (Piotr Cieślak) oraz (obok Bolesława Smeli, Krzysztofa Majchrzaka, Jana T. Stanisławskiego) takim wytraw­nym aktorom jak Anna Seniuk czy Władysław Kowalski utrzy­mało się ono na tej krawędzi, poza którą byłaby tylko zgrywa lub tylko realistyczny obrazek, żart i satyra bez głębszego znaczenia. Zasługa tym większa, że w sztuce Szukszyna zdarzeń niewiele, dramatyzm wątły, a i problematyka z pozoru nie taka istotna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji