Artykuły

Wrocław. Klata o musicalu "Jerry Springer. The Opera"

Obrazoburczy, prowokacyjny, wulgarny - taki jest musical, którego polska premiera w reż. Jana Klaty odbędzie się w sobotę podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej. - Ogólna tendencja popkulturowa jest taka, że będziemy coraz bliżej Springera - mówi reżyser.

Dotąd musical Richarda Thomasai Stewarta Lee był pokazywany w Londynie i Nowym Jorku. Kiedy wyemitowała go BBC, stanowisko zajął Ofcom, brytyjska organizacja kontrolująca rynek mediów - uznał, że mimo dużej liczby wulgaryzmów i szokujących sytuacji scenicznych (twórcy nie zostawili suchej nitki nie tylko na widzach i gwiazdorach TV, ale i - dosłownie - na wszystkich świętych) wartość artystyczna przewyższa uchybienia względem norm przyzwoitości. Jakojedyny musical w historii "Jerry Springer. The Opera" otrzymał cztery Nagrody Laurence'a Olhriera, najwyższe wyróżnienia w brytyjskim teatrze.

W warstwie muzycznej to majstersztyk, połączenie rozmaitych stylistyk, od Bachowskiej "Pasji św. Jana", przez barokowe fugi po swing i motywy z Disneyowskich produkcji. W tekście - odzwierciedlenie bełkotu, którym karmią nas telewizja, internet, tabloidy, tyle że przejaskrawione. Tutaj chór oczekujący na debiut w show Springera wyśpiewuje: "Ja byłem kiedyś trzeciej płci/ przed cięciem dyndały mi / cyce i fiut, cyce i fiut", żeby zakończyć błaganiem: "Wpuśćcie mnie do telewizji!". - Naszym celemj est bolesne trafienie w rdzeń przemian cywilizacyjnych - mówi Jan Klata. - To fantastyczne dzieło sztuki oddające ducha naszych czasów. Wprawdzie program Springera święci triumfy przede wszystkim w Ameryce, ale ogólna tendencja popkulturowajest taka, że będziemy coraz bliżej tych wzorców. Z perspektywy wieży z kości słoniowej zamieszkiwanej przez inteligenta ta najbliższa przyszłość rysuje się w ciemnych barwach.

Bohaterem musicalujest Jeny Springer (Wiesław Cichy), gospodarz show, którego goście publicznie zwierzają się z nąjintymniejszych spraw i piorą brudy. - Kiedy obejrzałem ten musical kilka lat temu w Edynburgu, czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę - mówi Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol" i odtwórca roli Szatana. - Ostrzegamy: spektakl jest tylko dla dorosłych. Jeśli ktośjest bardzo przywiązany do swoich ikon religijnych, może się poczuć urażony. Jeśli nie znosi przekleństw w teatrze, też lepiej, żeby nie przychodził.

***

ROZMOWA Z Janem Klatą, reżyserem musicalu "Jerry Springer. The Opera"

Magda Piekarska: Czy "Jerry Springer. The Opera" jest opowieścią także o polskiej telewizji? U nas nie ma jeszcze show, który byłby odpowiednikiem jego programu, w którym ludzie biorą się za łby przy aplauzie publiczności.

Jan Klata: Ale show Springera można obejrzeć również u nas. I ludzie to robią, nie jesteśmy dziś skazani na TVP. Natomiast ogólna tendencja popkulturowa est taka, że będziemy coraz bliżej Springera, czy tego chcemy, czy nie, więc warto się z tym zmierzyć. W tym sensie jest to musical opowiadający o rzeczywistości, która nasze czasy wyprzedza, ale tylko trochę. Gdy patrzę na rozwój tabloidów przez ostatnie dziesięć lat albo jeśli wchodzę na portale poważnych gazet, już widzę dość przerażający obraz.

Nie widzieliśmy powodu, by zamieniać Springera na któregoś z polskich bohaterów mediów. Nie tylko dlatego, że jak słyszę, że Krzysztof Krawczyk to taki polski Johnny Cash, to robi mi się słabo. Nie opowiadamy jednak tylko o Ameryce, bo to ustawiłoby widzów w wygodnej sytuacji, dając im poczucie, że oglądają głupoli bez kultury i że ten problem ich nie dotyczy. Czy w piekle będą rządziły nami media?

- One rządzą nami dziś. Nie mam pojęcia, co się wydarzy, jeśli trafię do piekła. Ale po tym spektaklu można sobie wyobrazić, co się stanie, gdy trafia tam człowiek mediów. Jego show wciąż trwa, tyle że nie on ustala zasady gry.

W piekle dyktuje warunki Szatan, a gdzie jest Bóg?

- Bóg też jest w tym spektaklu. Podobnie jak rodzina z Nazaretu, która jest poddawana podobnym zabiegom jak rodziny dysfunkcjonalne w programach Springera.

Nie obawia się pan skandalu?

- Jest takie powiedzenie spadochroniarzy: "Tylko głupi się nie boi". Uważam, że to wartościowy musical, o kunsztownej formie muzycznej. Wierzymy, że za pomocą tego spektaklu możemy sensownie opowiedzieć o naszej rzeczywistości. Wulgaryzmy występują tu w stężeniu, którego nie znam we współczesnej kulturze, uwzględniając Monty Pythona i "South Park", ale jestem przekonany, że to wszystko ma sens i cel.

Chodzi o to, żeby widzowie po powrocie do domu wyrzucili telewizory przez okno?

- Chodzi o to, żeby odrobinę ich zmienić poprzez wizytę w teatrze. Tyle. Zresztą to nie jest przedstawienie wyłącznie o telewizji. Co sugeruje choćby nasza scenografia.

Przypomina wnętrze kościoła - z organami i witrażami przedstawiającymi Springera w poetyce portretów świętych.

- Bo opowiadamy o współczesnym ognisku domowym i jego kapłanie, kultowej figurze, którą tutaj staje się Jerry Springer. Ale może być to równie dobrze ktoś inny, kto staje się naszym domownikiem, gościem w naszym domu. Chodzi nam o nasz stosunek do siebie i innych, o to, jak się bawimy - dobrze czy źle. I co z tych zabaw wynika. Bo mechanizm tych zabawjest oczywisty - zaprośmy kogoś dziwnego, pokażmy go światu pod pretekstem, że to nas oczyści.

Zdjęcie z pokazu prasowego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji