Artykuły

Granice pamięci

Po wyjściu ze spektaklu w pamięci pozostaje raczej kompozycja rytmów i kolorów niż słowa, które padły - o spektaklu "Jak być kochaną" w reż. Weroniki Szczawińskiej prezentowanym na 32 Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Słowo, gest, znak, przedmiot. Co może przywołać opowieść sprzed lat, o której chciałoby się tak naprawdę zapomnieć? W spektaklu Weroniki Szczawińskiej ważne stają się nie tyle związane ze wspomnieniami emocje bohaterów, ile przede wszystkim sama zdolność do odtworzenia wydarzeń. Felicja nie potrafi zrobić tego chronologicznie i kompletnie. Jej opowieść rwie się, jest niespójna i fragmentaryczna. Często brakuje jej słów, musi zastępować je wydawaniem dźwięków bądź pantomimicznym odtworzeniem sytuacji. Czasem udaje jej się w ten sposób przywołać właściwe słowa, dzięki czemu możliwe staje się zrekonstruowanie całej sceny. Ale i tu pamięć płata figle. O wiele lepiej bowiem pamięta szczegóły nieistotne, jak choćby instrukcja udzielana przez załogę samolotu podczas lotu czy fragment z jednego odcinka radiowego serialu. Ucieka natomiast to, co naprawdę ważne. Kiedy pod koniec przedstawienia historia się domyka, miałam wrażenie, że nie wszystko zostało opowiedziane. Pozostały luki i nieścisłości, które przypisać należy ułomności ludzkiej pamięci.

W teatralnej wersji "Jak być kochaną" aktorzy podejmują rozpaczliwą próbę skomunikowania się z widzami. W zasadzie lepiej powiedzieć słuchaczami, bowiem chodzi o nawiązania kontaktu do przekazania opowieści. Przestrzeń gry rozlokowana jest pomiędzy rzędami widowni. Jasno oświetlona, staje się miejscem wspólnej obecności twórców i odbiorców. To jednak wcale nie ułatwia zadania. Mechaniczność w zachowaniu postaci i ich automatyczna powtarzalność sprowadzają wszystko do absurdu, który dystansuje nas od opowiadanych wydarzeń. Po wyjściu ze spektaklu w pamięci pozostaje raczej kompozycja rytmów i kolorów niż słowa, które padły.

Słowa zawodzą, dlatego trzeba odwoływać się do innych sposobów komunikacji. Precyzyjnie zorganizowana przestrzeń, pełna kolorowych rekwizytów, z których żaden nie jest zbędny, staje się głównym nośnikiem znaczeń. W niej rytmicznie rozbrzmiewają dźwięki wydawane przez aktorów, kiedy w słowach urywa im się myśl. Często tylko one pozostają w pamięci o przeszłości bohaterów. Podobnie jak przedwojenne szlagiery i wojenne piosenki. W chwilach, kiedy pamięć natrafia na pustkę, melodia zastępuje właściwie wspomnienie.

Spektakl Weroniki Szczawińskiej wykorzystuje temat rozliczenia się z własną historią i podjętymi niegdyś decyzjami do postawienia pytania o możliwość przekazania własnego doświadczenia. Jednocześnie taki gest mógłby być swego rodzaju autoterapią. Konieczność opowiedzenia o sobie zmusza człowieka do precyzyjnego sformułowania myśli, także przez samym sobą. Czy jest to w ogóle jeszcze możliwe?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji