Artykuły

Co wspólnego ma Wiktor Janukowycz z polskim teatrem?

Obraz wykreowany przez kulturę, choć zapewne w mniejszym stopniu niż ten stworzony przez media, przekłada się na obraz świata jaki wszyscy mamy w głowach. Banał na scenie, na ekranie, na kartach książki oznacza także banał w naszym myśleniu - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.

Najbardziej interesującym wydarzeniem ostatniego tygodnia było ujawnienie tajnych informacji dotyczących Ukrainy. Wikileaks opublikowało depesze ośrodka Stratfor, a w nich kulisy popracia Wiktora Janukowycza przez Władimira Putina. Otóż okazało się, że jeszcze do połowy 2011 roku Rosjanie wspierali Julię Tymoszenko, dopiero później przeniesli swoje poparcie na Janukowycza, który zaoferował im wpływ na mianowanie ministrów ukraińskiego rządu oraz zgodził się na obecność rosyjskich doradców w służbach specjalnych. Do tego momentu to Julia Tymoszenko była gwarantem interesów rosyjskich, a nie Wiktor Janukowycz. Zaskakujące? Byliśmy przecież pewni, że jest odwrotnie.

Wnioski z opublikowania tych materiałów są dla nas dosyć przykre. Nie zdarza się bowiem, by wśród ludzi dorosłych, dojrzałych i przytomnych, interesujących się sprawami publicznymi, istniał tak nieprawdziwy, wykreowany obraz świata. Wizja Ukrainy, jaką Polska sobie skonstruowała nie przystawała w żadnym wypadku do rzeczywistości, która okazała się tym, co zawsze, pozbawionym idealizmu miejscem walki o wpływy, władzę i pieniądze. Niby wiadomo, nic nowego, ale wiadomo tylko teoretycznie. Bo przecież dziedzictwo polskiej Solidarności, drodzy państwo, bo przecież walka o wolność, nieprawdaż, bo strategiczne partnerstwo Europy Wschodniej, ba, bo już Jerzy Giedroyć powiedział, że bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski.

No dobrze, ale co to wydarzenie ma wspólnego z polskim teatrem? Otóż ma wiele wspólnego, nie tylko z teatrem, ale także z filmem, literaturą, sztuką. Chodzi bowiem o to, jaki obraz rzeczywistości kreuje i utrwala polska kultura. Czy tworzy obraz świata, który, choć sprawia wrażenie prawdziwego, jest w istocie mieszaniną frazesów i poczciwych bajeczek oraz równie infantylnych wizji wspólnotowych, rodem z niedzielnego kościelnego kazania albo z dziewiczego okresu polskiej demokracji? Czy też, będąc wynikiem poważnej, podmiotowo prowadzonej debaty, rozumiejącej uwarunkowania i pozbawionej taniej egzaltacji, dotyka realnych spraw i przedstawia prawdziwy bieg zdarzeń?

Obraz wykreowany przez kulturę, choć zapewne w mniejszym stopniu niż ten stworzony przez media, przekłada się przecież na obraz świata jaki wszyscy mamy w głowach. Banał na scenie, na ekranie, na kartach książki oznacza także banał w naszym myśleniu, frazes zaraża frazesem język, którym się posługujemy, naiwność przekłada się na naiwne motywacje w działaniach. W dłuższej perspektywie brak dojrzałej refleksji na temat świata oraz odwagi w jej wyrażaniu grozi utrwaleniem na dobre statusu społeczności peryferyjnej, która - nie płynąc w głównym nurcie - rozumie świat po swojemu, w jedyny sposób który ogarnia, z perspektywy swojej lokalnej społeczności, swojej rodziny i siebie samego. A to nie jest zbyt obiecująca perspektywa, wołabym jej uniknąć. Tym bardziej, że Wikileaks może opublikować jakieś materiały dotyczące polskiego teatru, nie chciałbym się wówczas wstydzić za naszą naiwność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji