Artykuły

Gdzie te kreacje

Dużo czytam omówień i recenzji z przedstawień, nawet jeśli nie udaje mi się iść osobiście do teatru, i widzę, że nie pisze się o czyjejś roli, postaci. Widocznie tych ról i postaci nie ma. W latach 70., w Starym Teatrze, każda postać, każda rola, to była kreacja - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską.

Kreacje. To takie nieaktualne pojęcie w aktorstwie. Jednak w tej chwili kreacja wraca, ale na ekran. Czyżby tylko film podtrzymywał poziom naszego aktorstwa? Bo przynajmniej na ekranie aktorzy są widoczni. Teatr chyba w tym względzie przestał się liczyć. Tak to wygląda?

- To dobry temat do rozważań, a nawet narzekań. Bo rzeczywiście film jest w stanie stworzyć postacie, pokazać aktora, zalśnić kreacją, a teatr stał się kompletnie anonimowy.

Dużo czytam omówień i recenzji z przedstawień, nawet jeśli nie udaje mi się iść osobiście do teatru, i widzę, że nie pisze się o czyjejś roli, postaci. Widocznie tych ról i postaci nie ma. W latach 70., w Starym Teatrze, każda postać, każda rola, to była kreacja. A dzisiaj aktorzy pozostają w przedstawieniu nieco anonimowi. Nawet, gdy widać na zdjęciach, że są, w świetnych kostiumach, to o niczym nie świadczy. Bo to na zdjęciach są wyraziści, charakterystyczni, a w przedstawieniu gdzieś giną.

Spektakle naszych młodych reżyserów są kompletnie jakimiś zbiorowymi etiudami, pół-kabaretowymi, gdzie trudno mówić nawet o szansach, jakie aktorzy mogą dostawać od reżysera. Nawet u rozreklamowanej pani Strzępki i pana Demirskiego, trudno mówić o jakichś postaciach, a w konsekwencji - o kreacjach. Albo o wzbogacaniu polskiej kultury o sztukę aktorską.

W tzw. dawnych czasach, gdzieś od Jaracza począwszy, aż po lata osiemdziesiąte - chodziło się do teatru na aktora. Każda rola była kreacją. Ta prawidłowość nie ma obecnie żadnej kontynuacji. I tę rolę, rzeczywiście, przejął film.

Ale tu chciałbym przypomnieć coś, co jest swoistą prowokacją pod adresem teatru, czyli żart, na który pozwolił sobie Polański realizując swoją "Rzeź". Powstała ona specjalnie po to, by zaprezentować aktorskie kreacje metodą... wprost z teatru. O nic więcej nie chodzi, tylko o ten zachwyt postaciami. "Bóg mordu" - sztukę, z której Polański zrobił film "Rzeź", widziałem parę razy na scenie. Nawet we Włoszech to widziałem, w Sjenie, i wraz z wszystkimi zachwycałem się tam, jak leciutka farsa z tego powstała.

U nas też były inscenizacje teatralne i w Teatrze im. Słowackiego, i obecnie w teatrze Ateneum. Ale dopiero kino bardzo z bliska zdołało zobaczyć kreację dla samej kreacji. Kino dało tej sztuce możliwość, aby przyjrzeć się samej mechanice powstawania postaci, gdy niemalże o nic innego nie chodzi, tylko o to, by przypatrzyć się sztuce aktorskiej. Fakt, że nie ma tam nic innego.

Niezwykłe były próby do tego filmu. Właśnie próby, jak w teatrze. Opowiadał mi Paweł Edelman, który robił tam zdjęcia, że każdego ranka aktorzy przychodzący na plan musieli grać całą sztukę.: od początku do końca, "na sucho" - jak się to mówi, czyli bez filmowania, ale i bez przerywania im, bez poprawiania. Od początku, do końca.

Polański tylko siedział i patrzył. Grali całą sztukę "dla rozgrzewki". Jodie Foster była podobno już tak wściekła, że buntowała się, mówiła, że nie widzi celu! Ale gdy się teraz ogląda film, to widać, jak te słowa w aktorach "leżą", jak oni je mają we krwi. Bo Polański jest "starym wygą" i wie, że to trzeba ćwiczyć.

Wiem po sobie, bo ja dopiero na 40. spektaklu naprawdę gram rolę. Tak właśnie myślę o "32 omdleniach", że jeszcze do tego nie doszedłem, bo mamy dopiero 20 przedstawień za sobą. Ale w myślach, kiedy czasem powtarzałem tekst, to wiem, jak to powinno brzmieć, pamiętam nie tylko słowa, ale emocje. A taką właśnie atmosferę słowa muszę znać na pamięć, by tylko ją odtwarzać. To jest sztuka. Mam fragmenty, w których to wszystko jest, ale są fragmenty, gdy jeszcze tak szybko nie mógłbym obrócić w sobie tą zapamiętaną emocją. Tego na pewno żądał Polański od aktorów i stąd te ciągłe próby "na sucho" całej sztuki. Przed filmowaniem. I gdy "na to" przyszła kamera, to okazało się, że oto otrzymaliśmy idealny zestaw kreacji. Wszystkich.

Tak to metoda teatralna pomogła filmowi. Choć to, oczywiście, mało typowy dla kina przypadek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji