Artykuły

Tango

Politycy powinni obejrzeć "Tango" Mrożka, by zobaczyć, że każdy ma takiego Leppera, na jakiego zasłużył

Po trzydziestu chyba latach na scenę Teatru Współczesnego w Warszawie wróciło "Tango" Sławomira Mrożka. Wszyscy, którzy pa­miętają premierę w reżyserii Erwina Axera i wrażenie ob­cowania z "Weselem" tam­tych lat, mogą docenić siłę sztuki i mistrzostwo prowa­dzenia aktorów przez obec­nego dyrektora - Macieja Englerta. W postać Edka, którego wtedy grał Mieczy­sław Czechowicz, wciela się dziś Władysław Kowalewski. Michnikowski nie jest już zbuntowanym Arturem, przemienił się w wuja Euge­niusza. Mieczysław Pawli­kowski jako Stomil repre­zentował oświecenie i awan­gardę. Teraz to Zbigniew Zapasiewicz w porozpinanej pi­żamie czaruje swoją inte­ligencją i konformizmem postarzałego postępowca. Oglądając ten spektakl, słu­chając męczących tyrad Ar­tura (wciąż krótszych od nie­jednego wystąpienia poli­tycznego), zastanawiałem się, co spowodowało, że "Tango" nie starzeje się wraz z nami. Raczej już - staje się klasyką, w której i chwile nudne są pouczające, a na­wet podniosłe. Dramat Mrożka spełnia wszystkie szekspirowskie wymogi - konflikt zbudowany jest wokół problemu władzy. Cham, rozumiejący jej mechanizm, zwycięża w sposób tak nie­uchronny, jak nieuchronnie wuj Eugeniusz jest gotów zdjąć i wyczyścić mu buty, choć jeszcze w poprzedniej odsłonie był najwierniejszym obrońcą wartości konserwa­tywnych i formy, mającej się wypełnić treścią dopiero w nieznanej przyszłości.

"Tango" oglądane w PRL było sztuką o narodzinach reżimu, który każdy szanują­cy się inteligent określał (jak Kisiel) jako dyktaturę ciem­niaków albo przynajmniej rządy ignorantów. Intelektu­alna szarpanina wokół po­stępu, zasad, tolerancji czy konwencji kończyła się upiorną la Cumparsitą, tań­czoną przez czerstwego cha­ma i upokorzonego arysto­kratę. W wolnej Polsce dra­matyczny spór w rodzinie wuja Stomila ma podobną nieuchronność. Ideologiczne zacietrzewienie stron, ich małość, oderwanie od emocji zwykłych ludzi powoduje, że cham, który jest raz kochan­kiem pani domu, a raz loka­jem, rusza. Jak? Postępowo, czyli przodem do przodu. Mądrość Edka przepisana od kolegi, który pracuje w kinie: "Ja cię kocham, a ty śpisz" nabiera podobnego znacze­nia jak złoty róg, który nie­podległościowcy i demokraci zgubili w "Weselu".

Zamiast rozważać - jak Stomil i jego syn Artur - gra­nice konwencji i zakres sto­sowania zasad do codzien­nych problemów Polski, na­sza klasa polityczna powinna pójść na "Tango", aby zoba­czyć, że każdy ma takiego Leppera, na jakiego zasłużył. To inteligenci nobilitują naj­pierw Edzia, aby później tań­czył z nimi to, co jemu się po­doba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji