Artykuły

Sława Wielokropka

Ostatnia "Kultura" ogłosiła oryginalny konkurs pt. "jeszcze kropka do Wielokropka", polegający na tym, żeby czytelnicy opowiedzieli się za najtrafniejszą - ich zdaniem - recenzją spośród czterech opublikowanych w tym numerze lecz napisanych przez autorów przed obejrzeniem omawianego (z dnia 29 stycznia br.) wydania "Wielokropka". Pomysłowe. Bez względu ns to, co sobie o cotygodniowym programie satyrycznym myślimy, niezależnie od tego, z kim porównujemy Kobuszewskiego i Kociniaka (Pat i Patachon czy Don Kichot i Sanczo Pansa?), faktem jest wielka popularność "Wielokropka", który stał się swego rodzaju instytucją, zjawiskiem bez precedensu. I nie ma chyba podstawy do obaw, że w końcu krytykowani tak się przyzwyczają do ataków, iż przestała się nimi przejmować. Nie ma też powodu się obawiać, że przyjdzie taki straszny dzień, kiedy znikną ostatnia nieuprzejma ekspedientka, ostatni niesumienny kelner, kiełbasa bez sznurków itd. itp. Jeżeli nawet tak się stanie to zjawią się inne dolegliwości; życie więc nadal będzie urozmaicone i piękne, a "Wielokropkowi" wystarczy tematów na lat sto, byle w nich było jak najwięcej udanej i celnej satyry, częstszego sięgania do wyższych "instancji" niż kelner, ekspedientka lub dozorca, i stale świeżych pomysłów, żeby nie popaść w sztampę. Bo komu jak komu, ale "Wielokropkowi" nikt by sztampy nie wybaczył.

Właśnie cień sztampy wkradł się do "Miniatur" - magazynu spraw społecznych, robionego zawsze interesująco i zadziornie. Czwartkowe "Miniatury" nie miały swych normalnych zalet: były jednostajne, zbyt "oficjalne" a za mało odkrywcze, do czego się przecież przyzwyczailiśmy. Ostatni program wyraźnie nie wyszedł "Miniaturom".

Poznańska TV wykazuje coraz więcej inicjatyw. Pisałem już poprzednio o godnych oglądania 15-minutowych, niedługich pozycjach publicystycznych nadawanych po "Dobranoc". Kolejną nowością jest program cykliczny pt. "Sylwetki X Muzy". Pierwszy o filmach amerykańskiego reżysera Johna Forda (prawdziwe nazwisko Scan Aloysius Feebey) twórcy znakomitych filmów (Grona gniewu, Zielona dolina, Miasto bezprawie, Spokojny człowiek itd.) - mógł zadowolić nawet najwybredniejszych. Złożyły się na to zarówno jasny, prosty i kulturalnie podany przez Czesława Radomińskiego komentarz, jak i trafny dobór fragmentów filmów J. Forda. Z zainteresowaniem oczekujemy kolejnego programu o Sergiuszu Bondarczuku.

Teatr Telewizji znów osiągnął wielki sukces, wystawiając jeden z najdziwniejszych dramatów J. Słowackiego, pt. "Fantazy", w którym pełno zakrętów akcji: kupieckie wręcz zaloty bogatego pana mieszają się tu z pięknem uczuć, farsowa śmieszność z powagą, drobne intrygi z wielkimi sprawami narodowej tragedii, parodie literackie epoki romantyzmu z pełnią poetyckiego piękna. "Fantazy" to utwór bardzo złożony, wieloznaczny i przez to bardzo trudny do wystawienia. Reżyser spektaklu J. Antczak (on także reżyserował pamiętnego "Kordiana") mistrzowsko przygotował widowisko. Dramat Słowackiego, który sam reżyser określił podobno jako romantyczną tragifarsę mógł trafić do wszystkich. Nie każdy przecież lubi ów repertuar z okresu polskiego romantyzmu. Każdy jednak musi przyznać wysoki kunszt reżysera i gry aktorów w "Fantazym". G. Holoubek (w roli tytułowej), I. Gogolewski (Jan), J. Strachocki (rosyjski major), Z. Mrożewski (hrabia) czy W. Mazurkiewicz (hr. Idella) - dali koncert gry, świetnie przy tym podając trudny wiersz. Pod względem reżyserskim i aktorskim telewizyiny "Fantazy" niewiele chyba ustępuje "Kordianowi", uznanemu swego czasu za epokowe wydarzenie "szklanego" teatru.

Oczekiwana premiera kabaretu "Delikatesy" (który okazał się przemalowanym "Miksem") ani nie zaszokowała ani nie sprawiła specjalnego zawodu. Parę nawet punktów było dobrych, tylko - jak na mój gust - za dużo było śpiewania i to nie zawsze wyraźnego (może usterki techniczne?), co czasem powodowało niezrozumienie tekstu zwłaszcza w partiach zespołowych. Ale jeszcze poczekajmy - jak mówi... piosenka. Wymieńmy też bardzo ciekawy i dobry program historyczny "Warszawa 1905 r.", interesujące pozycje publicystyczne, "Podziękowania" (o zagranicznych studentach na polskich uczelniach), "Wyżowe prognozy", "Ziemia serdecznie znajoma" (o awansie ekonomicznym i społeczno-kulturalnym woj. olsztyńskiego) wcale niezły poznański program Urszuli Zawidzkiej "Sygnały" o młodzieży. Szkoda, że już brak miejsca na omówienie "Eureki", "Bryzy" czy niezłych widowisk: wojenno-szpiegowskiego "Wróg jest wszędzie" oraz społeczno-politycznego z pierwszych miesięcy po wyzwoleniu pt. "Szósty dzień tworzenia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji