Artykuły

Tydzień na szklanym ekranie

Ostanie dni unaoczniły nam czym jest, czym może być telewizja. Dzięki niej łączyliśmy się nie raz, a po kilka razy dziennie z Kosmosem, oglądaliśmy twarze Walerego Bykowskiego i kosmicznej Ewy - Walentyny Tierieszkowej. Nieomal rozmawialiśmy z ludźmi, którzy setki kilometrów nad nami krążyli w bezmiarach Kosmosu.

Ostatnie dni dowiodły, jak olbrzymiego skoku dokonała ludzkość i w tej dziedzinie. Pamiętamy wszyscy transmisję z powitania w Moskwie pierwszego kosmonauty - Jurija Gagarina. Była to wówczas nie lada rewelacja, a dziś tego rodzaju transmisje są dla nas rzeczą niemal codzienną. Coraz doskonalsze statki kosmiczne - coraz lepsze środki przekazywania wiadomości o wydarzeniach, którymi pasjonuje się ludzkość. To co dla nas przed kilku laty było nieosiągalnym zda się marzeniem, dziś staje się faktem. Dzięki technice, nie tylko jednostka zgłębia tajemnice Kosmosu, ale stają się one udziałem milionów ludzi.

Po tych rozważaniach ogólniejszej natury przejdźmy do programu telewizyjnego. Mimo że sezon urlopów rozpoczął się na dobre, w telewizji - co nas bardzo cieszy - jakoś tego nie widać. Program ubiegłego tygodnia (20-26 bm.) zawierał sporo godnych uwagi pozycji, a co ważniejsze, było z czego wybierać. W okresie tym - wliczając w to "Kobrę" - naliczyłem 4 pozycje teatralne, tyleż programów rozrywkowych, bogato reprezentowana była telewizyjna publicystyka, było kilka niezłych filmów.

Z programów teatralnych na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie telewizyjna adaptacja znanej sztuki Leona Kruczkowskiego pt. "Pierwszy dzień wolności" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza i w scenografii Xymeny Zaniewskiej. Sztuka ta wystawiona po raz pierwszy w 1959 roku, w fabule swej nawiązuje do powojennych doświadczeń naszego społeczeństwa. Przeżycia psychologiczne głównych jej bohaterów, polskich jeńców wojennych uwolnionych z obozu, dają autorowi okazję do pokazania problemów ogólniejszej natury. Chodzi tu nie tylko o dramat postaw, zwłaszcza Jana - głównego bohatera i Ingi - niemieckiej dziewczyny, z którą splotły się tak tragicznie losy Jana podczas pierwszego dnia jego wolności. W sztuce Kruczkowskiego moralne i ideowe konfrontacje postaw bohaterów, ich stosunek do sprawy wolności i wyboru dróg postępowania w nowej, zmienionej rzeczywistości urastają do wielkich uniwersalnych spraw ludzkich.

Telewizyjna adaptacja "Pierwszego dnia wolności" podkreśla w maksymalnym stopniu te wartości sztuki Kruczkowskiego. Było to widowisko bardzo sugestywne, żywe, pobudzające widza do myślenia. Bezsprzecznie złożyło się na to wiele przyczyn, a przede wszystkim dobra, wyjątkowo wyrównana gra aktorów. Ale nie tylko to. Reżyser w dążeniu do wydobycia głównego rysunku konfliktu, wydaje mi się słusznie, wyeliminował wątek ogrodnika oraz postać Anzelma, która w teatrze telewizyjnym, rządzącym się odrębnymi prawami, mogłaby sztukę uczynić mniej czytelną.

Z dość licznie reprezentowanej w tym okresie publicystyki na uwagę zasługuje program zatytułowany "Wiosna nad Odrą". Realizatorzy tego programu T. Kopel (scenariusz) i G. Gaj (prowadzenie) zakładali sobie ukazanie na przykładzie jednej z opolskich gromad te przemiany, jakie dokonują się w naszych wsiach. Czy zamierzenia te udały się? Uważam, że tak. Ujrzeliśmy w reportażu wieś, w której do głosu dochodzi coraz śmielej mechanizacja i naukowe metody uprawy roli. Przy pomocy starannie dobranych dokrętek filmowych pokazano nam, jak chłopi gromady Większyce potrafią dobrze gospodarzyć nie tylko w swojej zagrodzie, ale jakie wyniki daje wspólna praca przy budowie urządzeń, służących całej społeczności wiejskiej. Zarówno pod względem treściowym jak i formalnym "Wiosna nad Odrą" była przykładem dobrej roboty telewizyjnej. W reportażu operowano głównie obrazem, komentarz prowadzącego ograniczał się do kilku zdań wstępu i zakończenia, wywiady z przewodu. GRN i agronomem również były bardzo oszczędne w słowach.

Program "Wiosna nad Odrą" nadawany był przez rozgłośnię katolicką, w tym samym dniu oglądałem również publicystykę w wydaniu rozgłośni wrocławskiej. Temat wdzięczny - sport żeglarski, ale jak podany? Rozmowy, wywiady z działaczami i w głębi pływający bez ładu i składu różnoraki sprzęt żeglarski. Słowem - ktoś zapomniał widocznie, że telewizja to nie radio ilustrowane ruchomym obrazkiem. W reportażu telewizyjnym musi się coś dziać i zarówno fonia jak i wizja winny być podporządkowane toczącej się na małym ekranie akcji. Skoro jej nie ma, szkoda czasu i pieniędzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji