Tango w Baraku
Przebój tegorocznego lata przypominał nam nieustannie, że "do tanga trzeba dwojga". I o dziwo - nie grane od lat "TANGO" Mrożka wystawiły ostatnio aż dwa stołeczne teatry, "Ochota" i "Współczesny". Polska prapremiera "Tanga" odbyła się w 1965 roku właśnie w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Spektakl, który od razu stał się wydarzeniem artystycznym, reżyserował Erwin Axer, a w obsadzie znaleźli się tacy ulubieńcy widowni jak Barbara Ludwiżanka, Mieczysław Czechowicz czy Wiesław Michnikowski.
Po trzydziestu dwu latach tą właśnie sztuką Teatr Współczesny zainaugurował działalność nowej sceny, sąsiadującej z macierzystym teatrem, o skromnej nazwie "BARAK". Publiczność przybyła tłumnie, a Wiesława Michnikowskiego, dziś w roli Wuja Eugeniusza, z łezką w oku oglądali zwłaszcza ci, którzy pamiętali go z premierowego przedstawienia jako Artura przedstawiciela młodej generacji i wówczas, i dziś prezentującego niewyczerpany temperament.
Za co "Tango" na Mokotowskiej oklaskiwano przede wszystkim? Pewnie i za pełną goryczy refleksję, że przestrogi Mrożka dotyczące niezdrowych ambicji tak zwanych uszczęśliwiaczy ludzkości ani trochę się nie zdezaktualizowały. Wciąż jeszcze padamy ofiarą doktrynerów, niezależnie od tego, czy są to zwolennicy anarchistycznej wolności, czy groźnego zamordyzmu. Ale głównie, jak sądzę, gromkie brawa adresowane były do teatralnych tuzów, których reżyser z racji inauguracyjnej gali zestawił jak w almanachu sceny polskiej: od Danuty Szaflarskiej poczynając, przez Martę Lipińską, Zbigniewa Zapasiewicza, po Krzysztofa Kowalewskiego. Młode pokolenie reprezentuje Piotr Adamczyk (Artur) i Ewa Gawryluk (Ala).