Artykuły

Trza być w butach. Premiera w teatrze Wybrzeże

Panna Młoda musi być w butach na weselu, a dobrze działający teatr musi mieć obsadę, aby "Wesele" wystawić. Teatr Wybrzeże jak dotąd wystawiał je zaledwie trzy razy. Ale grali aktorzy: Zdzisław Maklakiewicz, Barbara Krafftówna, Bronisław Pawlik, Ludwik Benoit...Pierwsze "Wesele" reżyserował Iwo Gall w 1948 roku.

Panieńsko i stylowo

"Przedstawienie było nie po galowsku kolorowe i przeestetyzowane" zanotowali krytycy. Publiczność jednak ciepło przyjęła spektakl. W tamtej legendarnej obsadzie Ludwik Benoit grał Wernyhorę, Barbara Krafftówna - Haneczkę, a Bronisław Pawlik - Jaśka.

- Wszystkie próby były ćwiczeniami aktorskimi - wspomina Barbara Krafftówna. - Każda była zdobywaniem niezwykłych tajników zawodu. Pierwsze chwile po wojnie. Czuło się wielkie zapotrzebowanie na spotkania ze sztuką, teatrem, muzyką. "Wesele" odbierane było, o ile pamiętam, prawie jak msza narodowa. Nie sądzę, żeby spektakl był szczególnie kolorowy. Haneczka to początek mojej aktorskiej drogi. Jak przez mgłę przypominam sobie, że ubrana byłam bardzo po panieńsku i stylowo. Według specyficznego stylu malarskiego Galla. Nigdy nie zagrałam potem w "Weselu" - to był ten jeden, jedyny raz.

Szal w bohomazy

Kolejna inscenizacja - 30 grudnia 1960 roku, zaskoczyła wszystkich interpretacją. Jerzy Goliński rozegrał dramat Wyspiańskiego ostro, brutalnie, naturalistycznie. Stłoczył wszystkich w jednej izbie, którą wypełnił stukotem, gwarem. Kazał dialogom nakładać się na siebie. Nie poradził sobie jednak, według recenzentów, ze sceną z duchami. Zachwyciła scenografia Alego Bunscha. Scena wyobrażała chatę, a raczej wielką trójdzielną szopę. Bunsch zaprojektował też piękne kostiumy.

Jedną z ciekawszych kreacji aktorskich stworzyła wówczas Bogusława Czosnowska jako Rachela.

- To była moja wymarzona rola, jeszcze ze Lwowa - opowiada aktorka. - Widziałam tam piękną poetycką Rachelę, w czarnej sukni. Minęły lata, znalazłam się na Wybrzeżu. I oto, mają grać ,Wesele". Za dyrekcji Biliczaka i Golińskiego nie było mowy, żeby aktor znał obsadę wcześniej, niż zawiśnie ona na tablicy. Czekałam z niepokojem. Miałam szczęście, wybrano mnie. Niestety, to nie była ta Rachela, o której marzyłam, tylko córka podmiejskiego karczmarza Żyda. Zakompleksiona, inteligentna, ubrana koszmarnie w lila suknię, z jakimiś fioletowymi riuszkami u dołu. Do tego był ostro błyszczący pomarańczowy szal w czarne bohomazy. Miałam włosy z przedziałkiem i wałkiem oraz w drucianych oprawkach okulary i do tego sznurowane trzewiki. Zaczęłam się buntować, ale że Goliński miał na mnie niesamowity wpływ jako reżyser, powoli przekonałam się do tej roli. Byłam w nim bowiem - jako w reżyserze - rozkochana.

Poetę w tamtym przedstawieniu zagrał Zdzisław Maklakiewicz - to była świetna rola. On miał ogromne możliwości aktorskie. Moją Rachelę w końcu pokochałam, ale wzbudzała ogromne dyskusje. Po latach u Stanisława Hebanowskiego zagrałam Kliminę.

Husarskie skrzydła

20 listopada 1976 roku Teatr Wybrzeże wystawia po raz trzeci "Wesele". Słynne przedstawienie reżyseruje Stanisław Hebanowski, scenografię stworzył Marian Kołodziej. Inscenizację wystawiono na trzydziestolecie gdańskiej sceny. Na scenie - atmosfera chaty Tetmajera. Wiszą płótna Matejki, z jednego z nich zejdzie Stańczyk, aby rozmawiać z Dziennikarzem. Nad wejściem skrzydła husarskie (marzenia o potędze) i kosy postawione na sztorc.

Rudolf Zioło odrzuca narodową mitologię i rekwizytornię. Wyprowadza "Wesele" z Bronowic. Tylko dokąd? Przekonamy się już jutro na premierze.

Na zdjęciu: "Wesele" w reż. Stanisława Hebanowskiego, Teatr Wybrzeże, 1976 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji