Artykuły

Sosnowiecka Dynastia

Udziałem widzów stała się nużąca - nieco smutna, trochę śmieszna - kronika niezbyt zajmujących, jakby bez powodu wypowiadanych historii - o spektaklu "Chłodne poranki" w reż. Jacka Rykały w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

Najnowszą sztukę wystawianą w Teatrze Zagłębia napisał i wyreżyserował Jacek Rykała. Podług programu znany artysta plastyk chciał stworzyć uniwersalną przypowieść o ludzkich losach, wychodząc od lokalnej historii. Sosnowiecką społeczność różnych epok poznajemy na tle sprawy najsłynniejszego polskiego seryjnego zabójcy Wampira z Zagłębia. Mikrokosmosem tej opowieści reżyser uczynił podupadającą kamienicę. To w tej onirycznej, usytuowanej poza czasem przestrzeni miała rozegrać się fascynująca teatralna wariacja. Tak wyglądała teoria.

Na scenie zobaczyłem z jednej strony realistycznie oddaną, odrapaną klatkę schodową jak z programu interwencyjnego Elżbiety Jaworowicz, z drugiej - przywodzące na myśl kafkowski "Proces" niekończące się schody donikąd, otaczające wielki ekran, na którym wyświetlane były kiczowate tła. Powtarzalność sekwencji pojawiania się na scenie dziwnie odzianych, przypominających postaci telewizyjnej opery mydlanej, bohaterów tworzących swoje małe narracje była nieznośna. Być może taka kompozycja niosła jakiś interpretacyjny sens. Ja jednak tego sensu nie odnalazłem.

Tragifarsowe dialogi, niezbyt celnie puentujące społeczną panoramę miasta, intymne wyznania (w wypadku Wojciecha Leśniaka czy Elżbiety Laskiewicz nawet dobrze zagrane) nie zdradzają głębszej myśli koncepcyjnej. Polityczne przemówienia przedstawicieli władzy ludowej, jakieś resentymenty inteligenckie, poetyckie zakończenie, traktujące o ożywczej mocy poranka... Cały ten zgiełk - mniej lub bardziej zajmujący - objawia się na scenie w gruncie rzeczy nie wiadomo po co.

Szkoda, mogliśmy zobaczyć intrygującą opowieść o ludziach i miejscu, tak rzadko spotykaną w naszym regionie, refleksję o nas, o lokalnej tożsamości mieszkańców ciekawego regionu. Mogliśmy dotknąć jakiejś fascynującej tajemnicy (nie?)skończoności bytu, fenomenu jednostkowości i jej trwania, zaklętego w przestrzeni kamienicy, w atrybutach codzienności jej mieszkańców, wszak - jak mówił Mistrz z "Angelusa" Lecha Majewskiego - " człowiek jest tylko nic nie znaczącą chwilą w życiu przedmiotów". Mogliśmy wreszcie raz jedyny przenieść się w czasie, by przeżyć kilka dni z bohaterami miasta, śledzącego z przejęciem doniesienia radiowe o grasującym złoczyńcy, czy rodzinnej tajemnicy mieszkańców pięknej willi. Udziałem widzów stała się nużąca - nieco smutna, trochę śmieszna - kronika niezbyt zajmujących, jakby bez powodu wypowiadanych historii

I tak oto chłodny i orzeźwiający poranek, zmienił się po raz kolejny w duszny wieczór...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji