Artykuły

Nadchodzą koty

Najbardziej kasowy musical wszech czasów "Koty" trafia wreszcie do Polski. Będzie murowanym hitem. Na pierwszych kilkanaście spektakli już brakuje biletów

11 maja 1981 r, New London Theatre. Kurtyna idzie w górę, oczom widzów ukazuje się ponadnaturalnych rozmiarów śmietnisko. Dla tych dekoracji przebudowano budynek teatru. Chwila oczekiwania i na scenę wpadają tancerze w kocich kostiumach. Zaczyna się premiera musicalu Andrew Lloyda Webbera "Cats". Nikt nie przypuszcza jeszcze, że będzie to największy sukces frekwencyjny w światowej historii nie tylko musicalu, lecz także całego teatru. Tylko na Broadwayu będzie grany ponad 20 lat!

LICENCJA ZA SZEŚĆ MILIONÓW

21 lat później w Polsce dyrektor Teatru Muzycznego "Roma" Wojciech Kępczyński marzy o wystawieniu najsławniejszego musicalu w dziejach. Moment wydaje się odpowiedni, teatr spłacił ponad trzy miliony długów, dzięki sukcesom "Grease" i "Miss Saigon" są nadwyżki finansowe. Ale to wciąż mało, licencja na granie "Cats" kosztuje sześć milionów funtów, w dodatku standardowa umowa mówi o tym, że premierę przygotowują Anglicy.

Kępczyński poszedł na całość - zaproponował stworzenie polskiej, autorskiej wersji. Rzecz niespotykana, bo chociaż "Cats" od ponad 20 lat goszczą na scenach całego świata - od Nowego Jorku, poprzez Turcję, Nową Zelandię, aż po Tokio i Helsinki - to wszędzie grana jest wersja londyńska. Nigdzie nie zezwolono chociażby na przetłumaczenie tytułu na miejscowy język. Rozmowy z właścicielami praw do tytułu trwały pięć lat, ale dzięki temu jedynie w Polsce będą to "Koty", a nie "Cats".

- Możliwe, że sukces "Miss Saigon" zadecydował o tym, że przystano na nasze warunki - mówi Kępczyński, który reżyseruje "Koty".

Dwie pieczenie zostały upieczone na jednym ogniu: prawa do wersji autorskiej kosztują znacznie mniej, a ambicje artystyczne zespołu Romy zostały zaspokojone.

KOT NIE RUSZA BIODRAMI

"Cats" to historia kotów dachowców rywalizujących o przywilej wejścia do kociego raju. Polskie "Koty" mają inną niż oryginalna scenografię - akcja toczy się gdzieś w Polsce, na podwórzu wytwórni filmowej, bohaterowie też będą wyglądali inaczej. Uwspółcześnieniem kocich kostiumów zajęła się Dorota Kołodyńska, peruki wyszły spod ręki wziętej fryzjerki Jagi Hupało, a kocich rysów doda twarzom aktorów makijaż wykonany przez Sergiusza Osmańskiego, wizażystę pracującego dla światowych marek kosmetycznych.

Daniel Wyszogrodzki przetłumaczył wiersze TS. Eliota będące podstawą libretta. - Teksty zostały "oczyszczone" z angielskich realiów, poza tym zachowałem ich oryginalność, ale i tak każdą wersję musiała zaakceptować firma Faber & Faber z Nowego Jorku zajmująca się dorobkiem TS. Eliota - mówi tłumacz.

40 aktorów zostało wybranych spośród prawie tysiąca osób w trakcie wieloetapowych castingów. Głównym elementem aktorskiej ekspresji w przedstawieniu jest taniec. Dynamiczny, wymagający niezwykłych predyspozycji ruchowych, wyczerpujący. Aktorzy już po pierwszych próbach wychodzili wykończeni, mówiąc, że dodatkowym wyposażeniem teatru powinna być butla z tlenem. Żeby lepiej zrozumieć kocią psychikę i sposób poruszania się, zaangażowano doktor weterynarii Beatę Rudnicką-Brzezny. Pokazywała aktorom film przedstawiający grupę jej domowych czworonogów, opisywała zachowania stadne, budowę ciała kota. - Charakterystyczne dla kotów jest to, że nie mają obojczyków, co sprawia, że poruszają się tak płynnie i mogą się przeciskać przez wąskie przejścia. Poza tym kot, chodząc, nie porusza biodrami - mówi doktor.

JAK PIŁKARSKA STRATEGIA

Damian Kacperski, który przez lata tańczył w musicalu "Cats" w Hamburgu, pokazuje tancerzom z Romy, jak przełożyć te informacje na język ciała. Jak ruchem do złudzenia przypominającym kota oddać emocje. Strach - wypręża grzbiet w pałąk, palce zakrzywia na kształt pazurów, poddańczość - turla się po podłodze, łasi. Nawet leżeć nie pozwala swobodnie, bo koty układają się do snu w pozycjach nienaturalnych dla człowieka. Uczniowie starają się naśladować mistrza. Jeszcze raz, jeszcze, i jeszcze. Do znudzenia, bólu, wyczerpania.

Kolejnego dnia próby grupowe. Kartka z zapiskami choreografów - Iwony Runowskiej i Jacka Badurka - wygląda jak strategia ataku kreślona przez piłkarskiego trenera. Rozrysowane, kto gdzie wchodzi, w którą stronę się przemieszcza. 20 osób biega, skacze, tańczy, mijając się w pełnym pędzie o centymetry. Jedna pomyłka i po chwili połowa tancerzy leży na ziemi. Będzie kilka siniaków, na szczęście nic poważnego. W sali gorąco, powietrze nasycone dwutlenkiem węgla. Ale to jeszcze nie koniec. Ćwiczenia z synchronizacji z muzyką - dopiero tu zaczynają się schody. Trzeba śpiewać, nie zważając na to, że taniec odbiera oddech. I jednocześnie w myślach liczyć kroki. - Nie damy rady - szepczą aktorzy po kątach. Cicho i krótko, bo choreograf Jacek Badurek zagania ich do sali, upominając spóźnialskich.

MIERZYMY SIĘ Z LEGENDĄ

Tymczasem trwają dalsze uzgodnienia z Londynem. Licencji na wystawienie tego spektaklu udziela się kilkuetapowo. Najpierw akceptowane są kostiumy, potem scenografia, wreszcie Brytyjczycy przyjeżdżają zobaczyć prace nad choreografią. Umowa może zostać zerwana w każdej chwili - a wówczas przepadłyby już wpłacone pieniądze.

Ale kolejne inspekcje przebiegają pozytywnie. Teraz nikt już się nie oszczędza, premiera 10 stycznia. Lekarz i dwóch masażystów czuwają nad tym, żeby wszyscy aktorzy dotrwali do niej bez kontuzji. Już zarezerwowano bilety na kilkanaście pierwszych przedstawień.

Dopiero na pierwszej próbie kostiumowej widać ogrom pracy charakteryzatorów. Elementy scenografii w nadnaturalnych rozmiarach, oświetlenie jeszcze nie do końca zgrane, ale spektakl nabiera barw. - Mierzymy się z największą legendą w historii musicalu. To budzi respekt i tremę, ale jest spełnieniem moich marzeń - mówi Kępczyński. A tak całkiem po cichu liczy na to, że być może na premierę przyjedzie sam Andrew Lloyd Webber.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji