Artykuły

Za miłosierdzie dziękujemy

- Mój utopijny plan to atak na "niepełnosprawność" z obu stron. Odrzucając język politycznej poprawności, możemy wszyscy przestać zamazywać prawdę - rozmowa z Rafałem Urbackim, choreografem, reżyserem, performerem.

Marta Konarzewska, Piotr Pacewicz: Zacznijmy od twojego ciała. Rafał Urbacki: Pochylimy się nad biednym pedałem kaleką? - Właśnie. - Siedzę tu przed wami i nie mam czucia w nogach odtąd (Pokazuje górną część ud...) dotąd (...czubki palców). Jakbym siedział tylko częściowo. - Nie mogę sobie tego wyobrazić. - Jesteś do pewnego miejsca, a dalej wiesz, że też jesteś, ale już cię nie ma. Jak dotykasz kolana ręką, to czuje to tylko ręka. Gdy chodzisz na takich nogach jak moje, to masz wrażenie, że lecisz.

Jak możesz chodzić?

- Cud! (Śmiech).

Wiesz, jak działają kości, ścięgna, mięśnie, przyczepy jakie kąty zastosować... Zwykle ludzie zaczynają ruch od stopy, za tym idzie kolano i biodro. Ja inicjuję ruch z ramienia, biodra. Kluczem jest system podpór, bo jak nie masz czucia w nogach, to łatwo się przewrócić. I tu zaczyna się ruch patologiczny, pracuję na przeprostach... Czyli?

- Noga w kolanie zgina się do tyłu bardziej niż powinna, ale dzięki temu kości zostały zablokowane.

Idziesz, jakbyś leciał. To przyjemne?

- Tak, fajne. Mogę to porównać z normalną motoryką, bo pamiętam, jak miałem czucie w nogach. Jedno z ostatnich wspomnień: komunia święta, idę na paluszkach, wszyscy patrzą, o, jak on dziwnie chodzi. Przytaczam tę historię w spektaklu "Mt, 9,7"...

Tańczysz w nim solo i opowiadasz swoją historię. Tytuł cytuje Ewangelię: "On wstał i poszedł do domu" o uzdrowieniu paralityka przez Jezusa.

- ...kiedy sobie przyszywam do stopy różaniec. Szyję płytko, krew prawie nie leci.

Bum-bum, bum-bum, bum-bum - chodzę na takim flow. Niby idę normalnie, ale tak naprawdę lecę, niepodparty nogami. (Śmiech). Ale lubiłem też jeździć na wózku, wciąż lubię. Zwłaszcza z górki. Albo w skate parku, ekstra! Poza tym wózek jest ładny, prawda?

Choroby, których nie było

Na co chorujesz?

- Postępujący zanik mięśni, miopatia. Wada genetyczna. Zwykle to idzie tak: regres - progres - regres - progres - regres - progres - progres - transgres... Do tego polineuropatia, czyli uszkodzenie nerwów obwodowych. Nie cofnie się.

Progres to postęp choroby. Masz 27 lat.

- Ale ten ostatni progres - progres - transgres może nastąpić nawet po siedemdziesiątce. Mnie sieknęło, gdy miałem 14 lat. Byłem cały powyginany, miałem przykurcze. Na następne 11 lat usiadłem na wózek. Wyprowadziłem się z tego przez rehabilitację i taniec. Nie lubię tak mówić, ale OK. Taniec jest też moją rehabilitacją. Tańczę tak, jak chodzę w życiu.

Aktorzy, z którymi pracuję, mówią, że jak siadam na podłodze, to jakbym robił układ taneczny. Na świecie jest trochę takich ludzi o alternatywnej motoryce, którzy, pracując technikami tanecznymi, zmniejszyli swoje ograniczenia. Widziałem twoje zdjęcie z dzieciństwa: grubasek na wózku, w ciasnym dresiku.

- Od zawsze byłem zwolniony z WF, mama nosiła mi tornister. Najpierw lekarze uznali, że mam martwicę jałową kości, i zakładali opaski gipsowe. To przyspieszało zanik mięśni. Potem zdiagnozowali stwardnienie rozsiane. To my z mamą sprawdzamy, jaki jest mój deadline. Ale okazuje się, że to guz przysadki mózgowej i choroba Cushinga. Mówię: spokojnie, mamo, każdy kiedyś umrze. Potem reumatoidalne zapalenie stawów, oglądamy zdjęcia, jak wyglądają tacy kolesie. Nie, to dystrofia mięśniowa, czyli znowu 23-24 lata i po mnie. Wreszcie prawdziwa diagnoza - miopatia, forma mniej medialna, trudniej o dotacje. (Śmiech). Na sterydach doszedłem do 120 kg. Miałem zapalenia ścięgien, kłopoty z podnoszeniem rąk. Lekarze myśleli, że potrzebny będzie i respirator.

Przejebane, którego nie ma

Mówiąc nazwą twojego spektaklu z 2011 roku, miałeś przechlapane?

- Raczej przejebane, taka była pierwsza nazwa, tylko nie przeszła. (Śmiech). Ale jak mówi Max Scheler, tragedia jest zawsze widziana z zewnątrz, sam człowiek nie czuje, że jest w sytuacji tragicznej. Po prostu utknąłem w "W Przejebanem", ale walczyłem z codziennością, żeby coś zjeść, ćwiczyłem nogi i ręce, zdmuchiwałem te piłeczki pingpongowe ze stołu, by wzmocnić przeponę.

Scheler Schelerem, ale czy miałeś moment załamania?

- (Pauza). No, miałem. Świat jest wtedy czarno-szary, zwłaszcza że miejscem akcji są rodzinne Gliwice. Przez siedem miesięcy nie wychodziłem z domu. Za oknem była cały czas jesień. Nałogowo czytałem. Rehabilitację, lekcje miałem w domu. Nawet maturę zdawałem w domu. Dopiero w czwartej liceum, gdy zacząłem robić spektakle, grupa kolegów ściągała mnie w dół. 42 schody... Nie wystarczy tego smutnego obrazka?

Chciałem być lekarzem, geologiem, wciąż mam zbiór minerałów. Pierwszy zachwyt teatrem to była operetka "Kraina uśmiechu": podnosi się kurtyna, kolorowy świat...

Pełny kamp, gra kiczem, gejowski gatunek, prawda?

- Dobry trop. (Śmiech). Potem były i inne gatunki teatru. Na turnusie rehabilitacyjnym Caritasu terapeutka mówi: zrób spektakl biskupowi na urodziny.

To dopiero kamp!

- Wybrałem "Nowe szaty cesarza" Andersena. Biskup się rozchorował, ale sukces był. Potem w szkole robiłem już swoje autorskie spektakle. Tańczę od sześciu lat. Szybko zacząłem obok wózka, na podłodze. W domu przemieszczałem się, robiąc jakieś dziwne fikołki. Schodziłem po schodach, wykorzystując szpagaty. Niezły danse.

Człowiek, którego nie ma

- A teraz cięcie! Jestem już na II roku reżyserii dramatu. Kraków zasypany śniegiem, Plant się nie odśnieża, żeby było romantycznie. Wózkiem nie dojadę. Idę o kulach, pierwszy raz po 11 latach na ulicy bez wózka. Ludzie mnie nie poznają.

?

- Idzie o kulach? Maj jakiś uraz, ale nie jest kaleką. No i ma oczy na wysokości, powiedzmy, 165 cm, a nie na 110 cm. Nagle go widać! Bo jest taka linia, z półtora metra nad ziemią. Masz głowę wyżej, jesteś człowiekiem, niżej - nie ma cię.

Ludzie zwracają się nie do mnie, ale do osoby, która mi towarzyszy. Rozmawiają o mnie poprzez "opiekuna", np. "jak on się teraz czuje?".

Coś nie wspominasz o ojcu.

- Opuścił nas, gdy na dobre zaczęło się chorowanie. Rodzice rozwiedli się dopiero teraz. (Pauza). No tak, spróbujmy... Jest sztygarem, górnikiem. W 2009 r. poszliśmy na piwo, ale nie było o czym rozmawiać. Na rozprawie zeznawałem przeciw niemu, jak mnie bił. Mama ułożyła sobie życie w ten sposób, że będzie się mną zajmować do końca życia. Pokrzyżowałem jej plany.

Wyoutowałeś się mamie?

- Ze trzy lata temu. Wypiliśmy trochę martini i pytam, czy pamięta moich kolegów. Wymieniam imiona. Bo wiesz, to są moi "byli". Tak się domyślałam - mama na to. Ale cholernie się bała, że ten news ukaże się w gazecie, którą czytają wszyscy. O kurczę, tatę też czeka teraz coming out. (Śmiech).

Już fakt, że jesteś tancerzem, to dla sztygara...

- Nie jestem tancerzem.

Performerem?

- Lepiej. Nie myślałem, że będę tańczył, choć to lubię. W 2008 na festiwalu w Bytomiu robiłem performance o radości tańca. Cieszyłem się przed ludźmi. Infantylne, co? Nie od razu dostałem się na reżyserię, bo wiadomo, teatry nie są, panie kolego, dostosowane. Skończyłem kulturoznawstwo. Byłem też słuchaczem na specjalizacji aktor teatru tańca. Dużo mi dała kontakt improwizacja.

Contact improvisation - od 40 lat ludzie na całym świecie spotykają się na tzw. jamach i godzinami się po sobie turlają, podnoszą, rozmawiają ciałem.

- Impro daje poczucie równości i wspólnoty. Okazało się, że mam lepsze zakresy ruchu niż tancerze - mała, podła satysfakcja. (Śmiech). Podczas impro oszczędnie używasz mięśni, to mi odpowiadało. Spotykają się dwa ciała, pracujesz na ciężarze, nagle cię ktoś podnosi albo ty kogoś i leeecisz.

Wózek, który jest

Jak mogłeś kogoś unieść?

- Wpierw tańczyłem tylko na podłodze, ale cztery lata temu zdarzyło się, że z pozycji leżącej wyciągnąłem się, o tak, od czubka głowy przez kręgosłup, wszystko poszło w górę i nagle... stoję! O, ja pierdzielę! Zaraz się przewróciłem, ale zacząłem to eksplorować. Teraz tylko na dłuższe trasy używam kul. Co rano muszę się rozciągnąć, rozruszać, zbadać stan ciała. W grudniu robiłem kilka projektów i się przeciążyłem, zaczął się problem z łapami. Mogłem podnieść człowieka, ale nie - utrzymać łyżeczkę.

Używasz metafory, że wózek jest jak muszla dla ślimaka.

- Prowadzę zajęcia z muzykoterapeutami i tłumaczę im, że wózek daje poczucie bezpieczeństwa: jesteś obudowany, nad ziemią. Po zejściu na podłogę jest trudniej, widzisz, że masz bezwładne nogi, które się za tobą wloką. Ale jeśli nie zdasz sobie sprawy, że wózek jest tylko atrybutem, staniesz się cyborgiem. Magda Gałaj, z którą tańczę w "W Przechlapanem", jest tancerką, człowiekiem, kobietą. Tańczę z Magdą, a nie z wózkiem.

A nie można pozytywnie przekroczyć swego ciała, uznając wózek za jego część?

- Chyba że traktujesz wózek jako rekwizyt rozłączny, który pomaga ci funkcjonować. Ostatnia scena "W Przechlapanem" to odczarowywanie wózka. Mówi się, że jak ktoś raz na nim usiądzie, to na niego wróci. Jakby się wózkiem zaraził. Takie myślenie piętnuję, bo ono mnie piętnuje.

Sadzasz ludzi z widowni i właśnie przytaczasz ich do wózka. Też bym się bała.

- Mówię podstępnie: usiądź, bo jeszcze pomyślę, że jesteś przesądna. Każdej osobie patrzę w oczy i na odchodne szepczę: "Do zobaczenia".

Jesteś naprawdę "zawistnym kaleką", jak cię określiła katolicka krytyczka.

- Fajne określenie, teraz używają go znajomi. Zawistny, wredny, sam nie ma, innym pożałuje.Mój utopijny plan to atak na "niepełnosprawność" z obu stron. Odrzucając język politycznej poprawności, możemy wszyscy przestać zamazywać prawdę. Nie mam problemu, by Ani Dzieduszyckiej, która jest karlicą, powiedzieć, że małe jest piękne. (Śmiech). A z drugiej strony osoby o alternatywnej motoryce nabiorą takiego dystansu do siebie jak Maja Tur, która wychodzi na scenę i, posypując się brokatem, mówi, że ma stwardnienie rozsiaaaaane. Gdy wypowiadam się z tak świadomej pozycji, przestaję być zawistnym kaleką, a staję się "zawistnym kaleką"...

Alternatywna motoryka - fajne wyrażenie. Pozytywne i "alter" jako "inny".

- W słowie niepełnosprawny masz "nie" w odniesieniu do abstrakcyjnej "sprawności". "Sprawny inaczej" - to idiotyzm, bo niby co to znaczy. Jeszcze gorszy jest "inwalida", czyli słaby, chory, a po angielsku nieważny, jak podrobiony podpis. Albo "kaleka", słowo o pochodzeniu tureckim - ułomny, czegoś pozbawiony. Ale teraz "kaleka" - na zasadzie retro - staje się cool, lansy, tak jak "pedał". Jeździmy na "wózeczkach", jesteśmy "kalekami". Ale nie każdemu pozwalamy na użycie tego słowa.

Tak jak między gejami. Między sobą w kółko: ty cioto, ty dziwko...

- Na jednym z festiwali pani dyrektor powiedziała o mnie "specjalny tancerz". Niepełnosprawność od święta wpisuje się w dyskurs wyjątkowości.

- Była taka kampania w 2003 r. Dziewczyna coś kseruje i nagle dostaje klapsa w tyłek. Odwraca się wkurwiona i widzi, że to chłopak na wózku, więc nie reaguje. Podpis: "Czy naprawdę jesteśmy inni?". Reklamę wycofali, bo nie wolno przedstawiać "negatywnego obrazu osoby niepełnosprawnej". Słabość to nasz atut. Pozytywni, grzeczni, niewinni mamy budzić litość, miłosierdzie, a w konsekwencji jałmużnę, np. datek z 1 proc. Kiedy jako chłopak zbierałem pieniądze na rehabilitację, przyjechała do nas TV Katowice. Zostałem nakręcony jako ten roślinek, biedny i dobry, a jeszcze jaki on ma, proszę państwa, zbiór minerałów!

Ale czy sam nie jesteś aby ucieleśnieniem tego naszego nieszczęsnego, ale dzielnego brata?

- Jejku, to przezabawne. Radiowa Trójka zrobiła o mnie aż dwa "miłosierne" materiały. Ja im cały czas tłumaczę, że właśnie o to nie chodzi. "Dzień dobry TVN" chciał, bym opowiedział, jak dzięki tańcowi ozdrawiałem. Odmówiłem. Nie chcę wpisywać się w kontekst: patrzcie, ludzie, nie ma czucia w nogach, ale, wow, ma sukcesy! Ukazał się o mnie artykuł w tygodniku "Angora": dziewczyny z "Przechlapanego" zostały anonimowymi paralityczkami wielbiącymi swego reżysera. Masakra. Obcy ludzie atakowali mnie mailami, że jestem wielki, nie mogłem pójść do sklepu, bo mnie zaraz podziwiali.

Wolisz być cudakiem niż cudem?

- (Śmiech). "Z miłości do tańca postanowił walczyć z nieuleczalną chorobą i dzięki ciężkiej pracy stanął na nogach". Takiego przegięcia nie ma nawetjak sprostować. Nie chcę tworzyć jakiejś paralickiej czy gejowskiej piety na ołtarzu demokracji, ale czy wspólnota naprawdę musi budować swą siłę kosztem mniejszości?

Miłosierdzie, które jest

Jak śpiewa niesłysząca, to zachwycamy się nie śpiewem, ale tym, że śpiewa. Zamiast przeżycia estetycznego - etyczne.

- Może dlatego nie ma w Polsce ani jednego wybitnego aktora czy śpiewaka o alternatywnej motoryce. Zabrakło talentów na wózkach? A może były, ale napotkały barierę miłosierdzia? Ktoś ich kiedyś upupił.

To już nie mam prawa do współczucia i podziwu?

- Jeśli podziwiasz mnie przez współczucie, nie traktujesz mnie normalnie. Nawet gdy to działa in plus, jestem przeciwny. Znajomi pracują z facetem, który jest niefajny. Ale ma dziewczynę paralitkę, więc sobie tłumaczą: to musi być w porządku koleś, skoro jest z dziewczyną na wózku. Wiozą ten krzyż razem z partnerką.

Dobrze, że jest Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, ale to założenie, że osoba o alternatywnej motoryce zasługuje na pomoc... Pytam: czy zawsze? Lepiej kulawego na śmietnik?!

- Nie proponuję, by niska przydatność społeczna prowadziła do ucinania pomocy... Błagam cię!

- ...ale niech ta pomoc będzie inna. Nie ochronka, ale stymulacja. Czy ochronka to wyraz solidarności? Nie jest aby wykluczeniem? Nie dajemy miłosierdzia w nadmiarze?W "W Przechlapanem" dziewczyny opowiadają swoje "poruszające historie". "Duch Anny Dymnej" kładzie każdej rękę na ramieniu i mówi: "To musiało być dla ciebie trudne". (Śmiech).

Na jedną z prób przychodzi Majka prosto od onkologa: "No, kurna, nie wiem, jak ja dziś zrobię stand-up... Bo mam do wyboru: albo biorę dalej leki na stwardnienie, albo odstawiam i zaczynam chemię". Jak zareagować? "Duch Dymnej" wie: "To musi być dla ciebie trudne", i wspólnie się śmiejemy. Można Mai pomóc konkretnie. Ale wejście w miejsce jej cierpienia ze swoim serdecznym współczuciem? Po co? Może jeszcze jej powiedzieć: "Będzie dobrze"?

Nie jesteś w tym miejscu, gdzie ja, kaleka. To moje miejsce, a nie twoje. Chcesz się zamienić? Miłosierdzie udaje, że współczucie jest współodczuwaniem, a chyba nie jest?

- Miłosierdzie, sztandarowe hasło Kościoła, jeszcze się zbanalizowało w mass mediach. Cierpienie jest efektowne! A jak te kalekie dzieci się cieszą, gdy dzięki naszym widzom dostaną używane zabawki.

Bóg, który jest

Na ciało, któremu współczujesz, patrzysz z góry. A to wyklucza pożądanie.

- Ciało na wózku - tak, ciacho na wózku - nie. (Śmiech). Jesteśmy aseksualni, trzecia płeć - wystarczy popatrzeć na oznaczenia toalet. Wielu księży mówi, że seks bez ślubu z osobą niepełnosprawną jest przejawem życzliwości, nie jest grzechem, lecz aktem miłosierdzia.

Seks homoseksualny też?!

- No, bez przesady!

Czekaj. Takich zapisów nie może być w katechizmie.

- Ale są w księżowskich głowach. Wiem, o czym mówię, działałem w ruchu Światło-Życie. Miłosierdzie idealistycznie zakłada, że jesteśmy wszyscy tacy sami, tylko niektórzy nie dają rady. Kolejna hipokryzja. Ludzie są różni, mają różne potrzeby. Jak myślę o Ani karlicy - jest nam równa, ale na pewno nie wzrostem.

i Nadal jesteś wierzący?

- Byłem na mszy o uzdrowienie, by rozbudzić ufność w Panu. (Śmiech). Ksiądz mówił, byśmy, bracia i siostry, wstali, bo gdy stoimy, to oddajemy chwalę Chrystusowi. Albo byśmy uklękli, bo tak okazujemy pokorę. Nie siedźmy, bracia i siostry, bo możemy przegapić ten moment, gdy trzeba pójść za Chrystusem. Słuchali go ludzie na wózkach.

Gej. Kaleka. Rodzinne pokręcone korzenie niemiecko-żydowsko-tatarskie. Jesteś jak test na polską nietolerancję.

- Moment, nie jest tak źle. Bawię się w klubie. Podchodzi pijany kark: "Wpierdolić ci, bo się napierdalasz z niepełnosprawnych". Ja: "Stary, ale ja jestem niepełnosprawny". On: "Nie robisz mnie w chuja?". Ja: "Nie". On: "To szacun".

Jestem pewien, że Bóg mnie kocha, jakim jestem. To Kościół mnie nie kocha. Życzy mi, żeby za to, jak ja kocham na ziemskim padole, spotkało mnie po śmierci coś złego. Wierni też mnie nie kochają. Polonia w Berlinie wyszła z sali, gdy zatańczyłem do pozytywki z Matką Boską, taką świecącą w ciemności. Tańczę tam

- tam, tam - tam, czaruję, uśmiecham się, a oni oburzeni...

Bo prowokujesz wierzących. Przyszywanie różańca na scenie to świętokradztwo.

- Cały czas tłumaczę widzom, że opowiadam o pierwszej komunii. Widza boli, gdy patrzy, jak wbijam igłę, tak jak mnie wtedy bolało. A igła wzięła się stąd, że przytyłem i trzeba było przerabiać spodnie.

Artysta, którego nie ma

Wleczesz za sobą ten różaniec jak łańcuch.

- Różaniec to różaniec. Mama nie pozwoliła mi wziąć oryginalnego, bo poświęcony. A dźwięk wydaje taki jak moje buty wtedy, bo szurałem nogami. Na koniec "Mt 9,7" mówię, że chcę zostać pierwszym świętym niepełnosprawnym gejem, i obsypuję się brokatem.

Nie chcesz miłosierdzia, a wciąż epatujesz widza niepełnosprawnością.

- Gość od jednego tematu? Chcę nim być. To może być nudne, na Facebooku mam mniej lajków niż kiedyś. Ale jeśli chcesz coś zmienić, to jeden spektakl nie wystarczy.

Jesteś aktywistą czy artystą?

- Nigdy nie powiedziałem, że jestem artystą. Posługuję się językiem tzw. sztuki.

Czyli artysta, rzemieślnik w sztuce. Jak w sztuce krytycznej konfrontujesz widza ze stereotypami i wywracasz je.

- Sztuka krytyczna jest mi bliska. Rzemieślnik - tak. Dyskutant społeczny -jeszcze lepiej. Taniec w Polsce jest oderwany od rzeczywistości. W Europie, USA performance krytyczny, zbuntowany, czarny, gejowski, wokół AIDS jest obecny od dziesięcioleci, czuję się z nimi spokrewniony. (Pauza). A tu właśnie "W Przechlapanem" zainteresowała się pani prezydentowa i mamy zagrać dla VIP-ów! I to w dniu, gdy Maja będzie miała operację onkologiczną. Jej stand-up odtworzymy z wideo. Potem będzie dyskusja o "wizerunku osób niepełnosprawnych w mediach".

Wierzę, choć koledzy się nabijają, że nawet w ten sposób możemy zmienić świat. Żyjemy w demokracji i także ktoś, kto ma słaby głos, może coś powiedzieć. Tylko długo trwa, zanim ktoś usłyszy.

Gej, który jest

W brawurowej choreografii do musicalu "Położnice Szpitala Św. Zofii" duetu Strzępka/Demirski korzystasz z doświadczenia wózka - tancerze jeżdżą na łóżkach, fotelach porodowych, parawanach. Gejostwa w twojej twórczości nie widać.

- Ależ taniec to w ogóle gejowska sprawa. W Polsce może co czwarty tancerz nie jest homo.

Nie przesadzasz?

- Nowe style, np. vogueing, powstały w klubach gejowskich. Taniec to dla geja wyzwolenie od chodzenia, siadania, "tańczenia" po męsku. Taniec to eksplozja ekspresji, ale nie taki big boom, raczej ujście, zabawa. Wszyscy gramy i wiemy, że gramy. Mogę być piękny - tak jak mam ochotę. Mogę być kobiecy. Mogę być pomiędzy. Albo zupełnie nie stąd.

Nie kryję, że jestem gejem. Z dawnym chłopakiem zrobiliśmy prywatną wersję akcji "Niech nas zobaczą" - całowaliśmy się, jeżdżąc szklaną windą w katowickim Skarbku. Z mężczyzną mego życia, Borsukiem, bez obciachu okazujemy sobie publicznie czułość. Wymieniliśmy się obrączkami mojej babci, bo to miłość na zawsze.

Mówisz, że Polacy są ataneczni. Mamy coś nie tak z ciałem?

- Mam doświadczenia w kontakt impro z różnymi nacjami. Z Rosjanami łapiesz kontakt na misia, wow, ciepło. Finowie są megaintensywni, fu, fu, fu, ale jacyś twardsi. Amerykanie luzaccy, przepływowcy. Izraelczycy niesamowicie skupieni, wyczuleni na dialog. Polacy podobnie - mamy potrzebę skupionego tańcowania. I chcemy pokazać, że już umiemy.

Ambicjonerzy?

- Trochę tak. Polska ma przerwaną tradycję tańca. W dwudziestoleciu - potęga. Potem II wojna i koniec. Pierwszy kongres tańca był dopiero rok temu, pod hasłem "Taniec ma głos". Tytuł na wyrost, bo to wciąż elitarne i autotematyczne. Ale na moje spektakle przychodzi publiczność nie tylko taneczna.

A, jeszcze coś. Mam pomysł na spektakl o megapoprzeginanych gejowsko kolesiach, by pokazać, jak heterofobiczne jest środowisko.

Heterofobia?

- Homofobia na odwrót.

***

Rafał Urbacki - choreograf, reżyser, ur. w 1984 r. na Górnym Śląsku. Studiował reżyserię dramatu w krakowskiej PWST, kulturoznawstwo na UŚ, wiedzę o teatrze na UJ. Tańczył na wózku w Teatrze Tańca ..Kierunek" w Bytomiu. Uczeń Iwony Olszowskiej. Performer w projektach solo, m.in. "Mt 9,7" (rezydencja w Starym Browarze w Poznaniu, prezentowany na 20 TanzTage w Berlinie i Europejskim Kongresie Kultury we Wrocławiu); "Zrównywanie" (Bytom, 2009) oraz video "dance .The Adventures of Giraffi and Charming Seally" (Kraków, 2010.

Choreograf duetu teatralnego Strzępka/Demirski w spektaklach ..Tęczowa Trybuna 2012", "Położnice Szpitala św. Zofii", "W imię Jakuba S." oraz ..Dwunastu gniewnych ludzi" w reż. Radosława Rychcika. Reżyser m.in. "W Przechlapanem" z osobami o alternatywnej motoryce (Warszawa, 2012), "Rewind" o dorastaniu w latach 90. (Kraków, 2011), "Mover. Projekt społeczny" o sytuacji tancerza w Polsce (Bytom, 2010).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji