Artykuły

Było Tu i było Tam

Sądziłem, że oklaskami "na wejście" wita się na pol­skich scenach tylko i wyłącznie Ninę Andrycz - wielką gwiazdę rodzimego teatru. Ależ nie! Szczecinianie, po­mni swej zaszczytnej roli widzów "Sceny Gwiazd", zgotowali rzęsiste oklaski Januszowi Gajosowi i Joan­nie Żółkowskiej, zanim warszawscy aktorzy zdążyli cokolwiek na scenie powiedzieć czy zrobić.

Nieważne czy było to uznanie, kredyt zaufania, czy wyraz ocze­kiwań, bo tak czy owak aktorzy - serdecznie przyjęci - poczuli się pewnie. Zagrali z rzadko spotyka­ną swobodą i z widoczną rado­ścią, która pozwoliła im zdystan­sować się wobec tekstu i kreowa­nych bohaterów.

Dwoje świetnych aktorów do­stało role w bodaj najciekawszej sztuce Bogusława Schaeffera, i - jeśli słusznie interpretuję niektó­re wypowiedzi samego autora - w dramacie dla tych dwojga nie­przeciętnych artystów napisa­nym. Wybitny kompozytor i do­brze znany polskiej widowni dra­maturg ("Scenariusz dla 3 akto­rów", "Kwartet", "Próby"), akcję "TUTAM" zaplanował TU, czyli w kawiarni i TAM - na jej brud­nym zapleczu. W tej przestrzeni umieścił dwie pary bohaterów. TU są to intelektualiści - Gajos gra pisarza, Żółkiewska damę z ambicjami, trochę sentymentalną, odrobinę romantyczną, strzegącą jednak zdecydowanie swego kobiecego honoru. TAM - Ona jest pospolitą, wulgarną panną kuchenną, która z trudem, in­stynktownie walczy o swoją god­ność. On zaś typowym "męż­czyzną" - gburowatym pijakiem z wyimaginowanym doktoratem, chamskim w obejściu i psychicz­nie rozbitym.

Kontrast zachowań i odmien­ność przyzwyczajeń obyczajowych obu par są źródłem komizmu. I TU i TAM bohaterowie prowadzą gry miłosne. Zaloty intelektuali­stów wypełnia gra słów, w której więcej jest pozy, niż rzeczywistej wiedzy o wiecie. Umizgi ku­chenne bliższe są grze instynk­tów, które znajdują nawet swoje spełnienie w jednej z zakuliso­wych scen przedstawienia.

Aktorom wyraźnie jednak nie wystarcza schemat sytuacyjny. Sięgają głębiej i w psychice swo­ich bohaterów odnajdują wiele cech łączących postaci z kawiarni z tymi z jej zaplecza. Nie cho­dzi tylko, o to, że jedni i drudzy kochają, każde w swoim stylu, ale o to przede wszystkim, iż ów styl właśnie zawsze będzie ja­kąś konwencją, maską, formą, przypisaną nam ze względu na miejsce przez nas zajmowane. Jeśli ktoś uważa się za pisarza - miłości swej nie może wyrazić w innym stylu, niż literacki. Kuchennej dziewce zaś przystoi jedynie krzyk, irytująca ekspre­sja i dosadny, skrótowy język. Pod tą właściwą każdemu for­mą kryje się zawsze to samo. Po­zostaje już tylko jeden dylemat - czy to samo inaczej wyrażone, pozostaje zawsze tym samym? Nie! Miłość obu par dramatu różni się. Uczucie TU przeintelektualizowane, trochę przez to nieludzkie (dowód: genialne ak­torstwo wyłamywanie i palców ukochanej jako czynność ode­rwana od treści komunikowa­nych słowami), zdaje się ustępo­wać miejsca eksponowanemu TAM instynktowi, bezpośrednie­mu reagowaniu, temu co zazwy­czaj spychane jest do podświado­mości.

Ostatecznie więc może On i Ona to TU i TAM te same posta­ci, tyle tylko, że raz działające świadomie, innym razem podda­jące się działaniu tłumionego in­stynktu? TUTAM to jedno, zbyt często jednak rozdwojone.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji