Artykuły

Gdańsk. Kończy się tydzień grassowski

Dziś [17 czerwca] o 19 w Teatrze Miniatura rozpocznie się wspólny wieczór autorski Güntera Grassa [na zdjęciu] i Pawła Huelle.

Impreza wieńczy cykl spotkań z noblistą. Wczoraj [16 czerwca] w Ratuszu Staromiejskim odbył się finisaż wystawy jego grafik i rysunków. We wtorek [14 czerwca], w swoim ulubionym pubie Pod Latającym Holendrem, Grass czytał wiersze z właśnie wydanego zbioru "Ostatnie tańce".

Ten tom w zdumiewający sposób łączy poezję, plastykę i muzykę powiedziała Joanna Konopacka, redaktor naczelna wydawnictwa Polnord Oskar. Autor był zmęczony tematyką powieści "Idąc rakiem" i dla wytchnienia zaczął lepić z gliny figurki tancerzy. Grass mówił już kiedyś, że często najpierw coś maluje, a dopiero potem ujmuje za pomocą słowa. Podobnie stało się tym razem.

Joanna Konopacka podkreśliła, że autor "Kota i myszy" należy do nielicznych pisarzy, którzy żywo reagują na współczesność. W wierszach, choćby w "Kiedy walc wszedł w modę", znajdziemy znak tej postawy. Grass czyni aluzję do amerykańskiej interwencji w Iraku: "Tego walca opuszczam, szukam szczęścia u tych, / co mnąc chusteczkę podpierają ściany. / Jeśli już, to polka, zanim znów przemówią/ rakiety Kowboja".

Powitano Sławomira Błauta, "tłumacza, który Polakom ofiarował Grassa" oraz wszystkich innych translatorów z różnych stron świata. Od kilku dni w Gdańsku, pod czujnym okiem mistrza, korygują oni przekłady "Blaszanego bębenka".

Najpierw Paweł Huelle, a potem sam autor czytali wiersze: "Dawno temu w Lwim Grodzie", "Tango nocturno" i "Tango mortale". Znakomitą oprawę muzyczną, współbrzmiącą ze słowem, zapewnił grający na klawiszach Wojciech Czerwiński.

Grass był wyraźnie poruszony, dopisywał mu humor powiedział "Rz" Paweł Huelle. Tego wieczoru zobaczył wielu ludzi, których poznał w Gdańsku podczas swoich kolejnych wizyt.

Stoły uginały się od jadła i napoju. Pisarz z fajką w ręku krążył po piwnicznej sali, każdemu z przyjaciół poświęcił dobrą chwilę. Wraz z Majką Fac, żoną zmarłego przed kilkoma laty poety i tłumacza Antoniego Bolesława Faca, wspominał jeden ze swoich pierwszych powojennych pobytów w Gdańsku. - Mój mąż nie tylko oprowadzał Güntera po mieście, ale także był łącznikiem z rodziną pisarza, która tu po wojnie pozostała. Razem odwiedzali ich w Bysewie - wspominała pani Majka.

Na koniec odśpiewano chóralnie: "Odnówmy przodków ślady wiekopomne/ Precz stąd szklanice, naczynia ułomne/ Güntera zdrowie pijmy pucharami/ Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji