Artykuły

Rewolucja oczami poety

TEATR WSPÓŁCZESNY im. Edmunda Wiercińskiego we Wrocławiu wystąpił ostatnio z polską prapremierą sztuki radzieckiego pisarza Aleksandra Sztejna "Opowieść sceniczna o Aleksandrze Błoku". Reżyserował Kazimierz Braun. Scenografia - Jadwigi Czarnockiej, muzyka - Rafała Augustyna. Przedstawienie to zostało przygotowane dla uczczenia 60 rocznicy Wielkiej

Socjalistycznej Rewolucji Październikowej i pokazane na Festiwalu Dramaturgii Rosyjskiej i Radzieckiej. Jest to bardzo piękne. Rzecz dzieje się w domu wielkiego rosyjskiego symbolisty, poety Aleksandra Błoka. Przestrzenne rozwiązanie tego spektaklu jest nietypowe - inscenizacją objęła całą widownię. Jesteśmy w środku ogromnego salonu, biblioteki. Nie sposób nie przytoczyć tu słów Jarosława Iwaszkiewicza.

"I to wszystko działo się tutaj, w tym dziwnym mieszkaniu. Co mu się widziało na tym szarym horyzoncie, za tymi firankami, za tymi szybami... Przez te szyby i rewolucja wydawała mu się inna niż była w rzeczywistości. Stawała się mistycznym widowiskiem".

Rewolucja nie jest już dla twórcy tematem łatwym. Jest jednak nadal tematem otwartym. Na różne rodzaje widzenia. Opowieść Sztejna koncentruje się przede wszystkim na sprawie kształtowania się osobowości indywidualnej. Taki był zamysł autora, jak sądzę - i tak też rzecz poprowadził Kazimierz Braun. Zwłaszcza rola Błoka była pod tym względem konsekwentna. W ustawicznym ruchu wewnętrznych przemian, ujawniających nie tylko cechy charakteru ale i rodzaj temperamentu. W sumie - postawę. Znakomicie uchwyciła ton swojej roli Grażyna Krukówna jako młoda rewolucjonistka Olga. Trzeba mieć ogromne odczucie prawdy, żeby tak przekonywająco zarysować postać sceniczną. Maria Zbyszewska w roli Matki poety, zasługiwałaby na osobne studium. Świetnie zagrana rola. Żadnej przypadkowości - żadnego przerysowania ani w geście, ani w intonacji głosu. Poruszyły mnie słowa: "podróżny, który się zatrzymuje żeby rzucić kamieniem w każdego psa - nigdy nie dojdzie do celu..." Na osobną uwagę zasługuje Eugeniusz Kujawski jako Włodzimierz Majakowski i Halina Rasiakówna jako pełna wdzięku Luba - żona poety.

Właściwie, dwie tylko miałbym wątpliwości wobec tej inscenizacji. Pierwsza to czas trwania spektaklu. Nie jestem pewna, czy pierwszy akt nie jest zbyt długi. Nie jest to jednak sprawa tekstu - lecz rytmu. Druga dotyczy muzyki. Tu mam zdecydowany niedosyt. Dlaczego pełniej nie mogła zabrzmieć - w swojej bogatej urodzie cerkiewnej?

Przedstawienie obejrzeć warto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji