Artykuły

Bez taryfy ulgowej

TYM razem zawołajmy razem z Wincentym Polem: "Cudze chwalicie, swego nie znacie". Polityka międzynarodowa, wydarzenia pasjonujące cały świat znajdują w programach naszej TV poczesne miejsce i nieraz już poświęciliśmy sporo czasu i uwagi na ich omówienie. Więc triumfalny powrót kosmicznego rodzeństwa do Moskwy, więc - dla kontrastu - ponure incydenty rasistowskie w Stanach Zjednoczonych. Więc komentarze, sprawozdania, wywiady, to wszystko, czym częstują nas redakcje zagraniczne, TV, każdy dziennik, każda kronika telewizyjna. Przepraszam - a przysłowiowy Kłaj? Maniera poniektórych magazynów ilustrowanych na szczęście nie znalazła uznania w oczach redaktorów programów telewizyjnych, biust BB nie przesłania widoku Polski powiatowej, coś dzieje się poza salonami Waldorf-Astoria i murami Baker-Street, coś, co leży nad Wisłą między 49 a 55 równoleżnikiem i między 14 a 24 południkiem. I dlatego wybaczcie, że te zagadnienia i sposób ich naświetlania w programach telewizyjnych jest dla nas rzeczą pierwszej wagi i że do tych rzeczy ciągle powracamy.

Tymczasem zasygnalizować można pierwsze niebezpieczeństwo: taryfę ulgową. Przykłada się ją do programów regionalnych nader skwapliwie i nie trzeba psychologów, aby wytłumaczyć tę dziwną nieco pobłażliwość; rządzi nią, bowiem nie tyle życzliwość, ile dość wzgardliwe pobłażanie dla czyjejś nieudolności, niedopierzenia, infantylizmu. Tego rodzaju stosunek więcej przynosi szkód, niż pożytku i dlatego zżymam się na każde poklepywanie po ramieniu, co stało się już poniekąd manierą niektórych naszych krytyków. Dlatego koniec z taryfą ulgową dla naszych programów regionalnych. Dlatego jak najsurowsze kryteria oceny. Bo mamy do czynienia ze sprawami nader poważnymi. To już nie ta "cisza małego miasteczka, prostota jego codziennych zdarzeń i przedziwna, ujmująca poezja prowincji" - o której pisał w "Czyhaniu na Boga" Tuwim. Polska dzieje się przede wszystkim poza Warszawą. Zobaczmy.

"ROK PIERWSZY". Reportaż dla telewizji niemal klasyczny: opowieści codziennych bohaterów, coś z atmosfery pamiętnego Polaka 1962". Kilku młodych ludzi: nauczycielka, lekarz, inżynier, prawnik. Pierwszy rok ich praktyki po studiach. Bez zbędnego patosu. Bez idiotycznej emfazy. Przyjechałem, wypiłem wino, nie chciałem przyjąć łapówki. Przegrałem. Wygrałem. Odjeżdżam. Trwam. Opowieści Polaków 1963. Zapis niemal kronikarski, ale materiał pyszny, kanwa literacka. Trochę tylko peszą te filmowe rekwizyty: kadzidła, krucyfiks, świece, walizka. Mogło się bez tego obyć, wyobraźnia widza nie jest aż tak uboga aby ją wspomagać jałmużną jeszcze uboższej, telewizyjnej rekwizytorni.

Ale zaraz - w cyklu "Kultura pilnie poszukiwana" - reportaż z Lipska, tego naszego, prowincjonalnego. Reportaż, łączący w sobie cechy dobre i złe, dobre pomysły (fragmenty z "małym jasnowidzem") i zupełnie jałowe, stereotypowe wywiady (z kierownikiem domu kultury). Nic nowego: kawa, telewizor. To są rzeczy, które ciągle cieszą, zwłaszcza w Lipsku, ale o których już na ogół wiemy. Taki reportaż z Lipska stać by się mógł doskonałą instrukcją dla tysięcy podobnych placówek w całym kraju: niestety, instrukcje nadal idą u nas papierkową drogą i każdy odkrywa Polskę powiatową samopas.

Przyznam się, że dostać można lekkiej gorączki, gdy któryś ze znanych pisarzy przybędzie przypadkiem na dwie godziny z wieczorem autorskim do powiatowego miasteczka i później z całą powagą wyważa dawno już otwarte drzwi, odkrywa Amerykę, chociaż marynarz z karaweli "Santa Maria" uczynił to już 471 lat temu. Takich "odkryć" przeżyliśmy już wiele, a obecnie nie szczędzi ich nam telewizja. I tu znowu mała dygresja, zgodnie z postulatem Pijanowskiego: dlaczego nie nawiązano bliższej współpracy między prasą, a telewizją? Dlaczego są to dwie instytucje autonomiczne i nawzajem się dublujące? No, ale to już jest przedmiotem innych rozważań.

Można wyliczyć jeszcze kilka takich prowincjonalnych programów z ostatniego tygodnia. Oto "Wrocław tańczy i śpiewa" w wykonaniu dolnośląskiego zespołu pieśni i tańca. Pisaliśmy już o tym zespole. Nie jest zły. Tylko jakiś - nijaki. Przypominający jako żywo parady Pułaskiego w Nowym Jorku: więc konfederatki, więc góralskie portki, więc górnicze pióropusze. Bardzo to piękne i malownicze na tle wrocławskiej pergoli, tylko co to ma wspólnego z Wrocławiem? Z jego wielkim przemysłem, dziesiątkami tysięcy studentów, skromnymi reliktami folkloru? Dalej: pomyślana z wielkim szykiem rewia na Dzień stoczniowca" - "Wieczór w stoczni" gdańskiej. Litania znakomitych nazwisk wykonawców - i teksty poniżej pasa. Telewidz się rumieni za Dymszę, za Dziewońskiego, za Michnikowskiego: jak mogli się zgodzić na wykonanie takich tekstów, przy których nawet przy najlepszej woli i nadludzkich wysiłkach - trudno zdobyć się na uśmiech? I jak mógł zdobyć się na taką scenografię tak zdolny przecież scenarzysta, jakim jest Bielicki? Koniec z taryfą ulgową!

Aby zadać kłam tym wszystkim, którzy twierdzą o wyimaginowanym "kompleksie prowincji" - Warszawa także nie zawsze leży w stolicy. Mam na myśli "Telewizyjny Kurier Warszawski". Obserwuję ten periodyczny program od dłuższego czasu i nie mogę zgodnie chyba z opinią większości telewidzów, nie przyznać mu szerokości spojrzenia, inwencji, aktualności, żywości. Ale nie ma reguł bez wyjątków. Konia z rzędem i paczkę "Silesii" ofiaruję temu, kto mi wytłumaczy, co to znaczy "Sam Salomon by naczerpał z piasku"? Albo, który by był skłonny podziwiać wywiady, prowadzone na zasadzie budowania pytań na gotowe odpowiedzi.

TEATR Telewizji uraczył nas trzema spektaklami: poniedziałkowym - "Pierwszym dniem wolności" Kruczkowskiego, środowym "Cedrowym dworem" Choińskiego i czwartkową "Kobrą" Szypulskiego "Umrzesz za tydzień".

W interesującej prelekcji Tadeusza Drewnowskiego przed spektaklem "Pierwszego dnia wolności" usłyszeliśmy, iż realizator telewizyjnej adaptacji tego dramatu, Adam Hanuszkiewicz, zrezygnował z wątku Ogrodnika i Anzelma, aby sztuka stała się bardziej dla wymogów telewizji przystępna i zwarta. Ciekawi byliśmy tej adaptacji i na ogół nie zawiodła ona naszych oczekiwań. Ujrzeliśmy dramat zwarty, logiczny, przy czym specyfika ujęć telewizyjnych sprawiła, że na plan pierwszy wysunął się dialog, że dominującą rolę odegrała tu kwestia aktorska, przejmująca filozofia tego tak pasjonującego, szczególnie dla naszego społeczeństwa, widowiska. Stąd dodatkowy atut dla wykonawców, z których na pierwszym miejscu postawiłbym - czasami zbyt oszczędnego w geście i reakcji uczuciowej Jana - Adama Hanuszkiewicza, nieco demonicznego Michała - Stanisława Jasiukiewicza, Ingę - Emilię Krakowską i Luzzi - Igę Cembrzyńską.

"Cedrowy dwór" okazał się natomiast "Strasznym dworem". Sztuka Choińskiego nosi w sobie wszystkie wady młodości: bohaterów i autora. Jak to się mówi: jest "chata i jest "szkło" i jest para bezdomnych kochanków, przepraszam - małżeńska, jest również para kochanków posiadających mieszkanie, jest wiele bardzo mocnych zdań i wiele bardzo złych rozwiązań dramaturgicznych, jeśli nie jest to za wielkie słowo dla owego nagrodzonego widowiska "o tematyce współczesnej" Bogać tam z taką "tematyką współczesną"! Nie mamy innych zmartwień?

O, weźmy dla przykładu "Kobrę". Są zmartwienia? Są. Dobra była ta "Kobra", na przekór wszelkim malkontentom. Zwłaszcza w swoich, pierwszych partiach: dobry był i Henryk Bąk i Stanisław Jaśkiewicz i Igor Śmiałowski i Ewa Pachońska i Mirosław Wojtulanis. I choć raził nieco zbyt "nawęźlony" finał - przecież tu również mieliśmy polską prowincję z wszelkimi jej "inteligenckimi kompleksami". Bez taryfy ulgowej.

Bez tej taryfy możemy również ze spokojnym sumieniem pochwalić niedzielny "Miks". Po "Kabarecie starszych panów" jest to drugi, o zupełnie zresztą odmiennym charakterze, kabaret literacki, któremu warto szczerze przyklasnąć. Kwartetowi przede wszystkim Janowskiej, Pokorze, Korsakównej, Załuckiemu. Autorom tekstów, zwłaszcza finałowej piosenki. Tylko - niestety - nie Kalinie Jędrusik.

Albowiem przyrzekliśmy wszystko oceniać bez taryfy ulgowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji