Artykuły

Kościuszki portret niełatwy

W jego wizerunkach, szczególnie tych koturnowych i tych polemicznych, można znaleźć niejeden Polaków portret własny. Tak spór o racje faktów zmieniał się w spór o racje przypuszczeń. A pytanie: o ile związany z autentyczną biografią Tadeusza Kościuszki? - często zostawało bez odpowiedzi.

Problem zjawi się już przy klęsce Maciejowic, opatrzonej legendarnym okrzykiem "Finis Poloniae", po którym wielu dyskutantom trudno było ożywić naczelnika. Trudno i niewygodnie, bo najbliższy chronologicznie rysopis zbolałego więźnia carycy Katarzyny wymagał przecież nowej interpretacji. Zwłaszcza że Kościuszko próbował potem polskiej misji. I to w kręgu konkretnych planów ze strony Dyrektoriatu. Co prawda planów nie zrealizowanych dowództwem Legionów, a tylko udokumentowanych listami ("Wierzcie mi, że nic nas nie rozłącza, chyba śmierć, gdy razem bić się będziemy za kochaną Ojczyznę"). Ich lektura bardzo przybliża sprawę Napoleona, o którą trwały boje historyków miary Korzona i Askenazego. Dla Kościuszki czas Księstwa Warszawskiego okazał się czasem za późnym. Niby jeszcze w 1815 roku wyruszył do Wiednia z nadzieją podjęcia przez cara Aleksandra polskiej kwestii. Lecz tę porażkę przeżywa jako mieszkaniec szwajcarskiej Solury, czyli pod swoim ostatnim adresem.

I tu rozgrywa się akcja "Lekcji polskiego" Anny Bojarskiej (Teatr Powszechny - prapremiera). Autorka nie chciała, jak sądzę, penetrować "ciuchów historii", o których pisał Lec:

"Kupisz tu gesty

za grosze,

za które płacono

życiem i krwią.

Pokazany na szwajcarskim tle Kościuszko nie jest ani za, ani przeciw własnej legendzie. Natomiast w jego patrzeniu wstecz dominuje gorycz i mocno umęczony patriotyzm. Szkoda jednak, że idąc tym tropem Bojarska, często zamiast argumentów dorzuca stylistyczną ornamentykę. Tak bowiem tragiczny rozrachunek starego wodza ustępuje miejsca anegdocie. Zaś kiedy wkracza do dramatu psychoanaliza, w sumie kompleksów gubi się myślenie historią. I nie zrównoważy tego braku świadectwo naszej rodzimej inności wystawione ze szwajcarskiej perspektywy. Wprowadzone tu ironia, sarkazm, nierzadko dramatyzm, zostają jednak przy publicystycznym skrócie.

Trzeba natomiast powiedzieć, że konsekwentnie broni dyskursywnego tonu sztuki inscenizacja Andrzeja Wajdy. Rygorowi formy spektaklu poddaje się cały szereg inkrustujących tekst odniesień. Bardzo jest też oszczędna, wkomponowana w plan zasadniczej problematyki scenografia Krystyny Zachwatowicz. Stąd i żal, że zbyt jednoznacznej konkluzji służą groteskowo upozowani w finale "narodowi żałobnicy". Konkluzji nieoczekiwanej, skoro Kościuszko Tadeusza Łomnickiego, interesująco zaznaczywszy komplikacje życiorysu swego bohatera, unika równocześnie zamkniętych ocen. Nie będzie ich też w trudnych rozmowach Kościuszko - Paszkowski (znakomita rola Gustawa Lutkiewicza). A znowu obecne u Emilii Zelmer (Joanna Szczepkowska) pospieszne sądy mają własny, z rozterek kobiety-dziecka wywiedziony, rodowód, co ładnie uzasadnia aktorka.

NIE rezygnując więc z realiów oraz publicystycznych celów, Anna Bojarska przedstawia własną dramaturgię szwajcarskiego okresu biografii naczelnika. Za tą wersją opowiada się i warszawski spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji