Artykuły

Londyn-Alwernia. Penderecki skacze o tyczce

Dziś w Barbican Center w Londynie wspólny koncert Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda z Radiohead. A w przyszłą sobotę w Alwerni premiera "Pasji według św. Łukasza", z którą zmierzy się Grzegorz Jarzyna

"Spotkanie artysty, który był wiodącą postacią awangardy lat 60., z gitarzystą i radykalnym innowatorem muzycznym" - tak Barbican Center zapowiada dzisiejszy koncert z udziałem Pendereckiego, Greenwooda oraz Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy "Aukso" pod dyrekcją kompozytora oraz Marka Mosia. Zabrzmi "Tren - ofiarom Hiroszimy" (1961) i "Polymorphia" (1961) Pendereckiego oraz inspirowane nimi dwa utwory Greenwooda.

Jest to zarazem program płyty wydanej niedawno przez amerykańską wytwórnię Nonesuch, której nagranie powstało w Alvernia Studios pod Krakowem. Był to efekt wymyślonego przez Filipa Berkowicza projektu polegającego na zestawieniu wczesnego Pendereckiego z pokoleniem dzisiejszych muzyków alternatywnych, takich jak Greenwood czy Aphex Twin. Koncerty z tym programem odbyły się w ubiegłym roku na Europejskim Kongresie Kultury we Wrocławiu.

Greenwood, gitarzysta Radiohead, poznał muzykę Pendereckiego jako nastolatek - grał wówczas na altówce i flecie w orkiestrach młodzieżowych. "Mój nauczyciel dał mi partyturę Trenu . Nawet nie podejrzewałem, że można tak komponować. Zacząłem polować na partytury Pendereckiego i pod ich wpływem zupełnie zmieniłem podejście do kwestii tonacji i czasu w muzyce. Fascynuje mnie to, że zaczerpnął tak wiele z muzyki elektronicznej i potrafił przenieść to na grunt muzyki orkiestrowej" - powiedział Anglik w wywiadzie dla "Beethoven Magazine".

Z kolei 31 marca i 1 kwietnia w Alvernia Studios zabrzmi "Pasja według św. Łukasza" Pendereckiego, którą przenosi na scenę reżyser Grzegorz Jarzyna, dyrektor artystyczny TR Warszawa. Orkiestrą, chórem i solistami dyrygować będzie Penderecki. Przedstawienia, a ściślej koncert wraz z instalacją, odbędą się pod okrągłą kopułą największego na świecie studia bezcieniowego (blue screen) w Alvernia Studios zbudowanych przez Stanisława Tyczyńskiego, byłego szefa RMF FM. Powstają tam wysokiej klasy nagrania fonograficzne, filmowe i telewizyjne. Sceniczne wykonanie arcydzieła XX wieku, którym jest "Pasja według św. Łukasza", to kolejny pomysł Berkowicza na niekonwencjonalne przedstawianie muzyki współczesnej oraz współpracę przedstawicieli różnych gatunków sztuki.

Koncepcja Jarzyny zakłada "przeniknięcie do rdzenia muzycznej warstwy Pasji ". Jarzyna pisze tak: " Pasja nie tylko w warstwie słowa opowiada o chaosie, z którego rodzi się szkielet wiary - podobnie w warstwie muzycznej z ogromu, chaosu wyłania się dźwiękowy porządek. Dlatego uważam ten utwór za kosmiczny, za dzieło totalne".

Dzieło Pendereckiego zostanie wykonane w ramach festiwalu Misteria Paschalia w Krakowie.

***

Rozmowa z Krzysztofem Pendereckim

Anna S. Dębowska: Podoba się panu współpraca z Grzegorzem Jarzyną?

Krzysztof Penderecki: Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie, ale muszę przyznać, że Grzegorz Jarzyna jest pomysłowym reżyserem. Zaproponował, że podczas wykonania "Pasji" na ekranach będą się przewijać encefalogramy - zrobione wcześniej zdjęcia mojego mózgu i wykresy fal mózgowych pokazujące, jak reaguję na utwór.

Wymyśliłem coś podobnego kilkadziesiąt lat wcześniej. Pewien lekarz chciał puszczać pacjentom szpitala psychiatrycznego moje awangardowe kompozycje i za pomocą encefalografu zarejestrować reakcje chorych. Wydało mi się to ciekawe, więc się zgodziłem. Wykorzystałem później te wykresy w "Polymorphii". Zapisałem je w partyturze jako wznoszące się i opadające glissanda, które wykonują instrumenty smyczkowe.

Drugi pomysł pana Jarzyny polegał na tym, że będą pokazywane zapiski wykonane moją ręką. Zaproszono mnie do TR Warszawa i tam na przewijającej się rolce papieru miałem stawiać dowolne znaki. To było dość trudne, bo jak narysować pionową linię prostą na przesuwającym się papierze?

Jak zapatruje się pan na pomysł scenicznego wykonania "Pasji"?

- Były już takie próby w latach 60. i 70. w Polsce i za granicą. Rzadko wychodziło z tego coś dobrego. Moim zdaniem "Pasja" jest trudniejsza do inscenizacji. Wszystko zawarte jest już w muzyce, ale sądzę, że Grzegorzowi Jarzynie chodzi o pokazanie tego właśnie, czego dźwiękami nie można osiągnąć.

A futurystyczne Alvernia Studios z wielką kopułą na dachu jako miejsce spektaklu?

- Obawiam się o akustykę. To wielka przestrzeń, tymczasem Filip Berkowicz, który to wszystko wymyślił, podjął decyzję o zmniejszeniu chóru. Zgodziłem się, ale mam sporo wątpliwości, czy chór, który w "Pasji" uosabia populus i ma rolę dramatyczną, zabrzmi z dostateczną siłą.

Powraca zainteresowanie pana muzyką awangardową, od której odszedł pan przecież bardzo daleko.

- Co jakieś kilkadziesiąt lat powracają mody, upodobania, również w muzyce. I jest jakaś w tym prawidłowość - w stałym cyklicznym odradzaniu się eksperymentu, prób niszczenia starego i tworzenia nowych wartości. Sądzę, że dziś żyjemy również w epoce buntu, tak jak było 50 lat temu, stąd też powrót do mojej awangardy.

Jak pan ocenia wydaną przez wytwórnię fonograficzną Nonesuch płytę "Krzysztof Penderecki / Jonny Greenwood" z "Polymorphią" i "Trenem" oraz skomponowanymi na ich podstawie utworami gitarzysty Radiohead?

- Okazało się, że Greenwood jest nie tylko świetnym gitarzystą, ale również bardzo zdolnym kompozytorem. Chciałem też podkreślić znakomite nagranie utworów Greenwooda przez orkiestrę Aukso pod dyrekcją Marka Mosia.

Na czym polega znaczenie "Pasji według św. Łukasza"?

- Stała się syntezą moich wczesnych osiągnięć kompozytorskich z wielowiekowym dziedzictwem muzycznym. Dla mojej twórczości był to przełom. Lata 50. i 60. były dla mnie okresem wielkiej wolności twórczej, nie miałem żadnych oporów w wyszukiwaniu coraz to nowych efektów, ale po kilku latach doszedłem do kresu tych poszukiwań. Nie chciałem się powtarzać, a do tego mam w sobie dużo przekory.

1962 r. dostałem zamówienie na utwór. Było to podczas festiwalu muzyki współczesnej w Donaueschingen. Wykonano tam moje "Fluorescencje", chyba najbardziej radykalną rzecz, jaką napisałem. Nawet awangardowi kompozytorzy protestowali, bo to była absolutna destrukcja orkiestry. Wzburzony wyszedłem na spacer w towarzystwie Otto Tomka, który był wówczas dyrektorem muzycznym Radia Zachodnioniemieckiego. On właśnie zaproponował mi napisanie utworu na 700-lecie katedry w Münster, które przypadło w 1966 r. Był to także rok obchodów Milenium Polski, co miało dla mnie duże znaczenie. W odpowiedzi rzuciłem: "Napiszę pasję", a on zaczął się śmiać. Bo to oznaczało zmierzenie się z Janem Sebastianem Bachem, z gatunkiem, który wtedy uchodził za przebrzmiały, na zawsze odesłany do lamusa.

Przyznaję, że nie było łatwo. Poruszałem się po terra incognita, bo nikt z liczących się wówczas kompozytorów, poza Messiaenem, nie pisał muzyki religijnej. W dorobku miałem tylko krótkie utwory, a tu nagle pojawia się tak wielka forma. Ktoś powiedział trafnie, że był to skok o tyczce.

A teraz nad czym pan pracuje?

- Komponuję "Koncert podwójny" na skrzypce i altówkę na zamówienie Musikverein w Wiedniu z okazji 200-lecia tej instytucji. Prawykonanie przewidziano na jesień, ale do maja muszę mieć gotowy utwór.

Filip Berkowicz namawia mnie na skomponowanie kwartetu smyczkowego z udziałem gitary elektrycznej Jonny'ego Greenwooda. Byłby to czwarty z kolei kwartet w moim dorobku. Z początku odniosłem się sceptycznie do tego pomysłu, ale zacząłem myśleć o jakimś ciekawym zestawieniu instrumentów i wpadłem na pomysł połączenia kwartetu smyczkowego z harfą, gitarą elektryczną i kontrabasem. Powstałby oryginalny septet. Zawsze lubiłem kontrasty. Jako wykonawcę partii harfy widzę Xaviera de Maistre, świetnego wirtuoza tego instrumentu.

Ostatnio myślę również nad napisaniem nowej opery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji