Artykuły

Gdzie kucharek sześć, facet nie ma co jeść...

Lekka, romantyczna komedia jest odskocznią od ambitnego, odważnego repertuaru, który ostatnio z powodzeniem króluje na deskach - o spektaklu "Mężczyzna wart zachodu" w reż. Piotra Szczerskiego pisze Agata Kulik z Nowej Siły Krytycznej.

"Mężczyzna wart zachodu", dramat angielskiej pisarki Rosemary Friedman przeniesiony na scenę przez Piotra Szczerskiego, to najnowsza propozycja w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego. Lekka, romantyczna komedia jest odskocznią od ambitnego, odważnego repertuaru, który ostatnio z powodzeniem króluje na deskach tego teatru.

Dyrektor Szczerski, po dłuższej reżyserskiej przerwie, zabiera widza w świat humoru i miłosnych perypetii. Akcja przedstawienia rozgrywa się w typowym mieszczańskim salonie. Scenografia i kostiumy Łukasza Błażejewskiego, z pozoru klasyczne i komponujące się z angielskim charakterem sztuki, pod koniec spektaklu zaskakują publiczność - stylowy living room nagle zostaje przekształcony w nowoczesny sklep w Krainie Kwitnącej Wiśni.

Fabuła przedstawienia znakomicie odzwierciedla maksymę: "Co za dużo to niezdrowo". Starszy pan, sędzia Christopher Osgood (Mirosław Bieliński), po stracie żony przechodzi okres żałoby, graniczący ze stanem głębokiej depresji. Nie potrafi poradzić sobie z prozaicznymi, codziennymi sprawami, o które dbała jego żona - kobieta (według niego) idealna. Do zmiany trybu życia próbuje namówić go przyjaciel - psychiatra doktor Marcus Gordon (Dawid Żłobiński). Sędzia (dla przyjaciół Toffi) nie chce zmian, woli rozmawiać z duchem (i prochami) żony. Jednak, niezależnie od jego woli, stopniowo w życiu sędziego pojawiają się kolejne kobiety, które próbują się nim zaopiekować. Każda dba o Christophera na swój sposób. Córka Penny (Ewelina Gronowska-Ośka) przynosi wegańskie zupki; lokatorka, nieporadna życiowo pisarka Sally Madox (Beata Pszeniczna), zapewnia rozrywki intelektualne; Lucille Moss, znajoma dr Markusa (Ewa Józefczyk), dostarcza cielesnych uciech oraz stosuje zasadę "przez żołądek do serca mężczyzny"; adwokatka Jo Henderson (Teresa Bielińska) urozmaica Christopherowi życie towarzyskie licznymi rautami. Niestety, żadna z kobiet nie jest tą jedyną, a życie ze wszystkimi doprowadza Toffika do rozpaczy. W takim żeńskim otoczeniu nawet idealna zmarła żona okazuje się nie do końca pozbawiona wad. Toffik ma w końcu dość i udaje się do Japonii, by być z dala od rywalizujących o jego względy kobiet. Jednak od płci pięknej nie da się uwolnić nawet na krańcu świata: tu objawi się Chryzantemka (Dagna Dywicka), wyciągnięta prosto z popularnej w Japonii młodzieżowej subkultury fruits, przypominająca postać z mangi.

Warto zwrócić uwagę na kreację Beaty Pszenicznej, wcielającej się w postać Sally Madox: pisarka, za wielkimi okularami, odgradzająca się od świata, który ją przerasta, jest w gruncie rzeczy tragiczna. Z kolei jej roztargnienie i roztrzepanie sprawią, że sceny z jej udziałem są zabawne. Beata Pszeniczna w tej roli przyćmiła lekko innych bohaterów. Publiczności również przypadła do gustu pełna szczerości piosenka, śpiewana przez Ewę Józefczyk.

Przedstawienie jest lekką i przyjemną komedią, wywołującą śmiech. Obecna na premierze autorka Rosemary Friedman w rozmowie z dziennikarzami podkreślała, że w wykonaniu kieleckich aktorów spektakl jest o wiele bardziej zabawny niż w Londynie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji